27.09.2009 | Czytano: 1684

Wypadek przy pracy ? (+zdjecia)

- To był najsłabszy nasz występ – twierdzi kapitan „Szarotek”, Rafał Sroka. – Głupie kary ustawiły mecz. Uważam, że to był wypadek przy pracy. Nie szło patrzyć co wyprawialiśmy na lodzie przez 40 minut. Coś drgnęło w końcówce, ale było już za późno. Zapomnieliśmy, iż mecz trwa 60 minut.

Spotkanie było z podtekstami, gdyż drużynę znad morza prowadzi nowotarżanin Andrzej Słowakiewicz. On zawsze miał ambicje być najlepszy. Czy mógł się nie cieszyć, kiedy grupa przyjaciół, po meczu, nad bramą wyjściową wywiesiła transparent „Mąka wróć!!!” Popularny „Mąka”, gdy go zobaczył był cały w skowronkach. Jego drużynie jak dotychczas nie szło, ale w Nowym Targu pokazała lwi pazur i wywiozła cenne trzy punkty.

- Zwycięstwo w „jaskini lwa” cieszy – powiedział Andrzej Słowakiewicz, trener Stoczniowca. – Tym bardziej, iż odniesione zostało w dobrym stylu. Mecz dobrze się dla nas ułożył. Wykorzystaliśmy liczebne przewagi, co bardzo zdenerwowało Podhale. Nerwy nie są dobrym doradcą. Już poprzednie mecze graliśmy na styku, ale dziewiątka moich juniorów zapłaciła frycowe.

Miał powody do dumy, bo o mały włos, a zwycięstwo byłoby jeszcze bardziej okazalsze. Przecież przybysze znad morza prowadzili już 5:0 i 6:1.

- W końcówce chłopcy uwierzyli, że jest po meczu i sami sobie skomplikowali sytuację. Załapali też kilka zbytecznych kar, które wrzuciły na konia naszego rywala. Muszę pogratulować Nowemu Targowi szybkiego lodu. Dawno takiego tu nie było – zakończył zgryźliwym stwierdzeniem „Mąka”.

Trener Andrzej Słowakiewicz, znany jest z tego, że lubi mieszać składem. Tradycji stało się zadość. Szczególnie formacjami defensywnymi mieszał bezustannie. Nie to jednak zaskoczyło górali. Oni sami bezmyślnymi karami skomplikowali sobie sytuację. W 9 minucie Suur za faul na Balcewiczu otrzymał 4 minuty, a za moment dołączył do niego Ivičič i nowotarżanie przez 120 sekund musieli odpierać w trójkę ataki pięciu stoczniowców. W tym czasie Zborowski zwijał się jak w ukropie. Gdy do zakończenia kary brakowało 3 sekund Smeja strzałem z niebieskiej linii pokonał ostatnią instancję gospodarzy. Przybysze z nad morza poszli za ciosem i 14 sekund później lot krążka po strzale Mateusza Rompkowskiego zmienił Rzeszutko, a nim zatrzepotał w siatce, odbił się jeszcze od słupka. Od tego momentu górale przyspieszyli tempo swoich akcji. Pod bramką Solińskiego dochodziło do gorących spięć, ale czarny kauczukowy przedmiot nie chciał wpaść do bramki.

Kibice liczyli, że w przerwie ich ulubieńcy nastawią celowniki. Tymczasem goście wylali kubeł zimnej wody na głowy górali. W odstępie 95 sekund trzy razy umieścili krążek w bramce Podhala. W kolejnych minutach Podhale straszliwie się męczyło samo ze sobą. Atakowało, ale zbyt długo „woziło” krążek, strzały również były sygnalizowane i przeciwnik nie miał problemów z ich blokowaniem. Jeśli już strzał dotarł do bramkarza, to ten bronił z dużym wyczuciem i szczęściem. Dopiero w 38 minucie Baranyk znalazł na niego sposób. Znalazł lukę między parkanami.

- Super się dzisiaj czułem, ale nie wszystkim szło. Mieliśmy multum sytuacji, ale nie chciało wejść. Im zaś wszystko wpadało – powiedział Dariusz Gruszka.

- Największe pretensje mam do obcokrajowców, bo to oni powinni ciągnąć grę – pieklił się Milan Jančuška.

Pociągnęli, ale zbyt późno, by dogonić rywala. Jedynie zmniejszyli szyli rozmiary porażki. Mocno cisnęli w końcówce i pod bramką Solińskiego ( bronił z dużym wyczuciem i szczęściem) dochodziło do dantejskich scen. 45 sekund przed końcem Podhalanie wycofali bramkarza i równo z syreną stracili kolejnego gola.

- Katastrofalnie graliśmy – skwitował występ swojej drużyny w przelocie Milan Baranyk.

- Nikt w moim zespole nie grał – twierdzi Milan Jančuška. – Pierwsze dwie tercje to katastrofa w naszym wykonaniu. W drugiej tercji złapaliśmy 16 minut kar. Tak się nie da grać. Myśmy pomagali rywalowi, a gdy złapał wiatr w żagle, to trudno go było dogonić. Za późno rozpoczęliśmy finisz.

Podhale Nowy Targ – Energa Stoczniowiec Gdańsk 4:7 (0:2, 1:3, 3:2)
0:1 – Smeja – M. Wróbel – Furo (11:13 w podwójnej przewadze),
0:2 – Rzeszutko – Mateusz Rompkowski – Vitek (11:27),
0:3 – Vitek – Skutchan (21:07),
0:4 – M. Wróbel – Furo - Jankowski (23:12 w przewadze),
0:5 – Vitek – Skutchan – Rzeszutko (23:42),
1:5 – Baranyk – Dutka – Gruszka (37:54),
1:6 – Rzeszutko – Skutchan (43:47),
2:6 – Malasiński – Neupauer – Gruszka (46:52 w przewadze),
3:6 - Barklik – Baranyk – Suur (55:31),
4:6 – Suur – Baranyk – Bakrlik (57:22 w przewadze),
4:7 – Skutchan – Skrzypkowski (60:00 do pustej bramki).

Sędziowali: Kupiec (Oświęcim) – Smura i Kubiszewski (Katowice).
Kary: 28 – 14 min.
Widzów 800.

Podhale: Zborowski; Dutka – Suur (4), Ivičič (2) – Łabuz, Sroka (2) – D. Galant, Kret – Gaj; Baranyk (2) – Voznik (4) – Bakrlik (2), Gruszka (10) – Neupauer (2) – Malasiński, Ziętara – Bryniczka – Kmiecik, Kapica – Sulka – Iskrzycki. Trener Milan Jančuška.

Stoczniowiec: Soliński; Smeja – Skrzypkowski, Mateusz Rompkowski (2) – Maj, Kabat – Bensiewicz (2), Kwieciński; Furo (2)– Ziółkowski – Jankowski, Skutchan - Rzeszutko (2) – Vitek, Chmielowski (2) – M. Wróbel (2) – Strużyk, Balcewicz – Maciej Rompkowski (2) – Surgut. Trener Andrzej Słowakiewicz.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama