10.03.2012 | Czytano: 1050

Nadzieje umiera ostatnia(+zdjęcia)

- Uważam, że to nie koniec rywalizacji. Będziemy walczyć do końca i jeszcze wrócimy do Nowego Targu – powiedział po drugiej przegranej z Toruniem trener Podhala, Jacek Szopiński. No cóż, nadzieja umiera ostatnia.

Tylko czy są realne przesłanki, by wierzyć w odbudowę Podhala? Co można poprawić w 48 godzin? - Może przyjdzie skuteczność. Torunianie są w kontrach groźni, może uda się przed nimi zabezpieczyć. Jak nie idzie, to nie idzie. Może wreszcie do nas uśmiechnie się szczęście – bronił się Jacek Szopiński, który zapewne stracił kolejnych trzech graczy, którzy sfrustrowani w końcówce meczu złapali trzy kary meczu.

Utwierdzał go w tym, nie widomo czy nie z kurtuazji, drugi trener torunian, Tomasz Jaworski. – Z Zagłębiem mieliśmy u siebie piłkę meczową i jej nie wykorzystaliśmy. Play off rządzi się swoimi prawami – powiedział.

Podhale, podobnie jak dzień wcześniej, rozpoczęło spięte i na efekty nie trzeba było długo czekać. Dwa błędy obrońców, z których jeden skutkował wykluczeniem z gry i przewagę goście wykorzystali. Bomastek wykorzystał fakt, iż Rajski nie zdołał przemieścić się i krążek odbiwszy się od pleców bramkarza wylądował w siatce. Jeszcze przez moment torunianie szaleli, a potem coraz lepiej grały „Szarotki”. Brakowało im jednak ostatniego podania i chłodnej głowy pod bramką Plaskiewicza. Ćwikła, najbardziej aktywny gracz górali, miał dwie szanse na wyrównanie.

– Cóż z tego, że robimy dużo wiatru, jak nie przynosi to efektu bramkowego. Jak sobie sami nie strzelą gola, to my tego nie zrobimy – to ocena kibica do tego, co działo się w drugiej odsłonie. Nowotarżanie przeważali, ale w ich akcjach ofensywnych więcej było dymu niż ognia. W decydujących momentach gospodarze podejmowali nietrafne decyzje, albo strzały były sygnalizowane i bramkarz zawsze był dobrze ustawiony, albo oddawane z ostrego kąta. Niemniej było kilka okazji, po których krążek powinien zatrzepotać siatce. Wtedy jednak „guma” mijała światło bramki, bądź, jak po strzale Różańskiego (28 min.), kapitalną interwencją popisał się Plaskiewicz. Skuteczność górali wołała o pomstę do nieba. Torunianie zagrali destrukcyjnie i wyprowadzali kontrataki. Dodajmy bardzo groźnie i wszystkie kończone strzałami.

Gospodarze na początku trzeciej tercji dwukrotnie grali w przewadze, ale zachowywali się jakby w życiu tego elementu nie ćwiczyli. Dwa razy wybili krążek na uwolnienie! Jak się rozgrywa przewagi pokazali im goście. W meczu mieli cztery i wykorzystali trzy, dwie w ostatniej tercji. Iskierkę nadziei serca kibiców wlał w 52 min. Kmiecik, ale na krótko. Mecz zakończyły bokserskie pojedynki.

- Biliśmy głową w mur – przyznaje kapitan „Szarotek”, Rafał Dutka. – Byliśmy dobrze przygotowani fizycznie i psychicznie, ale nic nam nie wychodziło. Straciliśmy trzy gole w przewadze, a sami nie potrafiliśmy tego handicapu wykorzystać. Musimy nad tym popracować. Chcemy szybko zapomnieć o porażce i wierzę, że jeszcze zdołamy odwrócić losy tej serii.

- Pierwsza tercja pod nasze dyktando, w drugiej Podhale dostało się do tempa, śmielej zaatakowało, ale Plaskiewicz go zatrzymał. W ostatniej części gry udało nam się wybronić dwie przewagi, a strzelony gol nas uspokoił. Cieszymy się, że zachowaliśmy dużo sił, które w końcówce rozstrzygnęły o losach spotkania – powiedział Tomasz Jaworski.

- Mieliśmy problemy z pokonaniem Plaskiewicza – twierdzi Jacek Szopiński. – Za nerwowo graliśmy, brakowało zimniej krwi, by celnie przymierzyć. Za łatwo traciliśmy gole. Po prostu zabrakło nam farta.

- Przykro mi za zachowanie kibiców za naszym boksem – mówi Milan Baranyk. – Wiem, że Podhale jest w trudnej sytuacji, może spaść do pierwszej ligi, ale ja wykonuje swoją pracę. Przecież nie będę siedział na ławce, bo przyjechałem do Nowego Targu. Chciałem tutaj grać, bo tutaj mam mnóstwo przyjaciół. Nie moja wina, że gram, tam gdzie gram. Działacze Podhala winni mi byli pieniądze, mieli zadzwonić, ale nikt się nie odezwał. Tymczasem ktoś rozsiewa plotki o niebotycznej kwocie, której zażądałem za grę. To nieprawda.

MMKS Podhale Nowy Targ - Nesta Karawela Toruń 1:3 (0:1, 0:0, 1:2)
0:1 Bomastek (Bluks, Gaisins) 3:35 w przewadze,
0:2 Bluks (Baranyk, Bomastek) 47:10 w przewadze,
1:2 Kmiecik (Neupauer, Różański) 51:49,
1:3 Koseda (Gaisins, K. Kalinowski) 58:09 w przewadze.

Sędziowali: Pachucki (Gdańsk) – Matlakiewicz (Sosnowiec) i Kasprzyk (Bydgoszcz).
Kary: 90 ( w tym kary meczu dla K. kapicy, Sulki i Ćwikły) – 70 ( w tym kary meczu dla Bluksa i Porębskiego) min.
Widzów 1000.
Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 1:2.

MMKS Podhale: Rajski – Dutka, Sulka, Różański, Neupauer, Kmiecik – Łabuz, Landowski, Bomba, Jastrzębski, Ziętara –R. Mrugała, K. Kapica, Michalski, Wielkiewicz, Ćwikła – Szumal, Puławski, Olchawski. Trener Jacek Szopiński.
Nesta: Plaskiewicz – Bluks, Gaisins, Bomastek, K. Kalinowski, Baranyk – Smeja, Koseda, Wróbel, Ziółkowski, Jankowski – Porębski, Lidtke, Dziegiel, Kuchnicki, Marmurowicz – Chrzanowski. Trener Jaroslav Lechocky.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama