09.08.2011 | Czytano: 1794

Medale wyłowione z wody (+zdjęcia)

Na torze slalomu kajakowego w Krakowie rozegrano mistrzostwa Polski w kajakarstwie górskim. Podhalańczycy, nie zawsze w góralskich barwach klubowych, sięgali po medale.

W slalomie kajakowych jedynek rodzeństwo Polaczyków wzbogaciło bogatą kolekcję medalową o kolejne krążki. Joanna Mędoń Polaczyk po wyrównanej walce stanęła dwukrotnie na podium ulegając minimalnie Natalii Pacierpnik.

- Robi się interesująco – twierdzi mistrzyni świata, Maria Ćwiertniewicz. – Dziewczyny były nie tylko ozdobą czempionatu ze względu na urodę, ale również na wysokie umiejętności sportowe. Joannę od złota dzieliło jedno dotknięcie tyczki. Na trasie slalomu było 40 takich pułapek. Nasza zawodniczka dwukrotnie otarła się o nie i otrzymała 4 punkty karne, co w przeliczeniu na czas, dało 4 sekundy. Mnie cieszy fakt zmniejszenia się różnicy poziomu między zawodniczkami, które miały mi za złe, że skrytykowałam ich poziom i postawę podczas mistrzostw Europy w Bania Luce. Ja od trenera Warusia również byłam ostro krytykowana, ale zdawał sobie sprawę, że tą metodą wzbudzi we mnie sportową złość. Wypisz, wymaluj była podobna sytuacja w Skopie 1975. Wywalczyłam wtedy mistrzostwo świata indywidualnie. Była to walka nie tylko z zawodniczkami, ale całym otoczeniem, szkoleniowcami, którzy po pierwszym przejeździe, startując na nowym kajaku plasowałam się na 8. pozycji. Szansa na podium była znikoma. Trener zawsze powtarzał, że trzeba mieć góralski charakter. Przyjmowałam krytykę, ale w duchu powtarzałam, że „ja wam jeszcze pokażę”. Zdałam sobie sprawę, iż walczyć mi przyszło z nerwami, wodą, której nie można było uregulować na zaporze. Złość sportowa zaprowadziła mnie na podium.

Joanna startowała też w zespole, z którym również sięgnęła po srebrny krążek. - Nie obeszło się bez bezpośredniej konfrontacji z trenerem i prezesem zawodniczki. Uchylę rąbka rozmowy. Będą pokryte koszty dalszego szkolenia Joanny. Trener Zbigniew Miazek zabiera ją na Puchar Świata do Pragi. Jest także obietnica pokrycia kosztów przygotowań do mistrzostw świata przez KKK Kraków, a prezes Zbigniew Kudlik pozwolił mi krytykować, ale... nie używając słów „na koszt podatników”.

W konkurenci kajakowych jedynek mężczyzn, Mateusz Polaczyk z najlepszym czasem wywalczył srebrny medal, ale za obcierkę tyczki dostał 2 punkty karne. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Zwyciężył Michał Pasiut po bezbłędnym przejechaniu trasy. Na miejscu tuż poza podium uplasował się najmłodszy z braci Polaczyków, Rafał. Grzegorz i Łukasz nie ustrzegli się błędów.

Juniorzy, bracia Andrzej i Filip Brzezińscy nawiązali wyrównaną walkę i minimalnie przegraną z najlepszą seniorską osadą Piotr Szczepański i Marcin Pochwała. Doszło też do bratobójczej potyczki z osadą, w której jechał Patryk z Dariuszem Chlebkiem. Miejsce na podium to nie tylko medal, ale również start w Pucharze Świata.

Nowością była konkurencja kanadyjek jedynek kobiet, w której prym wiodła Agnieszka Stanuch, która w zespole K1 wraz z Agnieszką Nosal (wychowanką Spływu Sromowce Wyżne) i Klaudią Mirecką wywalczyła drugi złoty krążek. Medal brązowy dla Spływu, a wywalczyły go: Monika Liptak, Agnieszka Liptak i Elżbieta Dębska.


Śmiechu warte
Komentarz Marii Ćwiertniewicz
- Mistrzostwa zakończone. Jednym radość, drugim smutek. Zaskoczyła mnie kolejna bezprecedensowa decyzja władz Sokolicy Krościenko. Zarząd odwołał zawody o Puchar Pienin, ze względów organizacyjnych, a nie finansowych. Podczas zebrania, nieliczni fanatycy slalomu, nie poparli dyscypliny i trudno było stawić czoła przychylnemu piłce prezesowi. Wiceprezes, człowiek oddany tej dyscyplinie sportu, Jozef ,,Ziutek” Dyda nie wytrzymał antypatii do kajaków i opuścił zebranie zamykając głośno drzwi. Nagrody kupione, zawody odwołane i.. Co dalej? Apeluję „zostawcie kajaki na Dunajcu”, nie utrudniajcie w organizacji i wychowywaniu następców mistrzów slalomu kajakowego. Szczycimy się aktualnymi mistrzami świata, o których notabene władze klubu nie umieli zadbać. Za kilka wioseł zostali sprzedani do AZS AWF Kraków. Dobrze, że wypłynęli z „przystani” tylko z nazwy. To rozpadająca się buda, bez wody i sanitarii, które władze gminy przed wyborami miały wyremontować. Jest po wyborach i o głosy nie trzeba zabiegać, a więc dotrzymywać obietnic. Z pewnością tutaj trenujący bracia Brzezińscy nie byliby w najwyższej lidze światowej. Sekcja kajakowa produkuje mistrzów świata i Europy i dziesiątki mistrzów Polski. Co natomiast osiągnęli futboliści? Może zechce pan prezes przypomnieć, w której lidze grają? Mistrzowie świata w kajakarstwie kontra regionalna liga B. Śmiechu warte.

Komentarze







reklama