Czy wygrany mecz może usprawiedliwiać bezradność pod bramką przeciwnika. Grę, ot taką sobie? Tym bardziej, że to nie pierwszy mecz „Szarotek”, który nie może zadowolić koneserów hokeja. W końcu gra się dla kibica, a on chciałby ogladać ładne akcje, szybkie i składne. Dopiero w ostatnich trzech minutach, gdy bytomianie już spasowali, górale „ozdobili” wynik.
Umiejętności techniczne były po stronie Podhala. Było widać jak poruszają się po lodzie, jak potrafią uwolnić się od przeciwnika i to powinno wystarczyć na łatwe wypunktowanie zespołu, który w tabeli plasuje się na przedostatniej pozycji. Ale walory artystyczne w tej dyscyplinie nie są punktowane. W hokeju liczą się bramki, a z ich zdobywaniem górale mieli problemy, chociaż z łatwością zdobywali w pierwszej tercji. Gdy prowadzili 3:0 wydawało się, że zwycięstwo osiągną na luzie, że w kolejnych minutach dorzucą kolejne gole, odbierając ochotę gospodarzom do gry. Tak się nie stało, ale po kolei…
Podhale objęło prowadzenie podczas gry w przewadze. Dziubiński dograł do Zapały, który wypalił z nadgarstka. Jego uderzenie odbiło się od zawodników przed bramką Studzińskiego, a Neupauer, stojący na wprost bramki, wpakował „gumę” pod poprzeczkę pustej bramki. Neupeuer również przy drugim golu miał swój udział. Wygrał wznowie w tercji przeciwnika, a Guzik natychmiast uderzył z „wąsów”. Na 3:0 podwyższył Wielkiewicz, który dobił krążek do pustej bramki, po zamieszaniu jakie się wytworzyło po uderzeniu Tolvanena spod niebieskiej linii. Mieli chwilę radości również miejscowi. Dość niespodziewanie w niegroźnej sytuacji Cunik uderzył spod brandy przy niebieskiej linii, lot krążka zmienił Dybaś, co zaskoczyło Odrobnego.
Jeśli ktoś myślał, że górale w drugiej odsłonie dobiją gospodarzy – to poczuł się zawiedzony. Podhale wyraźnie przewyższało umiejętnościami technicznymi bytomian, ale co z tego. Gospodarze walczyli z większą determinacją, a to wystarczało na przyjezdnych, którzy szarpali się w bezproduktywnej grze. Nie potrafili wykorzystać liczebnych gier w przewadze, w dodatku sami zbyt często odwiedzali ławkę kar. Miejscowi wygrali odsłonę. Kontaktowego gola zdobyli po uderzeniu Krzemienia z bulika. Ponadto Odrobny dwukrotnie wygrał pojedynek jeden na jeden z Samusenko, a Kukuszkin nie potrafił skierować krążka do pustej bramki.
W trzeciej tercji były momenty, że bytomianie groźnie atakowali i Odrobny miał pełne ręce roboty. W jednej z akcji uratował go Mrugała, który wybił krążek niemal z linii bramkowej. Dopiero indywidualna akcja Zapały (57 min.), wyłożenie krążka Michalskiemu, który w sytuacji sam na sam zwiódł bramkarza i posłał „gumę” do bramki, podłamał gospodarzy, którzy dali sobie wbić jeszcze jeden krążek do bramki, gdy grali w osłabieniu.
Węglokoks Kraj Polonia Bytom - TatrySki Podhale Nowy Targ 2:5 (1:3, 1:0, 0:2)
0:1 Neupauer – Zapała – Różański (5:36 w przewadze)
0:2 Guzik – Neupeuer (10:59)
0:3 Wielkiewicz – Siuty – Tolvanen (12:18)
1:3 Dybaś – Cunik – Samusenko (16:44)
2:3 Krzemień – Salamon (32:08 w przewadze)
2:4 Michałski – Worwa – Zapała (56:37)
2:5 Zapała – Dziubiński – Neupauer (58:06 w przewadze)
Polonia: Studziński; Cunik – Bodora, Turon – Gajdzik, Stępień – Kamieniecki; Salamon – Krzemień – Wąsiński, Stoklasa – Frączek – Jaworski, Samusenko – Kukuszkin – Dybaś oraz Abklewicz, Mularczyk, Filip, Sroka. Trener Sebastian OWCZAREK.
Podhale: Odrobny; Wajda – Tolvanen, Różański – Moksunen, Dutka –Jaśkiewicz, Mrugała; Guzik – Neupeuer - Wielkiewicz, Dziubiński – Koski- Sammalmaa, Michalski – Zapała –Worwa, Słowakiewicz – Siuty - Liikanen. Trener Tomek VALTONEN.
Stefan Leśniowski