11.02.2009 | Czytano: 2507

Tak opakować, by dobrze sprzedać

W ubiegłym tygodniu, w Tychach, doszło do spotkania przedstawicieli klubów hokejowej ekstraklasy i pierwszej ligi, które debatowały nad nowym kształtem rozgrywek w sezonie 2009/10. Takim, który zadowalałby wszystkich. Na dotychczasowy wszyscy psioczą. Zapytaliśmy prezesa SSA Wojas Podhale Nowy Targ, co sądzi o nowych pomysłach na ligę.

Najpierw przypomnijmy fakty z tyskiej odprawy. Przedstawiciele klubów twierdzą, iż obecny system powoduje, że sporo meczów jest o przysłowiową pietruszkę. To nie przyciąga widzów na trybuny, a tym samym klubowe kasy świecą pustkami. Najwyższa pora, by zreformować ligę, by była opłacalna. Wszyscy jednogłośnie zgodzili się z tym, że rozgrywki muszą trzymać w napięciu od początku do końca, by nie było tak, iż w połowie rozgrywek niektóre zespoły walczą o przysłowiowy „dym z fajki”.

Wydaje się, że najwięcej zwolenników zyskał projekt, który przedstawiał Mariusz Czerkawski. Według niego w PLH miałoby wystartować dziesięć drużyn, a więc tyle ile liczy obecnie ekstraklasa. Z tym jednak, że wszystkie drużyny grałyby dwie, a nie jak w tym sezonie cztery rundy. Po dwóch rundach, każdy z każdym, nastąpiłby podział na dwie grupy – sześć najlepszych i cztery pozostałe plus dwie najlepsze z pierwszej ligi. Z tej drugiej grupy dwa pierwsze zespoły awansowałyby do fazy play off. Na tym nie koniec. Zespoły, które nie zakwalifikowały się do play off nadal grać będą o dwa miejsca w PLH w następnym sezonie.

Trudno mówić o autorskim programie. Mariusz mówi, że jest to kompilacja różnych pomysłów, które on jedynie przedstawił prezesom klubów - mówi prezes SSA Wojas Podhale, Andrzej Podgórski. - Ten projekt zasługuje na uznanie. Jest próbą przejściową dojścia do lansowanego od wielu lat przez nas modelu ligi „open”. O przynależności do tego towarzystwa decyduje poziom organizacyjny, finansowy i sportowy klubu. Jest to jedyna szansa, aby nowo powstałe zespoły, zaczynające swoją karierę od startu w pierwszej lidze, miały szansę już w pierwszym sezonie swojego istnienia sięgnąć po mistrzostwo kraju. Innymi słowy realizuje się nasza idea, by zespół skrzyknięty w oparciu o bazę i pieniądze, posiadający wartościowy skład, mógł powstać wszędzie i bez okresu karencyjnego przystąpić do walki o najwyższe cele. Przejściowo będzie musiał grać na zapleczu, w słabszym otoczeniu, ale w drugiej części sezonu, po dwóch miesiącach potykałby się już z grupą mocniejszych zespołów. Jeśli doszedłby do play off trafiłby już na najlepsze zespoły. Oczywiście układ tabeli dyskryminować będzie drużyny z dolnych rejonów tabeli, ale jeśli ma się potencjał i możliwości, to jest się w stanie przebić nawet do czołówki. To jest szansa, którą doceniam w tym systemie. Podobnie jak w rozgrywaniu jednakowej ilości spotkań przed decydującą fazą mistrzostw.

- Co się stanie z rezerwami drużyn PLH w dalszej części rozgrywek, a które zapragnęłyby występować w pierwszej lidze, tak jak obecnie czyni to Cracovia, Stoczniowiec czy Zagłębie?
- Z założenia zespoły te nie przystąpią do play off. Nadal jest sprawą dyskusji czy będą grały do samego końca. Na razie podzieliliśmy się uwagami co do kształtu rozgrywek. Nie ma jeszcze ostatecznej decyzji. Na bazie tych przemyśleń ma powstać spójny regulamin rozgrywek, który z kolei przedstawiony zostanie do dalszej konsultacji (powołano komisję, która do 20 lutego przedstawi jednolitą wersję rozgrywek i jeśli kluby zaakceptują, to przedstawią to zarządowi PZHL. Ten ma jak najszybciej przygotować nowy system, tak, by zespoły mogły już na tej bazie przygotowywać się do sezonu – przyp. SL). Zespoły zaangażowane w walkę na drugim froncie, których potencjał na dziś nie upoważnia do myślenia o włączenie się do walki o najwyższe cele, powinny wysunąć swoje propozycje. To ich głos powinien być wiążący. W tym przypadku musi być brany pod uwagę czynnik ekonomiczny.

- Przedstawiciele klubów jednogłośnie opowiedzieli się za tym, aby w przyszłych sezonach rozgrywać mecze ligowe w piątki i niedziele, a terminy wtorkowe pozostawić na awaryjne sytuacje. Czy zespoły rozgrywać będą mniej spotkań, czy też liga zacznie się wcześniej lub później zakończy?
- Zakładamy, że będziemy grali w podobnym przedziale czasowym, bo obligują nas przygotowania drużyny narodowej do mistrzostw świata. Dopóki nie awansujemy do elity i tym samym nie przesuniemy w czasie championatu globu, to nie ma realnej szansy na wydłużenie rozgrywek ligowych. Nawet grając mniej meczów, kluby postulują, by ligowe mecze toczyły się w piątki i niedziele, w okresie kiedy jest największe zainteresowanie i jest tradycja oglądania hokeja. Wszyscy dotychczas narzekali na wtorki. To będzie termin rezerwowy, by drużyny nie goniły „tabeli” mając nieraz zaległości przez 3/4 sezonu. Taka sytuacja jest niedopuszczalna.

- Dyskutowano też nad liczbą obcokrajowców. Ta nie ulegnie zmianie. Tak zadecydowały kluby. Nadal w każdym meczu będzie mogło wystąpić pięciu stranieri lub trzech jeśli jednym z nich będzie bramkarz ( liczony za dwóch). Jedynie TH Unia Oświęcim optowała za zmniejszeniem tej liczby do trzech. Centrala podobnie jak Unia chce trzech „obcych”. Być może ostatnie wypowiedzi ministra Drzewieckiego, który ma ciąć budżet dla tych związków, które w ligach mają obcokrajowców skłania PZHL do zmniejszenia liczby stranieri. Ministerstwo chce łożyć tylko na szkolenie rodaków, przyszłych reprezentantów kraju.
- Jesteśmy w szczęśliwej sytuacji, bo zostaliśmy wykluczeni z grupy olimpijskiej. Na następną okazję musimy jeszcze sporo poczekać. Na klubach spoczywają inne obowiązki. Musimy zastanowić się, jaki mamy stworzyć produkt pod nazwą „polski hokej”, jak go opakować, by dobrze sprzedać. Dopiero na dobrze zaprogramowanej bazie ligi, możemy budować silną reprezentację. Próba wymuszenia na nas zmniejszenia liczby stranieri nie ma prawa bytu. Za małe środki centrala łoży na kluby, żeby te musiały się liczyć z jakimś dyktatem. Zarząd PZHL powinien mocno zweryfikować takie stanowisko. Iluzją jest stwierdzenie, że mniej obcokrajowców podniesie poziom ligi, a tym samym zawodników. Mam odmienne zdanie i potwierdzone wynikami. W każdej z drużyn jest miejsce na pięciu stranieri, jest też miejsce dla młodych naszych zawodników. Nikt nikomu miejsca nie blokuje. Zastąpienie lepszych, gorszymi na pewno nie podniesie poziomu ligi i polskiego hokeja.


Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama