11.08.2009 | Czytano: 1786

Na granicy bezpieczeństwa (+zdjecia)

Ostatnie dni były pracowite dla motocyklisty Jasia Stachonia Tutonia. Wystartował w trzech rajdach na Słowacji, zajmując odpowiednio czwarte, drugie i pierwsze miejsce.

Najpierw startował w słowackich Spiskich Vlachach, gdzie rozegrano kolejną edycję międzynarodowych mistrzostw tego kraju w klasie MX 85. W 30- stopniowym upale miał za rywali czołowych zawodników ze Słowacji, Czech, Węgier i Ukrainy oraz dwóch zawodników z Olsztyna - Michał Krech oraz Kacper Kozłowski.

- Tor był bardzo dobrze przygotowany, nawadniany przez noc poprzedzającą zawody, aby uniknąć tumanów kurzu – relacjonuje Jasiu Stachoń Tutoń. - Już podczas treningów można było zauważyć, iż stawka jest bardzo wyrównana. Piętnastu zawodników reprezentowało podobny poziom. Podczas kwalifikacji wykręciłem szósty czas okrążenia i w tej kolejności wjechałem na bramkę startową do pierwszego wyścigu.

Ze startu wyszedł na trzeciej pozycji za Dawidem Simą z Czech i Jaroslavem Majchřakiem ze Słowacji. Jechał świetnie, jednak trzy okrążenia przed metą musiał oddać miejsce na „pudle” bardziej doświadczonemu i starszemu zawodnikowi z Węgier Palowi Marco. Warto dodać, że zakopiańczyk miał niesamowite szczęście, ponieważ po minięciu mety, na czwartej pozycji, zgasł mu motocykl. Okazało się, że to nie awaria maszyny, lecz… zabrakło w niej paliwa. Minął metę na oparach. Drugi bieg ukończył na piątej pozycji. W klasyfikacji generalnej zawody wygrał Dawid Sima z Czech, a Jasiu był czwarty.

- Zadowolony jestem ze startu, ponieważ pierwsza trójka to jeźdźcy startujący w mistrzostwach Europy. Ponadto byli starsi, doświadczeni i wytrzymali fizycznie. Zaczynam wierzyć, że potrafię się ścigać z najlepszymi – powiedział.

Dzień później, na tym samym torze uczestniczył w piątej rundzie Vychodoslovensky’ego Poharu.

- Byłem zmęczony po poprzednim dniu, ale uznaliśmy z tatą, że wystartuję treningowo w ramach regeneracji. Tym bardziej, że cała czołówka, z którą ścigałem się w mistrzostwach, zrezygnowała ze startu – komentuje zakopiańczyk. – Ukończyłem zawody na 2. miejscu, oddając palmę pierwszeństwa Marcelowi Miškovi ze Słowacji. Marcel dzień wcześniej jechał tylko jeden bieg, z powodu awarii motocykla, więc był wypoczęty.

Kolejna edycja tego pucharu rozegrana została na w Širokim. Tutaj Jasiu spisał się wyśmienicie, wygrywając rajd.

- Tor urozmaicony, ośmioma skoczniami, w tym jedna o długości lotu 30 metrów, z licznymi zjazdami i podjazdami. W przerwach dodatkowo polewany i równany, aby zapewnić zawodnikom jak najlepsze warunki do jazdy, a przede wszystkim wyeliminować kurz, który przy słonecznej pogodzie stwarza niebezpieczeństwo dla jeźdźców – mówi Jan Stachoń Tutoń, który za rywali miał 25 jeźdźców.

Już kwalifikacje pokazały, że wyścig rozegra się pod dyktando Polaków - Jasia i aktualnego wicelidera mistrzostw Polski 15- latka Adama Tomiczka z Cieszyna. Zakopiańczyk wjechał na bramki startowe jako drugi, ale wygrał start. Na plecach, przez cały wyścig, siedział mu cieszynianin. Walka była niesamowita, czasem przyprawiająca o dreszcze. Zawodnicy szli łokieć w łokieć, czy to na podjeździe, czy na skoczni. Wyprzedzali się. Dwa okrążenia do mety kolizje mieli dwaj Słowacy. Sędzia przerwał bieg. Pierwszy „wymachany” został Tomiczek.

Jasiek zapowiadał rewanż w drugim biegu i…sytuacja się powtarza. Stachoń wygrywa start, a na ogonie siedzi mu Tomiczek. Walka na granicy bezpieczeństwa. Gdy do końca wyścigu pozostawały trzy okrążenia, wtedy… Na najeździe na skocznię żaden nie odpuścił. Zakopiańczyk jechał po wewnętrznej. Tomiczek jadący po zewnętrznej popełnia błąd, zahaczając kierownicą o skarpę i ląduje obok swojej maszyny. Stachoń jako pierwszy przekracza linię mety i zostaje zwycięzcą imprezy.

W obu ostatnich rajdach w klasie MX4 powyżej 47 lat uczestniczył ojciec Jasia, Józef. W kwalifikacjach wykręcił najlepszy czas. W pierwszym biegu wyszedł trzeci ze startu, i mimo naporu innych zawodników, nie dał sobie tej pozycji odebrać. Mniej szczęścia miał w drugim wyścigu. Dobrze wyszedłem ze startu, ale na w zakręcie zrobił się potworny korek.

- Aby nie wpaść w innego zawodnika zdusiłem motocykl, a ten zgasł – opowiada senior. – „Walczyłem” z nim chyba 20 sekund zanim odpalił. Byłem wtedy na 23. pozycji, lecz już po dwóch okrążeniach byłem 18. Wyścig ukończyłem na 5. pozycji.

W Širokim w kwalifikacjach zajął 6. pozycję i z tym numerem wjechał na bramkę startową. W pierwszym wyścigu wyszedł trzeci ze startu. Jechał na tej pozycji trzy okrążenia ( klasa weteran jest łączona: do 47 lat oraz i ponad 47 ), lecz potem musiał ustąpić miejsca młodszym i minął linie mety jako szósty, ale trzeci w swojej kategorii. Ten sam scenariusz powtórzył się w drugim biegu.

- Jechało mi się bardzo dobrze, chociaż niektóre skoki były naprawdę trudne – mówi. - Myślałem, że Jasiek będzie miał z nim problem, ale to ja miałem. Przed nimi miałem większy respekt. Jasiu skakał wszystkie skocznie już na drugim treningowym okrążeniu. Ogólnie jesteśmy bardzo zadowoleni ze startów. Przede wszystkim trzeba pogratulować Słowakom, za świetną organizację zawodów.

Stefan Leśniowski

Komentarze









reklama