27.01.2012 | Czytano: 1313

Kalkulacje wzięły w łeb(+zdjęcia)

Krakowska wiktoria poprawiła nastroje w nowotarskim zespole. Przerwana została passa 17 z rzędu przegranych. Kibice liczyli, że ich ulubieńcy pójdą za ciosem.

- Wygrać z Sosnowcem oraz Toruniem we wtorek i opuszczamy ostatnie miejsce – kalkulowali. Marzenia wzięły w łeb, tafla chciejstwo zweryfikowała.

- Kraków to już historia – powiedział Jarosław Różański. – To były dwa różne mecze. Dzisiaj zawiodła skuteczność. Nic nie chciało wejść.

Początek spotkania potwierdzał optymistyczne prognozy. Górale rzucili się na rywala, niczym wygłodniałe lwy, chcąc jak najszybciej zranić napastnika. Co nagle to po diable – mówi przysłowie. Toteż w poczynaniach miejscowych sporo było nerwowości. W akcjach ofensywny więcej było dymu niż ognia. Myliłby się ten, kto zakładał, iż sosnowiczanie będą schowani za podwójną gardą. Przyjęli wymiany ciosów, a w miarę upływu czasu zagrali wysokim pressingiem, przeszkadzając góralom w wyprowadzeniu krążka z własnej tercji.

Podhale nie grało tego, co w poprzednich konfrontacjach z możnymi ligi. Widać, że nowotarżanie lepiej czuję się w kontrataku, niż w prowadzeniu gry. Ponadto pressing sprawiał im mnóstwo kłopotów. Akcje często były rwane, krążek nie docierał do adresata.

- Ospale rozpoczęliśmy spotkanie – twierdzi Piotr Kmiecik. – Trudno było nam wrócić na właściwie tory, bo zagraliśmy otwarty hokej. Mieliśmy trudności ze skonstruowaniem akcji od własnej tercji. Musimy pracować nad własnym stylem gry. Wygląda na to, że lepiej czujemy się w grze z kontry z lepszymi zespołami. Musimy uporządkować swoją grę, bo z drużynami nam równymi przegrywamy w Nowym Targu. Na pewno też znaczenie ma krótka ławka. Sił ubywa, tym bardziej, gdy rywal gra na cztery pełne formacje.

Sosnowiczanie w 1 minucie mogli objąć prowadzenie. Krążek po strzale Golca był już za plecami Rajskigo, ale jakimś cudem trafi w tył łyżwy golkipera i wyszedł w pole. Potem Kuc ( 7 min.) ostemplował słupek. Z drugiej strony sytuacje mieli - Czuy, Ziętara, Michalski i Bomba. Prowadzenie objęli goście, po sprytnym zagraniu Hornego do Białka i ciszyli się nim zaledwie 31 sekund. Uderzenie z niebieskiej linii Gacka strącił Szumal, myląc Szydłowskiego.

Ostatnia instancja gości była bohaterem drugiej tercji, która przerwana została 3 minuty i 16 sekund przed syreną, ponieważ uszkodzona została reklama. Jego świątynia była jak zaczarowana, nawet do opuszczonego przez niego stanowiska „guma” nie chciała wpadać (Czuy, Kmiecik). Inna rzecz, że Podhale grało bardzo nerwowo. Zagłębie po szybko zdobytym golu ( na raty Szewczyk) grało spokojnie i rozsądnie. Z upływem czasu gospodarze zaczęli popełniać błędy przy rozgrywaniu krążka przez obrońców. Sulka i Landowski sprezentowali „gumę” odpowiednio Kucowi (30 min .) i Kosteckiemu (34 min.). Obaj nie wykorzystali sytuacji sam na sam.

Odczarowano Szydłowskiego w 45 min, gdy górale grali w przewadze. Ziętara otrzymał prostopadłe podanie przez 2/3 lodowiska i sytuacji sam na sam nie zmarnował. Odpowiedź gości była natychmiastowa. Błąd w defensywie i Dołęga uciszył kibiców. W 51 min. goście wykorzystali przewagę liczebną. R. Mrugała nie upilnował Golca.

- To był przełomowy moment meczu - mówi trener Podhala, Jacek Szopiński. – Kara Wielkiewicza, to pokłosie młodości, gorącej głowy. Rywal odskoczył nam wtedy na dwie bramki, pogoń była utrudniona. Ciężko się goni w tak wyrównanym meczu ze stanu 2:4.

