O Andrzeju Słowakiewiczu. Nasz portal jako pierwszy, jeszcze podczas trwania toruńskich mistrzostw świata, informował o przeprowadzce „Mąki” do Gdańska. Oczywiście byli tacy, którzy kwestionowali nasze informacje, jak choćby hokej. net ( znany z tego, że kopiuje bez pozwolenia ze wszystkich stron i…podaje swoje źródło; dowodów mnóstwo, nie tylko z naszego portalu), który po trzech tygodniach bezczelnie potrafi napisać, że „dowiedzieliśmy się nieoficjalnie”. To mogą robić tylko pseudo- dziennikarze, nie potrafiący uszanować pracy innych.
Andrzej Słowakiewicz, po podpisaniu dwuletniego kontraktu wrócił w rodzinne strony, by załatwić prywatne sprawy. Zabraliśmy mu kilka minut bezcennego czasu na rozmowę. Z chęcią to uczynił dla www.sportowepodhale.pl
- Na pewno żal opuszczać rodzinne strony, ale miałem być bezrobotnym? – pyta. - Z Nowego Targu nie otrzymałem żadnej propozycji, a napłynęły z innych klubów. Ta z Gdańska najbardziej była ciekawa i ją przyjąłem. W Stoczniowcu jest sporo młodzieży, która znajduje się w czołówce krajowej w każdej kategorii wiekowej. To wyzwanie dla mnie. Będę miał możliwość pracować na przyszłość polskiego hokeja. Przekazywać swoje trenerskie doświadczenia zdobyte na niemieckich i polskich taflach. To mnie mobilizuje.
- Dlaczego z tego bogatego doświadczenia trenerskiego i menadżerskiego nie chcą skorzystać w Nowym Targu?
- Dobre pytanie. Środowisko nie jest zbyt przychylne swoim. Tak bym to określił, bo nie chodzi to tylko o moją osobę. Z wielkim bagażem umiejętności i doświadczeń jest Walenty Ziętara czy Wiktor Pysz. Wszyscy odnosiliśmy sukcesy, ale…bardziej jesteśmy doceniani poza domem. Nawet zagranicą. Przecież wspólnymi siłami moglibyśmy zbudować solidny dom hokejowy. Hokejem nie powinni zajmować się ludzie przypadkowi, a ci którzy wyrośli z niego, wychowali się w sportowej społeczności, czują sport i wiedzą jak to się robi. W nowotarskim piekiełku dla ludzi, którzy mają coś do powiedzenia i nie dają się naginać, nie ma miejsca. Podam przykład z piłki nożnej z Bayernu Monachium. Potęgę tego klubu budowali swoi ludzie, byli zawodnicy, którzy dzisiaj są trenerami, menedżerami… Pracują z wiekiem zaangażowaniem, bo to był klub, w którym się wychowali i na zawsze pozostanie w ich sercu. Żaden obcy tego nie zapewni. Ojciec, czy matka nie dadzą przecież zrobić krzywdy swojemu dziecku.
- Kiedyś tak było w Podhalu. Była to jedna wielka rodzina. Bez tajemnic i zawsze otwarta na każdego, kto do tego klubu przyszedł o każdej porze dnia.
- Tak było, ale…minęło. Jeszcze nie tak dawno Fundacja, który ratowała hokej w Nowym Targu, była takim hokejowym lobby w mieście, z którą każdy musiał się liczyć. Każdy członek tej organizacji miał nakreślone zadania do wykonania, według swoich umiejętności i możliwości. Teraz środowisko bardzo ciężko zintegrować. Mamy Klub Olimpijczyka, w którym są znane nazwiska, które powinny - tak ja to jest w świecie - być wizerunkiem klubu. Oni dzisiaj są bardziej rozpoznawali na lodowiskach niż przedstawiciele Wojasa. To oni mogą dla promocji tej dyscypliny sportu wiele zdziałać. Na pewno więcej niż okresowi działacze. Naprawdę brak mi w środowisku hokejowym Nowego Targu takiej spontaniczności jaka była dawniej.
- Prezes Stoczniowca postawił przed tobą i drużyną jakieś cele?
- Pierwszym celem jest wprowadzenie jak największej liczby młodych graczy. Trzeba myśleć o przyszłości polskiego hokeja, bo niedługo nie będzie miał kto grać w reprezentacji. Żaden talent nie może być stracony. Każdy musi dostać szansę. Kadra liczy 30 zawodników. Celem jest zajęcie nie gorszego miejsca niż w minionym sezonie. Łatwo nie będzie, bo z zespołu odeszli reprezentanci kraju. Niemniej jest w Gdańsku dobry „towar”. Oglądałem finał mistrzostw Polski juniorów z udziałem gdańszczan i widać, że zawodnicy sporo już umieją i są zaangażowani maksymalnie w to co robią. Takiej walki nie widziałem w większości spotkań PLH. Obecnie zawodnicy przechodzą badania, a od poniedziałku rozpoczynamy zajęcia, które potrwają do 12 lipca. Po tygodniu wolnego wychodzimy na lód.
Stefan Leśniowski
Najbarwniejsza postać opuściła Podhale
Krajobraz nowotarskiego hokeja zubożał. Opuszcza go najbarwniejsza postać. Na jego wizytę codziennie wielu czekało w biurze MMKS. Bo też potrafił jak nikt rozbawić towarzystwo, nieraz podpuścić, z „wiernego Tomasza” wszyscy mieli ubaw, nieraz tygodniami. Ale taki był, jest i będzie. Można różnie o nim mówić, ale jednego odmówić mu nie można - pasji i serca do hokeja. Bez niego nie mógłby żyć. Wszędzie go pełno, z wykresami, książkami z nowinkami taktycznymi. Laptop pełen hokejowych programów. O kim mowa?
