29.03.2010 | Czytano: 1337

Poniżej oczekiwań

Mistrzostwa Polski oldbojów nie były udane dla nowotarżan. Chyba nie przypuszczali, że zostanie wylany na nich kubeł zimnej wody. Przecież w ostatnich trzech edycjach zasiadali na mistrzowskim tronie. Tymczasem nie tylko nie obronili korony, ale nawet nie zdobyli medalu.

Old Boys Podhale to sześciokrotni mistrzowie kraju. W ubiegłym roku, wygrywając trzeci raz z rzędu mistrzostwa, zdobyli puchar na własność, który sami ufundowali w 1996 roku. Dwanaście razy grali w finałach, ale tylko raz w Sosnowcu w 2000 roku dali „plamę” przegrywając wszystkie spotkania.
- Piąte miejsce to rezultat poniżej naszych oczekiwań – przyznaje wiceprezes ds. Old Boys Podhale, Jacek Kubowicz. - Złożyło się na to kilka przyczyn. Przed miesiącem na treningach było nas 18- 20, pojechało do Janowa tylko 12. Do tego już w pierwszym meczu kontuzje wyeliminowały nam trzech zawodników – Józka Batkiewicza (najstarszy zawodnik turnieju; 60 lat), Stanisława Papugę i mnie. Hokej to sport kontaktowy, nawet w kręgu „starszych panów” dochodzi do spięć przy bandzie czy pod bramką. Skład został zdziesiątkowany. Nawet telefony do Nowego Targu, by ktoś przyjechał nas zastąpić, nie przyniosły pozytywnego efektu. Uważam, że gdyby posiłki udało się ściągnąć na mecz z Sanokiem, to można byłoby go wygrać i znaleźć się wśród drużyn walczących o medale. Porażka z Sanokiem boli, bo to beniaminek. W połączonych siłach z Krynicą i Krakowem znałem tylko 2-3 zawodników, reszta to amatorzy, tyle, że młodzi, mieli więcej sił do gonienia. Nasz los został przesądzony w pierwszym meczu. Z Zagłębiem zagraliśmy źle taktycznie. Mieliśmy grać system 1-4, a tak nadziewaliśmy się na kontry.

Sanoczanie po wiktorii z Podhalem zrobili sobie pamiątkową fotkę na tle tablicy z wynikiem. – To dobitnie świadczy jaką renomę ma Podhale. Tak było przed laty, tak jest teraz – mówi Józef Batkiewicz. – Dlatego każdy turniej należy traktować poważnie. Nie wiem czy jeszcze oldboje będą w Nowym Targu jak ja skończę i kilku starszych zawodników. Starsze pokolenie było twardsze, z ambicjami. Teraz „młodzież” chorowita. W krzyżu ją łupie, kręgosłup nawala... Mają tysiące wymówek. Dziwie się, bo jak 99% życia spędziło się na lodowej tafli, to po zakończeniu kariery trzeba się roztrenować. Raz w tygodniu poruszać się dla zdrowia. Potem są zawały serca. Znam kilka takich przypadków.
Napływ „młodych” to kolejny problem nowotarskich oldbojów. – Z roku na rok jesteśmy starsi, nasza reakcja, wydolność organizmu jest mniejsza – mówi Bogdan Dziubiński, który nie jednego młodzieniaszka zapędził w kozi róg. – W trudnych chwilach się nie pęka – dodaje. Grał każdą zmianę i los go nagrodził dwoma bramkami.

Świetnie w bramce spisywał się Marek Batkiewicz, w ataku skuteczny był Jacek Szopiński, szkoda, że reszta miała rozregulowane celowniki. Darek Sikora nadal zachwyca białogłowy cudowną jazdą i techniką, ze strzałem było już gorzej.
- Brak świeżej, młodej krwi, to kolejny powód słabego występu – przyznaje Jacek Kubowicz. - 60-70% drużyn miało w swych składach zawodników do 40 roku życia. U nas w tym przedziale było 3 – 4 graczy. Nikt młody nie przybywa. Musieliśmy się posiłkować ludźmi z ligi amatorskiej, by sklecić dwie piątki. Wiemy kto i kiedy zakończył karierę. Namawiamy ich, ale mają różnego rodzaju wymówki. Uważam, że to lenistwo, bo nie wierzę, że raz w tygodniu nie można wygospodarować 90 minut, by dla zdrowia poruszać się na treningu. Przy dobrej woli można wziąć z pracy dwa dni urlopu, by pojechać na turniej finałowy, którego termin znany jest od pół roku. Prawdopodobnie karierę zakończył Rafał Sroka. Już teraz go namawiam, by dołączył do nas. Trenują z nami „młodzi”, ale są jeszcze za „młodzi”, jak Bartek Piotrowski, Michał Jaskierski czy Łukasz Gil. Musimy spotkać się z zarządem i przeanalizować mistrzostwa. Osobiście jest mi smutno, bo czekałem rok na tą docelową imprezę. Za rok kolejne mistrzostwa, nie chcę nawet rysować czarnego scenariusza.

Stefan Leśniowski, Janów

Komentarze







reklama