19.09.2011 | Czytano: 993

Odwróć tabelę...

Za nami trzecia pełna kolejka spotkań PLH. Do największej niespodzianki doszło pod Wawelem, gdzie mistrzowie Polski pokpili sprawę i stracili punkt ze skazanym na pożarcie Zagłębiem. Martwią się kibice Podhala o formę swych ulubieńców. Tym bardziej, iż zapisują sie niechlubnie w historii klubu. Po raz pierwszy historii rozgrywek ligowych ( sezon 1955/56) zamykają ligową tabele.



Odwróć tabelę...
- Nie ma się, z czego śmiać, bo sytuacja nie jest wesoła – mówi nasz ekspert, Jacek Kubowicz. – Zagłębie zdobyło cudem punkt na Cracovii. Kto jednak będzie pamiętał, za tydzień lub dwa, w jakich okolicznościach do tego doszło. Punkt jest najważniejszy. Jakby za każdą tercję przydzielano punkty, to nie mielibyśmy zerowego konta. Regulamin jednak tego nie przewiduje. Do śmiechu nam nie jest, bo najprawdopodobniej czeka nas walka o utrzymanie. Co prawda nie można zbyt pochopnie wyciągać wniosków, zaledwie po czterech meczach, ale nie daję szans Podhalu w walce z pierwszą piątką. Jeśli udałoby się urwać tuzom jakieś punkty, to tylko w ramach przypadku czy cudu. Nie biorę pod uwagę innych ustawek, choć w sporcie różne sytuacje się zdarzają. Z Unią, nie można opowiadać, że mieliśmy szanse. Nie oszukujmy się, wyniki 8:3 jest deklasacją. Co do gry poszczególnych zawodników, to za wcześnie na dokładne cenzurki. Chociaż można zauważyć, że posiłek z Kanady albo się jeszcze nie zaaklimatyzował, albo przyjechał nieprzygotowany. To drugie jest bardziej prawdopodobne. Na plusie jest Neupauer. Widać go, strzela gole, umie się znaleźć i wykorzystuje to co ma wykorzystać.

Zagotowało się w młodych głowach
- powiedział po meczu z Oświęcimiem szkoleniowiec „Szarotek”, Jacek Szopiński. – Waleczność Neupauera połączona z konsekwentną grą taktyczną po starcie gola w 34 sekundzie pozwoliła nam wyjść na prowadzenie. Neupauer miał jeszcze okazję podwyższyć na 4:2 i szkoda, że jej nie wykorzystał, bo wtedy Unia miałaby większe problemy. A tak przegraliśmy za wysoko. Mieliśmy bowiem jeszcze szanse przy stanie 5:3, ale Kmiecika zatrzymał Zborowski, a Jastrzębski trafił w poprzeczkę i w tej akcji złapał karę.

Blade „Pasy”
Mistrzowie Polski stracili punkt w meczu ze skazywanymi przed sezonem na rolę chłopców do bicia sosnowiczanami. „Pasy” prowadziły już 5:0 w 39 minucie i któż mógłby się spodziewać, że Zagłębie odwróci losy spotkania. Mimo to doprowadziło do dogrywki, strzelając dwa gole w osłabieniu, a wyrównującą bramkę 56 sekund przed końcem regulaminowego czasu. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, dopiero rzut karny wykonany przez Leszka Laszkiewicza dał krakowianom dwa „oczka”.

