25.11.2018 | Czytano: 2520

Ekstraklasa mężczyzn: Zrobili z bramkarza bohatera (+zdjęcia)

Nowotarskie drużyny nie zawiodły i z kompletem punktów zakończyły weekend. Mimo tego, iż miały źle ustawione celowniki, a z bramkarza przeciwnika – jak twierdzi Bartosz Gotkiewicz – zrobili bohatera.

Górale Nowy Trag – Pionier Tychy 10:2 (4:1, 3:0, 3:1) i 7:2 (2:1, 1:0, 4:1)
Bramki dla Górali: Karol Pelczarski 3, Kostela 2, Korczak 2, Turwoń, Godkiewicz, Konrad Pelczarski (I mecz); Karol Pelczarski 2, Gotkiewicz, Vogel, Ciapała, Korczak, Turwoń (II mecz).
Górale: Pawlik (Janusz, Sulka); Gotkiewicz, Kostela, Vogel, Tomalak, Pazdro, Ciapala, Turwoń, Karol Pelczarski, Korczak, Konrad Pelczarski, M. Tylka, Cyrwus, Jaskierski.

Mistrzowie Polski zdominowali w sobotę rywala. Ten był bezradny, motał się jak ryba w sieci. Górale punktowali z wprawą boksera najwyższej klasy. Dziesięć goli w tyskiej sieci to najmniejszy wymiar kary jaki spotkał unihokeistów z piwnego miasta.

- Było to jednostronne widowisko. Nasza dominacja nie podlegała dyskusji. Zamykaliśmy przeciwnika na jego połowie. Wypunktowaliśmy go, bo ten ograniczał się jedynie do obrony własnej bramki i kontrataków. Zaprezentowaliśmy się poprawnie. Dobrze funkcjonował atak pozycyjny. Zadebiutował w naszej bramce Rafał Sulka i pokazał się z dobrej strony. Bronił w trzeciej tercji i karne. Każdą tercję bronił inny golkiper – powiedział Piotr Kostela.

Rewanżowe spotkanie rozpoczęli Górale od dwóch niewykorzystanych karnych. Nie dasz, dostaniesz. To powiedzenie spełniło się co do joty. Stracili gola grając w osłabieniu. Jeszcze przed przerwą mistrzowie Polski zdołali wyjść na prowadzenie. W drugiej odsłonie dorzucili trzeciego gola. Tyszanie postawili się czempionowi i na początku trzeciej tercji złapali kontakt. Odpowiedź przyszła dopiero w 52 minucie. Po tym golu tyszanie spasowali i mistrzowie dołożyli kolejne trafienia.

- Zagraliśmy najsłabszy mecz w sezonie – przekonuje Bartosz Gotkiewicz. – Nie mogliśmy się wstrzelić. Sporo mieliśmy sytuacji, ale robiliśmy z bramkarza bohatera. Obijaliśmy go. Nie wyszedł nam ten mecz, ale cieszymy się z kompletu punktów i z tego, że nadal jesteśmy na czele tabeli.

Wilki Sanok – Gorący Potok Szarotka Nowy Targ 8:12 (5:5, 1:3, 2:4) i 2:4 (0:0, 1:4, 1:0)

Bramki dla Szarotki: Ligas 2, Ślusarek 2, Kozubal 2, D. Widurski 2, Słowakiewicz, Zacher, Chlebda, Ł. Widurski (I mecz); Ślusarek 2, Chlebda, Lech (II mecz)
Gorący Potok Szarotka: Jastrzębski (Udziela); Ossowski, Chrobak, Augustyn, Lech, Ligas, Chlebda, Sikora, Spyra, Ł. Widurski, Ślusarek, Kozubal, Hamrol, Leja, Słowakiewicz, Zacher, Niziołek, D. Widurski, A. Tylka.

Pierwsza tercja w wykonaniu obu zespołów była szalona. Padło w niej aż dziesięć goli, po pięć z obu stron. Tercja fatalnych błędów. Szarotka cały czas goniła. Gdy doszła przeciwnika, ten kolejny raz odskakiwał prowadzenie, ale do pierwszej przerwy nie utrzymał. Od drugiej tercji nowotarżanie zagrali już solidny unihokej i od razu uwidoczniła się ich przewaga na boisku i na tablicy wyników.

- Pierwsza tercja była fatalna w naszym wykonaniu – przyznaje Łukasz Chlebda. - Traciliśmy bramki po dziecinnych indywidualnych błędach. W przerwie padło kilka mocnych słów i drugą cześć meczu zagraliśmy poprawnie i pewnie wygraliśmy. Z dwóch tercji jesteśmy zadowoleni. Będziemy pracować nad tym, by coś takiego już się nie powtórzyło.

Wynik wskazywałby, że w rewanżu Szarotce było ciężej, tymczasem… - Mimo, iż skończyło się tylko 4:2, to przez 60 minut było spokojnie. Było lżej – twierdzi Łukasz Chlebda. – Dużo lepiej zagraliśmy w obronie, skupiliśmy się bardziej na defensywie. Sanok miał bardzo mało okazji, klarowne tylko dwie i obie wykorzystał. Gdybyśmy mieli lepiej nastawione celowniki, to wynik byłby znacznie wyższy.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Michał Adamowski
 

Komentarze







reklama