11.02.2012 | Czytano: 1517

Debiut Czuya w CHL

W nocy z piątku na sobotę, uciekinier z Podhala, Kelly Czuy zadebiutował w ligowym meczu ligi CHL, w zespole Rapid City.

Jego drużyna przegrała z Missuri 3:2 (0:0, 3:1, 0:1), a były zawodnik „Szarotek” asystował przy pierwszej bramce zdobytej przez Collina Cicerlliego. Oddał trzy celne strzały w meczu, a w statystyce +/- widnieje cyfra +1.

Wyjazd Czuy świetnie przygotował. Jak widać pojechał na gotowe. Już tydzień temu coś było na rzeczy, kiedy sprzedał w komisie auto, kupił klatkę dla „Reksia”, psa, którego znalazł na ulicy, zaszczepił go, wyrobił mu „paszport”. A ponieważ nie jechał pociągiem, to bilet również musiał mieć wcześniej wykupiony. Robił, więc dobrą minę i okłamał trenera, który trzy godziny przed jego ucieczką pytał się go czy wszystko jest w porządku. Odpowiedź brzmiała OK.

Odnoszę wrażenie, że ucieczki, to oprócz gry w hokeja, specjalność Kanadyjczyków. Nie jest pierwszym, który pod osłoną nocy, ukradkiem ucieka. Czyżby brak im było odwagi wprost w oczy powiedzieć o swoich zamiarach?

Prekursorem ucieczek był David Lemanowicz, bramkarz, z polskimi korzeniami. W 1995 roku draftowany był przez Florida Panthers. Nigdy jednak nie zgrał z NHL. Na pierwszej konferencji prasowej w stolicy Podhala zaskoczył wszystkich kaskiem z namalowaną szarotką, w barwach Podhala, białym orłem z drugiej strony oraz zapowiedzią, że chce dostać się do reprezentacji Polski. Po niespełna trzech miesiącach, po obcięciu mu sumy kontraktowej o 75% za słabe występy, nocą opuścił Nowy Targ.

Nie wiemy czy Czuy się z nim kontaktował, ale metody iście podobne. Podobny też kierunek lotu, Monachium. Sprzętu nie spakował zaraz po treningu, tylko wieczorem. Przed godziną 21 po raz drugi zjawił się w szatni, by spakować się. Potem jeden z byłych już kolegów z drużyny odwiózł go do Krakowa. Wcześniej strzelili sobie pamiątkowe fotki. Już w ubiegłym sezonie, kiedy pierwszy raz opuszczał góralski zespół, działacze powinni bardzo uważnie podpisywać z nim kontakt. Nie u wszystkich wzbudzał zaufanie. Ci, którzy mu nie wierzyli, dzisiaj triumfują.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama