13.05.2024 | Czytano: 2881

MŚ. Krzysztof Maciaś - charakterny młokos

Hokejowa reprezentacja Polski po 22 latach przerwy wróciła do mistrzostw świata elity. Biało-Czerwoni w swoim pierwszym spotkaniu w Ostrawie zmierzyli się z brązowym medalistą ostatnich MŚ Łotwą, nazajutrz rywal był jeszcze mocniejszy - reprezentacja "Trzech Koron".



 
Rywal  z Łotwy był zdecydowanym faworytem tej potyczki, ale niespodziewanie to nasz zespół urwał im punkt. Ale w jakim stylu, który będziemy długo pamiętać, bo nasz zespół walczył kapitalnie. Zawodnikiem meczu został niespełna 20 – letni (urodziny ma 14 maja) Krzysztof Maciaś, który zaczynał hokejową przygodę w Nowym Targu. Na wyższy szczebel nauki wybrał się do Czech, a stamtąd wylądował w ojczyźnie hokeja. Jakby ktoś powiedział, że będzie wiodącą postacią w naszym zespole, to pewnie zostałby wyśmiany. A tymczasem z przyjemnością oglądało się jego grę, okraszoną dwoma golami.
 
Michał Ruszel z NHLwpl dokonał oceny polskich zawodników po meczu z Łotwą. Młodemu góralowi  przyznał maksymalną ocenę -  „szóstkę”. „Kanadyjska telewizja TSN zaczęła trąbić o Maciasie dużo wcześniej niż się tego spodziewałem. Choć trochę się tego spodziewałem” - napisał na X komentator NHL na ViaPlay. „Maciaś grał po amerykański i profesorsku jako 19-latek. ładne przejścia przez tercje, nie zapominał o defensywie, pokazał znakomitą szybkość w wyścigu za krążkiem na początku drugiej tercji (to mogło zwrócić uwagę obecnych na trybunach skautów NHL, a takie info mamy z pierwszej redakcyjnej ręki). Zresztą o występie Maciasia trąbiono w kanadyjskiej telewizji TSN, bo była to wszechstronnie kompletna prezencja” – ocenił.
 
- Z chęcią zamieniłbym je na dodatkowe dwa punkty dla reprezentacji Polski – powiedział Polsatowi Sport wychowanek Podhala Nowy Targ. Zapytany ile czasu dziennie spędza na trening w Kanadzie, zaskoczył nawet pytającego Michała Białońskiego, który sporo wie o hokeju. Odpowiedział, że do klubu przychodzi o 9, a wychodzi o 17.   Praca jaką wykonuje procentuje. W polskich klubach najczęściej dziennie trenuje się… 75 minut!
 
Przyszłość Krzyśka za oceanem nie do końca jest pewna. Kontrakt w Prince Albert Raider (WHL) może zostać przedłużony, ale Polak równie dobrze może być draftowany do NHL. Tego mu życzymy.
 
- My wierzyliśmy, może wy nie. My byliśmy pewni swego. Może nam trochę brakło doświadczenia. Na pewno zawiodły nas przewagi. Straciliśmy gola, więc mamy wyrzuty sumienia. Musimy to poprawić, bo tak nie może być - mówił po spotkaniu z Łotwą Krystian Dziubiński reporterowi Polsat Sport.
 
Drugi nasz rywal był jeszcze mocniejszy, naszpikowany graczami z NHL. Znowu nie byliśmy faworytami. Zespół „Trzech Koron” miał w składzie 18 graczy z NHL, 4 z ligi szwajcarskiej i zaledwie trzech z rodzimej. Szwedzcy hokeiści rozegrali 8147 meczów w NHL, zaś w naszej ekipie jest tylko John Murray, który ma jedno spotkanie w …AHL. Już po meczu z Łotwą światowe media podkreślały niezłomny charakter. Ten charakter  pokazali nasi hokeiści również z ekipą „Trzech Koron”.
 
„Mają chamy szczęście że gramy dzień po dniu, bo żeśmy się wypompowali na Łotwie i tylko dlatego im mocniej nie dowaliliśmy ;) A tak całkiem poważnie kolejny fajny meczyk Polski w Elicie, czerpie z tego i cieszę się jak dziecko” – wpis na X Michała Ruszela, który tym razem występ góralskiego młokosa ocenił na czwórkę. Tak motywując: „No i znowu nasz złoty chłopak pokazał, że ma talent na poziomie gry w NHL. Na tle zawodników tej ligi wyglądał ok, wywalczył karę, był dynamiczny i nieprzewidywalny, fajnie wrzucał krążki na bramkę Filipa Gustavssona. W trzeciej tercji postraszył dwoma próbami strzałów z rzędu w jednym posiadaniu w ofensywie Polaków – to było już coś”.
 
To już historia, czempionat pędzi do przodu. Jutro zmierzymy się z Francją (13 drużyna w rankingi IIHF), która od 2008 roku uczestniczy w elicie. Tylko raz w 2014 roku zespól przebił się do fazy pucharowej. W ubiegłym roku Francuzi z cudem uratowali się przed spadkiem  Trener Philippe Bozon powraca, podobnie jak wielu znanych fanom zawodników francuskich, w tym Stephane da Costa, Sacha Treille, Pierre-Edouard Bellemare i Charles Bertrand. Bozon liczy również na świeże twarze, takie jak Enzo Cantagallo i Lucien Onno.
 
To bardzo ważny mecz w kontekście pozostania w elicie.   Polacy po raz pierwszy zmierzyli się z ekipa z Francji 145 stycznia 1926 roku w Davos i przegrali 1:2. W meczu o stawkę po raz ostatni graliśmy z Trójkolorowymi w 2007 roku podczas MŚ Dywizji I i przegraliśmy 0:4. Bilans spotkań nie jest korzystny dla biało –czerwonych, którzy wygrali 21 razy, 6 razy padł wynik nierozstrzygnięty, a 27 razy lepsi byli nasi rywali; bilans bramkowy 142:146.
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama