21.07.2013 | Czytano: 2064

Gdzie dwóch się bije(+zdjęcia)

W sobotę rozegrano pierwsze trzy finały do lat 23 mistrzostw globu w kajakarstwie górskim. Na torze w Liptowskim Mikulaszu świetnie wypadli nasi kanadyjkarze. Andrzej i Filip Brzezińscy wywalczyli bowiem najniższe podium, ale nie otrzymali medalu. Odebrał im ICF jeszcze przed startem. Tuż za podium uplasowały się jeszcze dwie polskie osady, a szósty w K-1 był Rafał Polaczyk.

- Co mogą czuć nasi najlepsi, trzeci na świecie kanadyjkarze, którzy przygodę zaczynali na Dunajcu w Krościenku? – pyta mistrzyni świata, Maria Ćwiertniewicz. - Wypłynęli na wielkie wody, zdobywali największe sukcesy w młodej karierze. Kilkanaście dni temu zajęli 6 miejsce w seniorach w mistrzostwach Starego Kontynentu w Krakowie. Do mistrzostw świata przygotowywali się po drugiej stronie Tatr. Byli faworytami do złota, ale wielcy tego świata, czyli ICF na czele z Richardem Foxem, pozbawili ich medalu jeszcze przed startem. Ze swoim bólem przyłączają się do apelu RATUJMY C-2... Ratujmy i walczmy. Polski zespół K-1 wywalczył srebrny medal, ale zdaniem trenera kadry, mieli szanse na złoto i… Złożyli protest, który okazał się wielką wpadką. Do 2 pkt. karnych dołożono im 50 i tak to, na własne życzenie pozbawili się medalu. Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada. Kulisy mówią, że Polacy złożyli, bo francuska załoga nie płynęła w kolejności - a, b, c - co jest niezgodne z regulaminem. Francuzów pozbawiono złota, Polaków srebra, a skorzystali na tym Niemcy, którzy wdrapali się na najwyższy stopień podium. Gdzie się dwóch bije tam trzeci korzysta. Kiedy nauczymy się bronić swoich spraw? Tu nie trzeba być lubianym, tu trzeba być skutecznym i mieć siłę przebicia. Nasi trenerzy i prezesi zbyt zachowawczo podchodzą do poważnych problemów. Już od kilku lat nie potrafimy walczyć o swoje, a jak już się upominamy, to wygląda to tak, jak gdybyśmy przepraszali, że żyjemy. Weźmy się do roboty i walczmy, o to co wywalczone na torze. Nie rozdajmy uśmiechów i biernie się przyglądajmy, temu, co nam odpływa. W połowie września czekają nas mistrzostwa świata seniorów w Pradze. Uczmy się na błędach, wyciągnijmy wnioski, walczmy skutecznie o nasze prawa. Nie bądźmy za grzeczni, bo to jest nie zabawa w piaskownicy.

Wróćmy do występu dwójek kanadyjek. Pierwsza na starcie stanęła para Michał Wiercioch i Grzegorz Majerczak. Startujące przed nimi osady, Brazylijczycy i Brytyjczycy, wypadły blado. Pierwsi nie ukończyli, drudzy zaliczyli aż 8 punktów karnych. Polacy popełnili błąd dotknięcia bramki, ostatniej, i z wynikiem 120,04 objęli prowadzenie. Jedną z bramek ominęli startujący po nich Francuzi, a po nich na trasę wyruszyli - Dariusz Chlebek i Dominik Węglarz. W drugiej części toru dotknęli dwóch bramek, ale z wynikiem 119,54 objęli prowadzenie przed kolegami z reprezentacji. Po występie kolejnego francuskiego duetu na prowadzeniu wciąż były dwie polskie osady, a mieliśmy jeszcze w zanadrzu szóstą parę tegorocznych mistrzostw Europy seniorów, Filipa i Andrzeja Brzezińskich. Polacy popłynęli brawurowo i mimo 4 karnych sekund, aż o prawie 3 sekundy wyprzedzili Chlebka i Węglarza. Na czele były więc trzy polskie osady, a na starcie pozostały już tylko trzy czeskie duety. Niestety Jonas Kaspar i Marek Sindler poprawili wynik Brzezińskich o 0,35 sekundy i objęli prowadzenie. Chwilę później ich wynik o 0,32 sekundy pobili Lukas Rohan i Adam Svoboda, a na starcie pozostali faworyci, Ondrej Karlovsky i Jakub Jane. Już na początku zaliczyli trzy dotknięcia bramek i złapali 6 karnych sekund. W końcówce popełnili jeszcze jeden błąd i nie wyprzedzili żadnej z polskich osad, zajmując siódme miejsce. Filip i Andrzej Brzezińscy mogli się więc cieszyć z trzeciego miejsca, mimo że sędziowie dodali im jeszcze dodatkowe 2 sekundy kary.

W gronie finalistów K-1 mieliśmy jeszcze Rafała Polaczyka, który w półfinale zajął wysokie czwarte miejsce. Jako pierwszy granicę 100 sekund złamał Francuz Mathieu Biazizzo, który mimo 2 karnych sekund uzyskał wynik 98,85. Startujący po nim Słowak Martin Halcin wynikiem 98,07 był nowym liderem. Największa nadzieja Czechów, Jiri Prskavec, uzyskał czas 98,17 i zajmował trzecie miejsce. Sędziowie anulowali bowiem karę dla Francuza i to on był na prowadzeniu. Tuż po Czechu wystartował Polaczyk, uzyskał czas 98,66, ale z powodu dotknięcia jednej z bramek zajmował dopiero piąte miejsce. Czołowa trójka półfinałów spisała się słabo, ani jeden z nich nie wskoczył pierwotnie na podium. Dopiero po analizie przejazdu Włocha Giovanniego de Gennaro okazało się, że jednak nie dotknął bramki i zdobył brązowy medal. Mistrzostwo wywalczył Biazizzo, srebro Prskavec. Początkowo na drugiej pozycji był Halcin, ale arbitrzy dopatrzyli się jednego dotknięcia bramki i spadł na czwarte miejsce. Polaczyk zakończył rywalizację na szóstej pozycji ze stratą 3,81 sekundy do zwycięzcy.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Maria Ćwiertniewicz

Komentarze







reklama