- Na pewno jesteśmy bardziej zadowoleni z tego punktu, bo każdy punkt zdobyty w meczu wyjazdowym przez beniaminka cieszy. W drugiej połowie mieliśmy optyczną przewagę, jednak nie udało się tego wykorzystać. Ładne strzały oddali Fałowski i Hałgas. Ale gospodarze też strzelali, po jednym z takich uderzeń piłka trafiła w poprzeczkę. W końcówce Komorek umieścił piłkę w siatce, lecz sędzia dopatrzył się spalonego. Cieszymy się z tego jednego oczka i będzie wracać do domu w dobrych nastrojach - skomentował po spotkaniu trener Lubania, Marek Żołądź.
- Przed meczem przeanalizowałem grę Łysicy i doszedłem do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie gra jednym napastnikiem. Dlatego w pierwszym składzie zagrał tylko Walczak-Wójciak, tuż za jego plecami ustawiłem Komorka, który miał robić zamieszanie w polu karnym Łysicy. Tak też było, Rafał zagrał bardzo dobrze i uprzykrzał życie obrońcom gospodarzy. W drugiej połowie grał już on na swojej klasycznej pozycji, jego występ był bardzo dobry. Obawiałem się, że gospodarze rzucą się od pierwszego gwizdka do ataku. Ostatnio grali kiepsko, zmienili trenera (Dąbrowski za Andułę - red.), więc chcieli wygrać za wszelką cenę. To jednak im się nie udało - dodał szkoleniowiec Lubania.
Łysica Bodzentyn - Wolski Lubań Maniowy 0-0
Sędziowali: Piotr Rybus oraz Krzysztof Dywan i Marcin Sprzęczka (Kielce).
ŁYSICA: Dymanowski - Sadłowski, Ubożak, Baczewski, Zięba, Boguszewski (70 Hajduk), Gryz, Malec, Barucha (46 Czarnecki), Wojtal (80 Michta), Wilk.
LUBAŃ: Hładowczak - Anioł, Babik, Gąsiorek, Górecki, Komorek, Gogola, Hałgas (85 Krzystyniak), Gołdyn (70 Bachleda), Lizak (85 Mikoś), Walczak-Wójciak (60 Fałowski).
Źródło lubanmaniowy.futbolowo.pl