06.10.2022 | Czytano: 5926

Straceni dla hokeja

Za duża jest grupa straconych młodych hokeistów jak na nowotarską „metropolię”, za duża jak na potencjał polskiego hokeja. A przecież w zestawieniu (patrz niżej) pominęliśmy zawodników, którzy po wieku juniora kończyli kariery.


 
 
Dokonałem analizy pod tytułem „Ilu wychowanków Podhala zakończyło karierę w ostatnich ośmiu sezonach”.  Wziąłem pod lupę tylko tych, którzy zabgrali w ekstraklasie. W tym gronie znalazło się dwóch 19- latków i 21 zawodników w przedziale wiekowym 20- 23 lata oraz dziesięciu  w wieku 24-27 lat, a więc – jak często się uważa – w najlepszym dla sportowca.    Karierę też zakończyło trzech hokeistów w wieku 28-30 lat, siedmiu po przekroczeniu tego wieku oraz jeden powyżej 40 roku życia.
 
Za duża jest grupa straconych młodych hokeistów  jak na nowotarską „metropolię”, za duża jak na potencjał polskiego hokeja. A przecież  w tym zestawieniu (patrz niżej) pominęliśmy zawodników, którzy  po wieku juniora kończyli kariery. Nie przebili się przez gęste sito obcokrajowców.   Uważano, że obcy zawsze jest lepszy od swojego. Krótkowzroczna działalność przynosi opłakane skutki czego aktualnie doświadczamy.  Podhale  nie tylko od 2010 roku nie sięgnęło po mistrzostwo kraju, ale po zakończeniu rządów Agaty Michalskiej (brązowe krążki) zaczęło się staczać po równi pochyłej.  Obecnie  braki „swoich” trzeba uzupełniać obcymi i nie zawsze dobrymi, bo na tych nawet ze średniej półki nie starcza funduszy.  
 
Dawniej w klubie nie do pomyślenia była strategia „gubienia graczy”.  Fabryka produkowała nadmiar hokeistów, ale ci nie kończyli karier. Klub ich wypożyczał, by rozwijali się w innych drużynach. Po całym kraju rozsiani byli hokeiści nowotarskiego chowu, grali nawet w Tarpanie Poznań, o którym zapewne młodzi sympatycy hokeja  nie słyszeli.  Zaś  Sanok dzięki wzmocnieniom juniorami Podhala, którzy nie przebili się do mocnego wówczas pierwszego składu, pod koniec lat 70-tych wywalczył historyczny awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. 
 
„Nawet gdy masz talent, większy czy mniejszy,  to nie można spodziewać się doskonałych wyników od gracza, który przeskakuje  poziom swojego rocznika” – to słowa psycholog, Darii Abramowicz pracującej z Igą Świątek. I dodaje: „Trzeba cierpliwości w pracy, a każdą jednostkę traktować w inny sposób”.
 
Znam zawodników, którzy dopiero po pewnym czasie rozwinęli swój talent. Ale znam również takie przypadki, że ktoś brylował jako junior, a w seniorach nie potrafił się odnaleźć.  Nie wszystko zależy od trenera, częściej od działaczy, którzy naciskają na wynik.  Od tych ostatnich zależy strategia, która  często nawet mija się z oczekiwaniami trenera  i środowiska. Nie ma czasu na budowę, każdy chce mieć sukces - tu i teraz.  Nikt nie martwi się co będzie za kilka lat. To ogromny błąd.
 
W 2016 roku Andrzej Słowakiewicz podjął się reaktywowania drużyn juniora starszego i młodszego z graczy, którzy zakończyli kariery. Chodził od domu do domu, namawiał ich do powrotu. Uzbierał sporą armię. Trenowało wówczas 26 zawodników. Po bardzo chudych latach obie grupy dotarły do finałów mistrzostw Polski. To był spory sukces, bo niektórzy nie grali nawet dwa – trzy lata.  - Spółka, jeśli rzeczywiście jest zainteresowana przyszłością hokeja w naszym mieście, powinna ze wszystkimi chłopakami rozmawiać, by nie odeszli lub nie zawiesili łyżew na kołku. Powinna przejąć pieczę nad juniorami, którzy  powinni tworzyć drużynę farmerską, z trzyletnimi kontraktami i występami w pierwszej lidze oraz umożliwić jej kontakty z zagranicznymi zespołami. Należy opracować trzyletni plan szkolenia. Zatrudnić profesjonalnego trenera, z profesjonalnymi metodami szkolenia i przygotować zawodników pod kątem pierwszej drużyny – mówił wówczas popularny „Mąka”.  Dzisiaj już wiemy, że te słowa nie trafiły do działaczy. Grupy po raz kolejny się rozpadły. Obecnie trwa odbudowała młodzieżowego narybku, w którą zaangażowali się trenerzy – Jacek Szopiński i Marek Ziętara. To wieloletni proces. Należy im życzyć wytrwałości w pracy i działaczy, którzy ich pracy nie zmarnują. By ich wychowankowie  później dostali szansę gry w ekstraklasie.
 
Oni zawiesili łyżwy na kołku mając lat…
 
19 – 23 lata: Ernest Bochnak, Władysław Bryniczka, Dominik Cecuła, Łukasz Gacek,  Dariusz Gaczoł, Kacper Kamieniecki, Maciej Kmiecik, Piotr Kmiecik, Szymon Kolasa, Kacper Kos, Michał Marek, Przemysław Michalski, Sebastian Mrugała,  Dawid Olchawski, Błażej Plewa, Rafał Podlipni, Marek Puławski, Konrad Stypuła, Jakub Szal, Łukasz Szumal, Mateusz Tylka, Jan Wolski, Kamil Wcisło, Damian Zarotyński. 
 
24-27 lat: Bartłomiej Bomba, Kacper Guzik, Mariusz Jastrzębski, Błażej Kapica, Daniel Kapica, Tomasz Landowski,  Bartłomiej Niesłuchowski, Łukasz Siuty, Mateusz Wajdyła, Piotr Ziętara.  
 
28 -30 lat: Dariusz Gruszka, Kamil Kapica, Tomasz Rajski.
 
Powyżej 30 lat: Sebastian Biela, Kasper Bryniczka, Rafał Dutka, Sebastian Łabuz, Maciej Sulka, Bartłomiej Talaga, Krzysztof Zapała.
 
Powyżej 40 lat: Jarosław Różański.
 
Podhale mogło być mocne jeśli jeszcze spojrzymy na tych, których nie zdołano zatrzymać w klubie, a którzy  w poszukiwaniu lepszych warunków finansowych wybrali -  Cracovię ( Sebastian Brynkus, Damian Kapica, Mateusz Michalski, Patryk Wronka), GKS Katowice (Marcin Kolusz, Kacper Maciaś, Patryk Wajda), Unię Oświęcim (Krystian Dziubiński) i GKS Tychy (Oskar Jaśkiewicz). 
 
Mamy jeszcze wychowanków poza granicami kraju. W Czechach realizuje swoje marzenia Alan Łyszczarczyk, Krzysztof Maciaś, w Niemczech Noureddine Bettahar, a w Wielkiej Brytanii Tomasz Malasiński.
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze









reklama