06.09.2015 | Czytano: 1189

Kaczmarczyk dorównał gwiazdom

- Do połowy trasy ciąłem się z Grahamem Jarvisem. Niestety zepsuł mi się motocykl i musiałem gonić czołówkę. Wyprzedziłem ok. 20 jeźdźców – mówi Oskar Kaczmarczyk, który zajął 12 miejsce w Red Bull 111 Megawatt.

To spory sukces jeszcze juniora. Nowotarżan pokazał lwi pazur. W stawce wielkich gwiazd tego sportu nie spękał. Do momenty, gdy wszystko było w porządku z jego stalowym rumakiem, jechał w czołówce. Walczył ramię w ramię z niebyle kim, bo Brytyjczykiem Grahamen Jarvisem, utytułowanym jeźdźcem, który już z niejednego pieca chleb jadł. Który w swojej kartotece ma wiele wygranych ekstremalnych wyścigów. W Bełchatowie Brytyjczyk był drugi, po bardzo, ale to bardzo emocjonującym wyścigu.

- Trasa była bardzo fajna, dużo cięższa niż w zeszłym roku. Wymagała kondycji, bo przeszkoda goniła przeszkodę. Wyczerpujący rajd, ale jestem bardzo szczęśliwy. Gdyby tylko nie złośliwość przedmiotów martwych. Pod górkę zgasł mi motocykl. Nie mogłem go odpalić. Z pomocą taty udało się go uruchomić i popędziłem za uciekającymi. Goniłem, goniłem i wyprzedzałem jednego za drugim. Chyba 20 jeźdźców wyprzedziłem. Przed tym przykrym dla mnie zdarzeniu świetnie sobie radziłem na trasie. Miałem wyborny start, a potem ciąłem się z Jarvisem. Nawet nie wiem na jakiej pozycji jestem, ale jestem bardzo zadowolony. Zmęczony, ale zadowolony - komentował na gorąco Oskar Kaczmarczyk.

Tempo rajdu było zabójcze. Rywalizacja na najwyższym poziomie. Przez trzy okrążenia ponad 21-kilometrowej pętli walka toczyła się o sekundy, a dramatyczny finisz przyprawił kibiców o mocniejsze bicie serca. Jonny Walker, ewidentny faworyt, przez dłuższy okres czasu na plecach czuł oddech Szweda Joakima Ljunggrena (trzeci w wyścigu). O podium rywalizowali także zawodnicy Husqvarny - Alfredo Gomez i Graham Jarvis oraz zwycięzca wczorajszych kwalifikacji, Łukasz Kurowski (ostatecznie szósty).

Zwycięsko z tej rywalizacji wyszedł Walker. Po niesamowitym zwycięstwie podczas inauguracyjnego hard enduro The Tough One nawet na chwilę nie zwolnił tempa i stanął na najwyższym stopniu podium w Hell’s Gate, Red Bull Hare Scramble, Red Bull Romaniacs i teraz w Bełchatowie. Żeby przypieczętować swój perfekcyjny sezon Jonny potrzebuje już tylko jednego zwycięstwa podczas ostatniego przystanku tegorocznej serii hard enduro - Red Bull Sea to Sky w Turcji. To naprawdę nieprawdopodobne, że chłopak, który jeszcze kilka lat temu zarabiał na jazdę montując szyby, teraz rozdaje karty w najbardziej ekstremalnej serii.

Nas cieszy, że nie tylko Oskar świetnie radził sobie na tej ekstremalnej trasie. Tuż za nim na 13 pozycji ukończył rywalizację Andrzej Luberda. W pierwszej dwudziestce mieliśmy jeszcze dwóch górali – Mariusza Stefaniaka (16 miejsce) i Piotra Pajerskiego (18). Na 22 miejscu widnieje nazwisko Rafała Lubedry. Robert Fuła ukończył rajd na 67 miejscu, a cztery pozycje wyżej sklasyfikowany został Rafał Sutor. Pozostali nie zmieścili się w pierwszej setce.

Stefan Leśniowski
Zdjęcie facebook
 

Komentarze







reklama