04.08.2011 | Czytano: 2238

Zdziwiony Kolusz

- Po 20 latach gry w hokeja dowiedziałem się, że nie potrafię jeździć na łyżwach – mówi zdziwiony Wojciech Kolusz, jeden z uczestników kursu sędziowskiego w USA. Oprócz niego w kursie zorganizowanym przez USA Hockey dla arbitrów amerykańskich w Rochester uczestniczyło jeszcze dwóch nowotarżan – Przemysław Kępa i Robert Długi. Tym czwartym do „brydża” był warszawski arbiter główny Paweł Meszyński.

- Szkolenie przeprowadzone było równolegle z obozem dla młodzieżowych drużyn ze wschodniej Ameryki – informuje Wojciech Kolusz. – Obóz walki o miejsca w collegu odbywał się w jednej hali, ale na czterech lodowiskach. Trenowało sześć zespołów, które również rozgrywały mecze między sobą. Ich zajęcia obserwowało mnóstwo skautów. Robili notatki, wymieniali poglądy. Żaden wyróżniający gracz nie uszedł ich uwadze. Najlepsi trafili do notesu. My również spędziliśmy pracowity tydzień. Zajęcia były od wczesnego ranka do późnego wieczora. Warto jednak było się pomęczyć. Jestem zadowolony z kursu. Dużo fajnych rzeczy nam pokazano i teraz będziemy chcieli wcielić je w życie na naszych lodowiskach.

Były to zajęcia dla amerykańskich arbitrów. Oprócz czwórki Polaków, Europę reprezentował Czech, ale ten od dłuższego czasu przebywa za Oceanem. Oto jak wyglądał dzień kursu.

- Każdy dzień zaczynaliśmy o 5.15 biegiem na 1,5 mili i wieloskokami – opowiada. - Potem była 75-minutowa jazda na łyżwach. Okazało się, że źle odbijamy się na łyżwach, od tyłu. Według instruktorów nie jest to efektywny sposób jazdy. Oszczędny i zarazem skuteczny. Prawidłowy ruch polega na tym, by jedna noga była wyprostowana, a druga robiła okrężne odbicie. Przekonywano nas, że jest to szybszy styl jazdy. Uczono nas jak wznawiać grę, by po wrzuceniu krążka wycofywać się ze strefy bulikowej nie przeszkadzając zawodnikom. Otóż z tej strefy wyjeżdża się tyłem w linii prostej. Zwracano też uwagę na ustawienie i przemieszczanie się, by nie przegapić pozycji spalonej.

/uploads/galleries/l/e28a10414ed6b038d9df6ec6cb7f3925.jpg

- Kolejne godziny spędziliśmy w sali wykładowej, gdzie pięciu arbitrów, w tym jeden z NHL, tłumaczyło nam jak mamy się zachowywać na lodzie, podjeżdżać do akcji, pokazywali metodę rzucania „gumy” przy wznowieniu gry, a także w jaki sposób rozmawiać z zawodnikami w sytuacjach zapalnych – kontynuuje zaoceaniczną opowieść Wojciech Kolusz. - Po lanczu gwizdaliśmy 25-minutową tercję, która była bacznie obserwowana przez arbitrów z AHL. Na gorąco oceniali nas, zwracali uwagę na błędy jakie popełniamy i nazajutrz staraliśmy się je poprawiać. To nie koniec naszych zajęć. Po południu i wieczorem sędziowaliśmy mecze, w tym także dla niepełnosprawnych. Były one bardzo staranie analizowane przez wykładowców.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama