06.02.2012 | Czytano: 1625

Kapitan w szpitalu (+ zdjęcia)

Siatkarzy z Czarnego Dunajca, którzy występują w czwartej lidze czekał trudny wyjazdowy pojedynek z liderem. Była to już konfrontacja w rundzie finałowej, a więc każdy punkt na wagę złota. Górale nie chcą poprzestać li tylko na samym awansie do rundy finałowej, ale marzy im się „pudło”, a nawet awans do wyższej ligi.

Aspiracie i ogromne możliwości potwierdzili w Bobowej. Gospodarze zmobilizowali optymalny skład, jakby przeczuwali, że z góralami nie będzie przelewek. Trzeba przyznać, iż gospodarze pokazali wszystkie walory, z jakich słyną - wszechstronność ustawień, kombinacja gra, a wszystko poparte sporym doświadczeniem, mimo młodego wieku.

- Na szczególną pochwałę zasługuje gra rozgrywającego (Kosiek) i środkowego (Steinhoff), którzy przy bardzo dobrym przyjęciu, "siali zamęt" w naszych szeregach – mówi Dawid Bulanda. - Steinhoff był praktycznie nie do zatrzymania. Prym w naszym zespole natomiast wiedli atakujący Gut, który nie raz pokazał jak się atakuje z pierwszej strefy oraz przyjmujący Budz, atakujący prawie każdej piłki wysoko i mocno. Filar drużyny.

Pierwszy set bardzo wyrównany, a o jego losach decydowała zagrywka. Goście prowadzili 15:11 i wtedy trener gospodarzy na zagrywkę wysłał syna. Jego zagrania okazały się zabójcze dla gości, którzy stracili sześć punktów z rzędu. Przy stanie 17:15 udało się zrobić przejście. Tym razem Łowas świetnie serwował i wyprowadził górali na prowadzenie 18:17. Końcówka seta to zażarta walka, punkt za punkt. Z tej wymiany zwycięsko wyszli gospodarze, którzy wygrali seta na przewagi.

Drugi set to już dominacja przyjezdnych. Świetna zagrywka, bloki, dobre przyjęcie, a w konsekwencji udane ataki.

- Uwierzyliśmy w siebie. Zdaliśmy sobie sprawę, że można powalczyć o wygraną – mówi Dawid Bulanda. - Chociaż w trzeciej partii szczęście się od nas odwróciło. Siadło przyjęcie, gra się nie kleiła. Zachowawcza zagrywka dała się rozszaleć parze Kosiek-Steinhoff, która przy dobrym przyjęciu była nie do zatrzymania. Na przerwie jeszcze się motywowaliśmy, żeby dobrze wejść w kolejny set. Udało się doprowadzić do stanu 23:19, ale więcej punktów nie zdobyliśmy. W czwartej partii doszło do nieprzyjemnej dla nas sytuacji. Nasz "mentor", kapitan i duch zespołu Karol Majewski, skacząc do bloku niefortunnie został mocno uderzony piłką w twarz. Trafiła w lewe oko. Z podejrzeniem uszkodzeń siatkówki oraz krwotokiem wewnątrz gałki ocznej, został odwieziony do szpitala w Gorlicach. Lekarze stwierdzili wstrząśnienie siatkówki oka. Po konsultacjach z ordynatorem jest jednak szansa, że szybko zostanie wypisany. Zmiennik Łowas nie tylko nękał rywali zagrywką , ale także w ataku prezentował się dobrze. Kilka błędów sędziowskich w końcówce wzburzyło nas na korzyść i wygraliśmy 27:25.

Decydujący set rozpoczął się wyśmienicie dla gospodarzy, którzy prowadzili 6:2, a zmiana stron nastąpiła przy stanie 8:4. Potem coś drgnęło w grze górali. Doprowadzili do stanu 10:9, jednak w końcówce popełnili kilka błędów w przyjęciu, dograniu piłki i zeszli pokonani.

- Spotkanie na wysokim poziomie jak na czwartą ligę – mówi Dawid Bulanda. - Mecze w finałowej szóstce zapowiadają się na zacięte. Będziemy starali się zakończyć sezon na „pudle”. Następny mecz już 11 lutego z Tarnowem siebie. Zapraszamy.

LKS Bobowa - TS Podhalański 3:2 (27:25, 16:25, 25:19, 25:27, 15:10)
TS Podhalański: Gut, Majewski, Budz, Łowas, Kapuściak, Apostoł, Mrożek, Kroma, Bulanda, Dziedzic, Kudasik.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia nadesłał Dawid Bulanda 

Komentarze







reklama