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o...
... pieniądze. Wydaje się, że profesor Janusz Filipiak zakręcił na dobre kurek, albo zniechęcił się do hokeja. Przed sezonem wszystkich bulwersowała sprawa Kanadyjczyka polskiego pochodzenia Sucharskiego. Długo nie podpisywano z nim kontraktu. Już rozglądał się za innym klubem, a nawet chciał opuścić nasz kraj. Jego udało się zatrzymać w ostatniej chwili, ale Kostucha już nie. Wyjechał do USA, do pracy i podobno na razie zawiesił łyżwy na kołku. Za wszystkim kryją się pieniądze, w sprawie, których Polak z Kanady miał się nie porozumieć z klubem.
- Jestem zaskoczony tym ruchem – twierdzi Jacek Kubowicz. – Kostuch w samych superlatywach wypowiadał się o klubie, organizacji, atmosferze, a tu nagle spakował manele. Pojawiła się rysa na tym stabilnym klubie. Być może personalne zawirowania mają wpływ na postawę hokeistów, bo już w sparingowych spotkaniach „Pasy” nie zachwycały. Transfery to sprawa prezesów, menedżerów, ale wydaje mi się, że 19-letnim juniorem z Krynicy, czy nawet Rutkowskim nie da się zastąpić Łopuskiego. To nie ten poziom. Cracovia nie dokonała jakieś spektakularnego transfery. Bardziej się osłabiła, szczególnie w formacji obronnej. Trudno będzie obronić mistrzostwo kraju tym samym składem. Opierać grę na Laszkiewiczach i Radziszewskim. Konkurencja nie śpi.
*
Centrala musi wkroczyć w akcję
Nadal niewyjaśniona jest sprawa Chmielewskiego, którego trzeba wykupić z Gdańska. Szkoda, że ten utalentowany chłopak, na razie obserwuje zmagania kolegów z trybun.
- To działa na niekorzyść zawodnika – przekonuje Jacek Kubowicz. – Za chwilę minie runda, a rozmowy nadal w toku. Powinien w to wkroczyć PZHL, bo na tym straci też reprezentacja. Ustalić cenę, termin zapłaty i włączyć go do gry. Powrót do juniorów Gdańska nie ma sensu. To zmarnowany czas dla Arona.

Klasyczny hat trick
Michał Woźnica z GKS Tychy zaliczył klasycznego hat tricka w meczu z Sanokiem. Potrzebował na to 335 sekund. A wszystko to działo się w końcówce meczu, gdy ważyły sie losy pojedynku.
- Zawsze gramy do końca – powiedział dla katowickiego Sportu bohater spotkania. – To potwierdziliśmy w trzeciej tercji. Wcześniej byłem zły na siebie, że podobnie jak koledzy nie wykorzystałem szans. To co zrobił „Bagiś” przy trzecim golu, gdy podał mi do pustej bramki, to szacun.
Szacun także dla Woźnicy, bo do 54 minuty prowadzili goście 1:0, a zeszli z lodu pokonani 1:3. – Jestem pod wrażeniem wyczynu napastnika Tychów – mówi Jacek Kubowicz. – Zrobić hat trick w niespełna 6 minut, to majstersztyk. Rzutem na taśmę załatwił mecz na szczycie. Tychy zdobyły cenne punkty, bo drużyny pierwszej piątki muszą u siebie wygrywać, a jeśli coś ugryzą na wyjazdach, to będzie na ich plus i zdecyduje o awansie do czwórki.
- Do 54 minuty byliśmy wygrani, więc taka porażka boli – skomentował trener sanoczan, Milan Jančuška.

Lipina czeka na wyrok
Petrowi Lipinie puściły nerwy, choć nie powinny, gdyż jego zespół dominował na tafli, mając pod kontrolą wydarzenia z Nestą. Tymczasem kopnął Smeję i zapewne odpocznie sobie troszkę od hokeja. O tym zadecyduje WD PZHL.
- Mieliśmy już taki przypadek w lidze i wiemy jak ostro na takie wydarzenia reaguje WD. Nie ma się czemu dziwić. Takie zachowanie, doświadczonego gracza, nie powinno mieć miejsca. Brak odpowiedzialności. Za głupotę trzeba będzie zapłacić. Będzie to duże osłabienie jastrzębian, jeśli wyskoczy na rundę, a nie daj Boże na więcej – mówi Jacek Kubowicz.
 

Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama