06.10.2016 | Czytano: 3573

Witalij Semenczenko: Serce najważniejsze (+zdjęcia)

- Bez serca nie da się grać w hokeja. Musi być siła, kondycja, ale serce jest najważniejsze. Jako zawodnik stawiałem sobie zawsze najwyższe cele. Poważnie odnoszę się do sportowców, którzy nie lubią siebie w hokeju, ale hokej w sobie – powiedział Witalij Semenczenko na spotkaniu z dziennikarzami.

Prezes Agata Michalska poszukując trenera powiedziała, że musi to być człowiek, który będzie kontynuował dzieło Marka Ziętary i jednocześnie był typem zwycięzcy. Nic więc dziwnego, że padło pytanie czy Semenczenko pasuje do tego wizerunku. Ukrainiec poprowadzi zespół przynajmniej do końca sezonu.

- Mnie pasuje – odparła. – Dlaczego? Długo o tym mówić. Sytuacja nas zaskoczyła. Nie planowaliśmy zmiany szkoleniowca w tym sezonie. Trzeba był szybko reagować. Rozmowy z Witalij były krótkie i konkretne. Nie ukrywam, że w tej kwestii konsultowaliśmy się z Markiem Ziętarą. On najlepiej zna drużynę, bo budował ją cztery lata. To był typ Marka Ziętary. Uznał, że kierunek wschodni, którego jest zwolennikiem, najbardziej będzie odpowiadał drużynie. Ludzie popełniają błędy. Ziętara surowo zapłacił za swój błąd, ale bardzo dobrze przygotował drużynę. Ostatnie mecze ewidentnie to pokazały. To wynik jego ciężkiej pracy.

- Co będzie z Markiem Ziętarą, gdy kara dobiegnie końca?

Agata Michalska: - Musimy najpierw poczekać na uzasadnienie decyzji WGiD, by móc się do niej odnieść. Żeby Marek przede wszystkim wiedział co zrobić w tym temacie.

- Wracając po 17 latach do Podhala, łezka w oku się nie zakręciła? – pytanie do Witalija Semenczenko.

- Zakręciła (potwierdziła to Agata Michalska). Wcześniej byłem tutaj w innej roli, jako zawodnik, teraz- trener. Zawsze powrót na stare śmieci jest miły, chociaż rozpiętość czasu olbrzymia. Mam w Nowym Targu przyjaciela, którego często odwiedzam. W 2010 roku, gdy Podhale sięgało po mistrzostwo Polski, byłem na finałowym meczu z Cracovią.

- Zaskoczony byłeś propozycją Podhala?

- Oczywiście. Nie mogłem tak szybko zareagować, odmówiłem, bo byłem zaangażowany w nowy projekt. On pochłaniam mi sporo czasu, a jego części składowe nie były jeszcze do końca załatwione. Gdy została zakończona ostatnia sprawa podjąłem rozmowy z panią prezes. Byłem zajęty budową nowej drużyny na Ukrainie. Od zera w trzy miesiące powstał klub, z którym zaczynają się liczyć.

- Co wiesz o drużynie, którą przejąłeś? Widziałeś ją w akcji?

- Dostałem link i mogłem obejrzeć przedostanie spotkanie „szarotek”. Na żywo zespołu jeszcze nie widziałem.

- Znasz polską ligę?

- Dzisiaj z Markiem Rączką przez godzinę rozmawialiśmy na ten temat.

- Jako trener masz małe doświadczenie. Nie obawiasz się, że możesz sobie nie poradzisz?

- Nie boję się. Dobra adrenalina musi być w sporcie. Dziwnie potoczyło się moje zbycie. Chciałem być trenerem i byłem na to stanowisko mianowany, ale zawsze prezesi przesuwali mnie na generalnego menadżera. Wykonałem dwa bardzo ważne projekty. Zbudowałem dwa kluby od zera. Moi wychowankowie po raz pierwszy w historii Ukrainy zostali czempionami Białorusi. Byłem asystentem trenera w Grodnie, gdy występowaliśmy w Lidze Mistrzów.

- Jaki styl gry będziesz wyznaczał drużynie?

- To zależy od tego jak będzie grał przeciwnik. Również jak mecz będzie przebiegał. Nie można grać tylko defensywnie lub ofensywnie. Dyscyplina musi być na pierwszym miejscu. Bez serca nie da się grać w hokeja. Musi być siła, kondycja, ale serce jest najważniejsze. Jako zawodnik stawiałem sobie zawsze najwyższe cele. Poważnie odnoszę się do sportowców, którzy nie lubią siebie w hokeju, ale hokej w sobie.

Z Semenecznko w Podhalu grał kapitan Jarosław Różański. – Nasze cele się nie zmieniają. Pracy się nie boimy. Sam jestem ciekaw jak będzie. Dużo się nie zmieni w porównaniu z pracą Marka Ziętary, a jeśli już to na dobre – odparł kapitan „szarotek”.

- Będziemy się poznawać i współpracować – zapewnił Marek Rączka.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Szymon Pyzowski
 

Komentarze







reklama