25.01.2009 | Czytano: 2104

Gorączka sobotniej nocy

W miniony weekend tylko jedna nasza drużyna toczyła ligowe boje. Szarotka w pierwszym meczu przechodziła „gorączkę sobotniej nocy”, potwornie się męcząc z Zielonką. Ale takie mecze się zdarzają. Nazajutrz mistrzowie pokazali przednikowi gdzie jest ich miejsce w szeregu.

Zielonka była jedynie bladym tłem dla popisów mistrzów. Nie grali natomiast Górale. Mecze z Absolwentem Siedlec zostały odwołane. Siedlczanie mieli kłopoty ze skompletowaniem składu z powodu szalejącej grypy.

Od kilku lat mistrzowie Polski przyzwyczaili nas do pewnych, wysokich zwycięstw. W Polsce od ośmiu lat nikt im nie podskoczył. Jedynie od czasu do czasu lokalny rywal – Górale – próbował ich pogryźć, ale było to ugryzienia szczeniaka i nie rozbiły najmniejszego wrażenia na championach. Dlatego wynik sobotniej konfrontacji Szarotki zdziwił nie tylko sympatyków tego zespołu.

- 4:3? – pytali z niedowierzaniem, ci, których nie było na meczu. – Co ty pleciesz? Nie pomyliłeś się? Wpuszczasz nas w maliny – panowało ogólne zdziwienie. Niestety wynik jest prawdziwy. Taki mecz kiedyś mistrzom też musiał się przydarzyć. Przecież nie są automatami, tylko ludźmi, ze swoimi słabościami.

Nowotarżanie straszliwie się męczyli z unihokeistami z Zielonki. Już w 6 min. uniknęli kary za obronę Budzonia w polu bramkowym. Sędzia podyktował karnego, lecz Antoniak nie miał szczęścia, trafiając w słupek. Ale co się odwlecze… 7 minut później tenże zawodnik dał prowadzenie gościom. Co prawda 70 sekund później gospodarze wyrównali, ale na kolejne ich trafienie musieliśmy czekać aż do 32 minuty. 17 sekund wcześniej na ławkę kar powędrował Kulczycki za uderzania. Bocheński ten handicap wykorzystał, trafiając w okienko. 4 min. później tenże zawodnik po raz drugi pokonał golkipera Zielonki identycznym strzałem, w to samo okienko.

Wydawało się, że wszystko wróciło na właściwe tory, a tymczasem w trzeciej tercji przyjezdni wcale nie padli na kolana. Grali z zębem i jak tylko mogli nękali defensywę Szarotki. Ta w 48 min. pomyliła się i po golu Chodzińskiego jego drużyna miała jednobramkowe manko. Od czegóż jest jednak kapitan. Ossowski przeciągnął bramkarza i nad nim wrzucił piłeczkę do bramki. Dał spokój swojej drużynie, ale nie na długo. W 58 min. na ławkę kar odesłany został Bocheński, a 18 sekund później, będący tego dnia w wybornej strzeleckiej formie Antoniak po raz kolejny wlał w serca swoich fanów nadzieje na sprawienie niespodzianki. Do niej jednak nie doszło. Nowotarżanie wzięli czas, zaprowadzili porządek w swoich szeregach i ciężko wywalczonego zwycięstwa nie dali sobie wydrzeć.

- Oj nie było lekko – mówi kapitan Szarotki, Lesław Ossowski. – Zagraliśmy słabo, pozwoliliśmy sobie narzucić styl gry przyjezdnych – chaotyczny, idąc na wymianę ciosów. Oni byli wybiegani, gonili jak harty po boisku. Nie graliśmy tego co zazwyczaj, a w dodatku byliśmy niedysponowani strzelecko. W multum mielimy doskonałych sytuacji, tych z gatunku stuprocentowych. Tylko fragment gry w naszym wykonaniu był dobry, przy stanie 3:1. Oni w trzeciej tercji strzelili nam dwa gole grając w przewadze. W obu przypadkach umieszczali piłeczkę w pustej bramce.