Przepiękne trafienie Czuya w 55 min. z dystansu (krążek odbił się o słupka nim zatrzepotał w siatce), wlało nadzieję w serca miejscowych kibiców. 64 sekundy przed końcem Różański był zahaczany i nie trafił do pustej bramki. Za to równo z syreną Twardy posłał krążek do opuszczonej przez Rajskiego bramki.

- Czy byłem zahaczany? To już nie ma znaczenia – odparł Jarek Różański.

- Podjęliśmy walkę, bo rywal zagrał agresywnie. Mecz zacięty, wyrównany. Więcej zimnej krwi wykazaliśmy w sytuacjach podbramkowych – powiedział trener Zagłębia, Mariusz Kieca.

- Chcieliśmy dobrze zabezpieczyć bramkę – twierdzi szkoleniowiec „Szarotek”, Jacek Szopiński. – Być może zagraliśmy asekuracyjnie, ale gra się tak, jak przeciwnik pozwalał. Zagłębie nie pozwalała na wiele. Przegraliśmy, bo popełniliśmy zbyt dużo błędów defensywie. Natomiast nerwowo graliśmy pod bramką przeciwnika. Marnowaliśmy doskonale sytuacje. Zawodnicy spalali się w sytuacjach podbramkowych, nie potrafiliśmy trafić nawet w czysty krążek do pustej bramki. Nie składamy broni. Te najważniejsze mecze jeszcze przed nami. Liczę, że dojdą do składu kontuzjowani gracze. Już w we wtorek w Toruniem powinni być do mojej dyspozycji Rafał Dutka i Sebastian Łabuz. Trudno bowiem wymagać od 15 zawodników, w dodatku juniorów, by grało bezbłędnie. Co się tyczy Mariusza Jastrzębskiego, to nie widomo czy wróci do zespołu. Badania wykazały przepuklinę kręgosłupa, a więc podobny uraz, jakiego nabawił się Dominik Cecuła.

Popularny „Jastrząb” jedynie na własną odpowiedzialność może zgrać. Musi sam zdecydować, punkty, czy zdrowie ważniejsze.

- Zdrowie jest bardzo ważne – twierdzi nasz ekspert Jacek Kubowicz. – Sytuacja kadrowa w drużynie jest jednak tragiczna. Gdyby 3-4 zawodników mogło go zastąpić, to można się kurować. Gdybym ja miał podjąć decyzję, to byłaby ona na tak, dla grania. Co do meczu, to mieliśmy go wygrać. Nawet imprezkę z tej okazji przygotowaliśmy (śmiech). Na wyniku zaważyła marna skuteczność. Gdybyśmy nie mieli tylu sytuacji, w tym do pustej bramki, to powiedziałbym, że o przegranej zadecydowały błędy w obronie. Tymczasem powinniśmy wygrać minimum jedną bramką.

MMKS Podhale Nowy Targ – Zagłębie Sosnowiec 3:5 (1:1, 0:1, 2:3)
0:1 Białek (Horny) 8:46,
1:1 Szumal (Gacek) 9:17,
1:2 Szewczyk (Zdenek) 21:01,
2:2 Ziętara ( Czuy) 44:58 w przewadze,
2:3 Dołęga (Szewczyk) 45:35,
2:4 Golec (Kuc, Kostecki) 50:52 w przewadze,
3:4 Czuy (Sulka) 54:31,
3:5 Twardy (Zachariasz) 60:00 do pustej.

Sędziowali: Dzięciołowski (Bydgoszcz) – Kasprzyk (Toruń), Matlakiewicz (Sosnowiec).
Kary: 6 – 8 min.
Widzów 1200.

MMKS Podhale: Rajski – K. Kapica, Sulka, Różański, Czuy, Ziętara – W. Bryniczka, R. Mrugała, Kmiecik, Neupauer, Michalski – Landowski, Gacek, Bomba, Wielkiewicz, Szumal – Ćwikła. Trener Jacek Szopiński.
Zagłębie: Szydłowski – Kuc, Duszak, Golec, Twardy, Kostecki – Działo, Cychowski, Dołęga, Zdenek, Szewczyk – Jaskólski, Kostromitin, Kisiel, Horny, Białek – Banaszczak, Kurz, Podsiadło, Zachariasz, Ślusarczyk. Trenerzy: Mariusz Kieca i Krzysztof Podsiadło.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama