Szósta finałowa runda tegorocznego cyklu rozegrana została w półzamkniętym obiekcie z trybunami, stanowiąc tym samym doskonałe widowisko dla publiczności. Pochodzący z Nowego Targu zawodnik rywalizację ukończył na trzecim miejscu, na co złożył się wynik 1-5-2.
Stojący za organizacją finału tegorocznej serii Łódzki Klub Motorowy stanął na wysokości zadania i zaserwował zawodnikom nie tylko dogodne warunki do ścigania, z doskonale przygotowanym, szybkim torem, oprawę medialną wydarzenia na wysokim poziomie, ale także spektakularne widowisko dla głodnych wysokich obrotów i zapachu spalin kibiców.
Biegi finałowe tradycyjnie poprzedziły eliminacje, których wyniki decydowały o wyborze miejsca startowego w części finałowej. Swoją świetną dyspozycję na tym etapie potwierdził dosiadający KTM 250 EXC TPI Oskar Kaczmarczyk, który wykręcił najlepszą czasówkę w stawce OPEN. Jak się później okazało, nie był to przypadek. W pierwszym finale Kaczmarczyk zaraz po starcie zaliczył holeshota i do walki o punkty przystąpił na pozycji lidera. Mimo usilnych ataków lidera cyklu – Emila Juszczaka – Kaczmarczyk dowiózł wynik do mety, czym zapewnił sobie komplet 30 punktów.
W drugim biegu finałowym zawodników czekał start w odwróconej kolejności, co niestety dla nowotarżanina przyniosło również odwrócenie się szczęścia. Po trudnym starcie i konieczności przebijania się do czoła stawki na technicznej, wolnej sekcji, która przyblokowała słabszych zawodników, Oskar zaliczył nieudany skok. Zakończył się on upadkiem i zakleszczeniem motocykla. Powrót zajął ambitnemu góralowi z Podhala dobre kilkadziesiąt sekund, w efekcie czego spadł na sam koniec stawki. Mimo tych niedogodności w pewnym stopniu zdołał odrobić stratę i na mecie zarejestrował się na piątym miejscu.
Trzeci finał dnia, a jednocześnie ostatni wyścig sezonu to kolejny, doskonały start Oskara i objęcie prowadzenia na niemal ¾ wyścigu. Przelotne opady, jakie przeszły nad „Orłem” zwilżyły jednak tor i sprawiły, że drewniane sekcje stały się zdecydowanie bardziej śliskie. Kaczmarczyk przekonał się o tym osobiście na jednej z kłód, gdzie zaliczył uślizg. Sytuację tę wykorzystali Juszczak, Kargul oraz Nystrom. Numer 6 nie zamierzał jednak zakończyć ostatniego wyścigu poza TOP3 i na ostatnich metrach objechał Szweda, znanego m.in. z serii mistrzostw świata SuperEnduro Prestige. Finalnie wynik 1-5-3 dał Oskarowi 3 miejsce na podium ostatniej rundy sezonu 2018 i tytuł drugiego wicemistrza Polski SuperEnduro Open.
- Przyznam szczerze, że niestety ten sezon Superenduro, jak i Hard Enduro nie poszedł w 100% po mojej myśli. Miałem delikatne problemy ze zdrowiem oraz na początku serii Superenduro pewne problemy techniczne. Starty też nie wychodziły tak, jakbym sobie tego życzył. Często zdarzały mi się niepotrzebne wywrotki, które przynosiły oczywiście straty czasu i lokat. Przyjmuję to jednak na klatę i mogę powiedzieć, że mój pierwszy sezon w klasie SuperEnduro Open, to ogromna lekcja. Stawka była mocna i zarówno Grzesiek, jak i Emil mocno trzymali gaz, tak więc było się z kim ścigać. A to najważniejsze. – skomentował swój start Oskar Kaczmarczyk
Obecnie przed nowotarżaninem zmiana systemu treningowego i rozpoczęcie intensywnych przygotowań do inauguracji halowych mistrzostw świata FIM SuperEnduro, których gospodarzem 8 grudnia będzie krakowska Tauron Arena. Jak dodaje Kaczmarczyk: mam nadzieję, że tak się odkuję.
Materiał prasowy