20.08.2010 | Czytano: 1697

Ultra i Copacabana w finale Mundialu (+zdjecia)

Ultra i Copacabana w finale pierwszego nowotarskiego Mundialu. Faworyci nie zawiedli, mimo iż mieli do czynienia z młodymi ekipami, które w fazie grupowej, a potem pucharowej pokazały, że są mocne i trzeba się z nimi liczyć.

- Młodość rządzi się swoimi prawami. Chłopcy są wybiegani, dobrze grają piłeczką. Będzie ciężko, nie można ich lekceważyć – ostrzegał przed finałowym meczem szef Ultry, Robert Krzystyniak.

Pierwsze minuty potwierdziły jego słowa, iż łatwo nie będzie. Skawa bardzo mądrze rozbijała ataki Ultry. Bardzo długo faworyt nie mógł trafić do siatki. gdy to uczynił, wydawało się, że będzie łatwiej. Nic z tego. Zaraz po rozpoczęciu gry przeciwnik zaskoczył ich bramkarza strzałem z połowy boiska. To troszkę zdeprymowało piłkarzy Ultry, ale... na krótko. Po ochłonięciu rzucili się do ataku i na przerwę schodzili z jednobramkową przewagą. – Męczarnie okrutne – skomentował jeden z obserwatorów.

Po przerwie męczarni już nie było. Przewaga Ultry nie podlegała dyskusji. Grali spokojniej, ich akcje miały tempo, polot i co najważniejsze dla nich, kończone były umieszczaniem piłki w bramce. Strzeleckim instynktem zaimponował Waksmundzki, który pięć razy zmusił bramkarza przeciwnej drużyny do wyjęcia piłki z siatki.

- Młody przeciwnik postawił się nam - przyznaje Robert Krzystyniak. - Świetnie się bronił i długo nie mogliśmy znaleźć recepty na przełamanie ich szczelnego muru. W dodatku mieli sporo szczęścia, jak choćby przy golu zdobytym z połowy boiska. Po przerwie przyśpieszyliśmy tempo akcji i czekaliśmy kiedy padnie gol. Zdobyta bramka ustawiła mecz. Przy prowadzeniu małe boisko powiększa przewaga. Mało jest też czasu na odrobienie strat, bo gra się dwa razy po 20 minut. Przeciwnik musi atakować, a tym samym odkryć się. Kwestią czasu było kiedy ich „złamiemy”.

W drugim półfinałowym spotkaniu młodość piłkarzy z Orawy nie wystarczyła na doświadczenie i cwaniacką grę piłkarzy Copacabana. Faworyt szybko zdobył dwa gole, które ustawiły mecz. Piłkarze z Jabłonki szybko chcieli się odkuć i nadziewali się na zabójcze kontry. Copacabana grała spokojnie, nie napalała się. Stosowali atak pozycyjny. Piłka chodziła im od nogi do nogi, a jak już „zakręcili” głowy rywalowi, urządzili gimnastyczne ćwiczenia bramkarzowi (skłony przy wyciąganiu piłki z siatki).

- Trudno nam się grało w pierwszych paru minutach meczu – twierdzi Grzegorz Hajnos, piłkarz Copacabany. – Nie mogliśmy złapać właściwego rytmu, ale gdy padła pierwsza bramka, a potem druga, to ciśnienie z nas spadło. Gra zrobiła się płynna w naszym wykonaniu i kolejne gole były jedynie kwestią czasu. Orawa zaczęła się bronić na własnej połowie przez co mieliśmy więcej miejsca na granie piłką, a więc to co lubimy. Z „klepania” futbolówki wpadły następne gole. Orawa dołożyła swoje, ale kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku. Mniej goli strzeliliśmy w drugiej połowie, ale nie wiem czym było to podyktowane. Mam nadzieję, że nie utratą sił. Może nawet dobrze, że się nie wystrzelaliśmy, bo skuteczność będzie nam potrzebna w finale.

Ultra – Skawa 6:1 (2:1)
Bramki: Waksmundzki 5, Krzystyniak – Skawski.
Ultra: Żołądź, Komorek, Worwa, Babik, Waksmundzki, Gogola, Bukalski, Jędrol, Kowalczyk, Krzystyniak.
Skawa: K. Siepak, K. Mastela, M. Mastela, Lenart, A. Skawski, P. Skawski, Surlas, Czyszczoń, Ferek, Traczyk.

Copacabana – Jabłonka 6:2 (4:1)
Bramki: Frasunek 2, Bochnak 2, Leniewicz, Kłosowski – Kucek, Owsiak.
Copacabana: Potaczek, Zaleski, Augustyn, Kukla, Walczak, Sowa, Babicz, Kłosowski, Leniewicz, Frasunek, Wszołek, Murzyn, Bochnak, Podobiński, Kacprzak, Hajnos.
Jabłonka: Janiczak, T. Nowak, Kucek, M. Czapp, Mateusz Nowak, Skoczyk, Kuczak, Owsiak, Marcin Nowak, P. Czapp.

Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama