25.03.2010 | Czytano: 1160

Spec od czarnej roboty

- Szukałem człowieka do zadania specjalnego, by zneutralizować Leszka Laszkiewicza. Wybór padł na Tomka Malasińskiego - mówi trener „Szarotek”, Milan Jančuška. - Bez problemów zgodził się na „czarną robotę”, a przecież mógł być urażony, że do takiego zadania wybrałem kadrowicza. Wykonał ogromną pracę. Wyłączył najlepszego gracza z gry.

„Malaś” był jednym z bohaterów w najważniejszej walce o złoto. Przypadła mu niewdzięczna rola „plastra”. Leszkowi Laszkiewczowi skutecznie uprzykrzał życie. Gwiazda Cracovii z każdym meczem bladła. Nie mogła sobie poradzić z mniej doświadczonym zawodnikiem. Malsiński bez przerwy siedział mu na „ogonie”. Wyprzedzał go, zawsze był pierwszy przy ”gumie”, a jak trzeba było to rozbijał go na bandzie. Czołowy strzelec ligi, były król strzelców w finale tylko raz trafił do siatki, gdy jego zespół grał w przewadze.

- Dostałem polecenie od trenera, by wybijać z rytmu asa Cracovii, blisko go atakować, by nie mógł się rozjechać, rozwinąć skrzydeł – mówi Tomasz Malasiński. – Miałem uprzykrzać mu życie i taktyka się sprawdziła. W drugim meczu trener chciał zmienić taktykę obronną, bo był przekonany, że szkoleniowiec „Pasów” Rudolf Rohaček kapnął się i zmieni styl gry. Może się i kapnął, ale stylu gry nie zmienił. W trzecim i czwartym meczu byłem już „plastrem” Leszka.

- Był destruktorem, a jeszcze był zdolny pomóc atakowi, zdobywać gole i na nie nagrywać. – komplementował go Jančuška.

- Były szachy i trenerzy wyczekiwali jaka piątka pójdzie na lód, by swój wariat taktyczny na nią wystawić, ale zdarzały się momenty, że nie mogłem być „plastrem” i wtedy graliśmy swój hokej. Grałem z przodu, a cofniętego środkowego Krzysztof Zapała. Wtedy miałem okazje do strzałów i mogłem kolegom rzucać krążki – wyjaśnia.

/uploads/galleries/l/9758a7af644737af97f678c7f4f1524b.jpg

- Przekonany nie byłem, że będziemy mistrzem kraju – przyznaje. – Różnie nam się w sezonie wiodło. Były zawirowania sportowe i finansowe, które ciągnęły się od maja. Przychodziliśmy na trening i nie wiedzieliśmy co z nami będzie. Czy wystartujemy w lidze? Te trudności nas wzmocniły psychicznie. Wyszliśmy z nich obronną ręką. Cug dostaliśmy po meczu z Jastrzębiem, a porządnego kopa po wygranej 6:0 z Tychami. Te spotkania dodały nam wiary w siebie. Wierzyliśmy, iż możemy pokonać krakowian i to zrobiliśmy. Cracovia miała łatwiejszą drogę do finału i nie wiem czy był ktoś, kto w ciemno postawiłby na naszą wygraną. Mało tego, tak szybko, w czterech spotkaniach.

Dla „Malasia” nie koniec sezonu. Czeka go zgrupowanie drużyny narodowej i walka o miejsce na mistrzostwa świata. – Chciałbym pojechać na mistrzostwa. To jest mój cel – twierdzi.

Kontrakt wygasa mu 30 kwietnia i ... – Po mistrzostwach świata siądę do rozmów z włodarzami klubu. Pogadamy o przyszłości. Mam kilka propozycji, ale na razie o nich nie chciałbym mówić. Chciałbym zostać w Podhalu. Zobaczymy jak potoczą się rozmowy, co się wydarzy w najbliższych dniach.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama