25.08.2009 | Czytano: 1385

Grać z lepszymi

Michał Dziurdzik, wielokrotny reprezentant naszego kraju i mistrz Polski w unihokeju, zbliżający się sezon rozpocznie w barwach beniaminka czeskiej ekstraligi Sokole Pardubice. Dla byłego zawodnika nowotarskiej Szarotki to drugi zagraniczny klub w karierze. Poprzednim był łotweski team Rigas Lauvas, w którym spędził miniony sezon.

To efekt świetnych występów nowotarżanina w ubiegłorocznym Pucharze Europy i w drużynie narodowej. Mimo, iż nie dysponuje świetnymi warunkami fizycznymi jest zmorą każdego unihokeisty. „Mały, ale dożarty” – mówi się o nim. W Szarotce często występował w roli ofensywnego obrońcy. Nie trzymał się kurczowo swojej pozycji. Jego rajdy skrzydłem były bardzo niebezpieczne. Fachowcy twierdzą, że jest kompletnym zawodnikiem. Chyba jest to prawda, bo w ostatnich latach zainteresowanie „Kaczorem” klubów zagranicznych jest ogromne.

Po miesiącu ciężkich treningów z nowym zespołem wpadł na kilka chwil do rodzinnego miasta. Skorzystaliśmy z okazji, by podzielił się pierwszymi spostrzeżeniami z pobytu w pardubickim klubie.

- Codziennie trenujemy. Wspólnie z kolegami wieczorem, a rano każdy ma indywidualne zajęcie – informuje Michał Dziurdzik. – Jeszcze niezbyt dobrze rozumiem się z kolegami na boisku. Potrzeba czasu dla lepszego zgrania. Niemniej w Czech Open strzeliłem dwa gole i przy tyluż asystowałem. Odpadliśmy w ćwierćfinale turnieju, co uważamy za dobry wynik. Trzeba bowiem wziąć pod uwagę, że - jak co roku - największa klubowa impreza w Europie zgromadziła na starcie mnóstwo klasowych zespołów. Na krótko zawitałem w rodzinne strony. Już praktycznie siedzę na walizkach. Pakuję manele i wyjeżdżam z drużyną narodową do Haviřova, a stamtąd wracam do… Pardubic. Przecież już 19 września ruszają rozgrywki ligowe.

Łotwa, a teraz Czechy – znalazły się na drogowskazie nowotarżanina. Poznał warunki w jakich egzystuje nasz i „ich” unihokej.

- Porównanie nie wypada na naszą korzyść - mówi z przekonaniem. – Jesteśmy daleko w tyle pod względem organizacyjnym i sportowym. W Czechach drużyna nie jest w stu procentach profesjonalna, ale niczego nie brakuje. Pod względem organizacyjnym przewyższa nawet Łotyszy. Na Łotwę pojechałem, by sprawdzić się w innych warunkach. Zobaczyć jak na tle innych unihokeistów wypadnę. Uważam, że była to dobra decyzja. Sporo zyskałem pod względem sportowym. Tamtejsza liga prezentuje wyższy poziom niż nasza i przede wszystkim gra się dużo więcej spotkań. Teraz postanowiłem podnieść sobie poprzeczkę, bo czeska ekstraklasa jest jeszcze mocniejsza. Sympatykom unihokeja nie trzeba mówić, że to światowa czołówka. Aby się rozwijać, trzeba grać z lepszymi.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama