13.12.2016 | Czytano: 864

Oskar Kaczmarczyk: „To był dla mnie dobry trening”

Z decydowanie jeden z najbardziej emocjonujących wieczorów w tym roku już za nami. W sobotę w krakowskiej Tauron Arenie byliśmy świadkami inauguracji sezonu Mistrzostw Świata FIM SuperEnduro FIM 2016/17, wspaniałego zwycięstwa Tadka Błażusiaka (Prestige), będącego ukoronowaniem jego sportowej kariery, a także… powrotu do gry po ciężkich kontuzjach ridera klasy Junior - Oskara Kaczmarczyka.

Zanim jednak do tego doszło Kaczmarczyk musiał rozegrać zaciętą walkę przy pustych trybunach podczas kwalifikacji. Na liście startowej klasy Junior nigdy wcześniej nie było takiego przepychu. 28 nazwisk i tylko 14 z nich mogło zapewnić sobie awans do finałów. W walce o przepustkę Kaczmarczyk wykręcił 6 czas w swojej grupie, co finalnie zapewniło mu miejsce w głównych wyścigach wieczoru.


Pierwszy wyścig nie okazał się dla dosiadającego motocykla KTM 250 EXC Kaczmarczyka zbyt udany. Podczas zderzenia z Blakem Gutzeitem w sprzęcie Oskara poważnemu uszkodzeniu uległ dyfuzor, co skutkowało ogromną utratą mocy, a tym samym utrudnionym pokonywaniem przeszkód. Dzięki szybkiej interwencji zespołu Kaczmarczyka, do drugiego wyścigu mógł on już jednak przystąpić z nowym elementem wydechu.


W biegu drugim zawodników czekał start w odwróconej kolejności, co dla Oskara oznaczało start z pierwszej linii. Bieg ten okazał się najlepszym dla Nowotarżanina, który pewną jazdą i mocnym tempem przez połowę wyścigu utrzymywał się w ścisłej czołówce, nawiązując przy tym bezpośrednią walkę z prowadzącym. Po wykręceniu 6 okrążeń Kaczmarczyk wyraźnie osłabł i ostatecznie po 8 pętlach linię mety przekroczył na 10 miejscu. Wyścig trzeci potwierdził tylko pokontuzyjne ubytki w kondycji Oskara, który do padoku zjechał z 14 czasem.


Mimo to Nowotarżanin nie kryje swojego zadowolenia:
Przede wszystkim w Krakowie cieszę się z faktu, że w liczącej 28 zawodników stawce, udało mi się zakwalifikować do finałów. Biorąc pod uwagę fakt, że po kontuzji odbyłem tylko kilka treningów, by oswoić się z nowym motocyklem, to naprawdę wyczyn. W pierwszym wyścigu zabrakło trochę szczęścia, jednak z drugiego jestem bardzo zadowolony. Mimo wszystko przez pewną część wyścigu byłem w stanie ścigać się ze ścisłą czołówką. Później zabrakło sił, co w biegu trzecim jeszcze bardziej dało mi się we znaki. Po martwym okresie spowodowanym kontuzją, w dwa tygodnie niestety nie da się wszystkiego nadrobić. Miałem jednak dużo zabawy, uważam te zawody za dobry trening i myślę, że w Niemczech będzie już lepiej – powiedział Kaczmarczyk.

Do kolejnej potyczki w mistrzostwach dojdzie za niecały miesiąc w niemieckim Riesa (7 stycznia 2017).

 

na podst. mat. pasowych

 

 

Komentarze







reklama