Nazajutrz mistrzowie już nie pokpili sprawy. Wyciągnęli wnioski z ”gorączki sobotniej nocy” i już w pierwszej tercji pokazali przyjezdnym kto w polskim unihokeju jest królem. Zespołowe akcje były kluczem na rozmontowanie defensywy rywala. Gdy mistrzowie grali szybką piłeczką, to przeciwnik nie nadążał za ich akcjami. Popełniał proste błędy, z których w większość kończyła się zdobyczą bramkową. Trzeba przyznać, że niektóre akcje i bramki mistrzów były przedniej urody, godne kamer telewizyjnych. W drugiej tercji mistrzowie zaaplikowali dziesięć goli, wskazując gościom ich miejsce w szeregu, a w ostatniej troszkę pofolgowali, ale i wtedy przyjezdni byli bezradni jak dzieci we mgle.

- Zagraliśmy zdecydowanie skuteczniej niż wczoraj – mówi kapitan, Lesław Ossowski. – Wczoraj nic nam nie chciało wchodzić, dzisiaj wpadało wszystko. Takie mecze jak ten sobotni zdarzają się, szczególnie w okresie intensywnych treningów. Pracujemy bardzo mocno i chyba dlatego zabrakło nam wczoraj świeżości. Po meczu powiedzieliśmy sobie, że drugi taki występ nie może nam się zdarzyć. I tak też się stało. Graliśmy płynnie, a akcje ataku Bocheński Kulesza Augustyn były po prostu poglądowe. Piłeczka chodziła im od kija do kija jak po sznureczku, tak więc rozklepywali defensywę rywala i pakowali ażurowy przedmiot do pustej bramki. Wszyscy zagrali dzisiaj wyśmienicie.

Szarotka Nowy Targ – MUKS Zielonka 4:3 ( 1:1, 2:0, 1:2) i 22:4 (5:1, 10:1, 7:2)
I mecz:
0:1 - Antoniak - Rabiński (12:45),
1:1 - Głodziak - Budzoń (13:55),
2:1 - Bocheński - Kasperek (31:49),
3:1 - Bocheński - Wojtak (35:19),
3:2 - Chodziński - Antoniak (47:15),
4:2 - Ossowski - Chlebda (51:59),
4:3 - Antoniak - Kryński (58:16).

II mecz:
1:0 - Kasperek - Chlebda (3:01),
2:0 - Bocheński - Kasperek (3:38),
3:1- Augustyn (8:04),
4:1 - Ossowski - Chlebda (11:33),
5:1 - Głodziak – Ossowski (18:12),
6:1 - Bocheński - Kulesza (21:37),
7:1 - Bocheński - Kulesza (23:07),
7:2 - Kulczycki - Kostecki (32:43),
8:2 - Półtorak - Chlebda (33:57),
9:2 - Kasperek (34:33),
10:2 - Kulesza - Augustyn (34:53),
11:2 - Chlebda - Ossowski (35:57),
12:2 - Ossowski - Budzoń (37:42),
13:2 - Bocheński - Kulesza (38:34),
14:2 - Ossowski - Kasperek (39:10),
15:2 - Bocheński - Kulesza (39:52),
16:2 - Augustyn - Bocheński (41:03),
16:3 - Chodziński (42:02),
17:3 - Ligas (44:23),
18:3 - Ossowski - Kasperek (45:40),
19:3 - Półtorak - Ossowski (50:20),
19:4 - Chodziński (51:31 rzut karny),
20:4 - Kulesza - Bocheński (56:57),
21:4 - Chlebda - Budzoń (57:17),
22:4 - Kulesza – Augustyn (58:23).

Szarotka: Batkiewicz ( Karaś); Kasperek – Budzoń, Ligas – Wojtak; Ossowski – Chlebda – Głodziak, Bocheński – Kulesza – Augustyn, Półtorak.


Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Patryk Karecki

Komentarze







reklama