16.02.2010 | Czytano: 1171

Wrócili z dalekiej podróży

- Dopiero dzisiaj zaczyna się dla nas Olimpiada. Na razie ( mecze grupowe – przyp. SL) była to tylko przygrywka do walki o medale. Teraz każda pomyłka może bardzo drogo kosztować – mówił przed półfinałowa potyczką z Sielcem kierownik drużyny MMKS Podhale, Gabriel Samolej.


Trzykrotny olimpijczycy chyba nie przypuszczał, iż przeżyje horror, że serce do gardła będzie mu wpadało. Nie spodziewał się, że to jego zespół popełni sporo pomyłek i po 40 minutach będzie przegrywał 2:4. Nie tylko on, ale chyba nikt nie spodziewał się, że juniorzy młodsi MMKS Podhale Nowy Targ będą musieli przejść usłaną przeszkodami drogę do wielkiego finału. Gospodarze finałowego turnieju o mistrzostwo Polski juniorów młodszych byli bliscy wysadzenia ich z „siodła”. Na szczęście była jeszcze trzecia tercja i wszystko skończyło się happy endem.

„Szarotki” rozpoczęły spokojnie spotkanie, od prowadzenia 1:0. Ten gol chyba wprawił je w błogi nastrój i przekonanie o wyższości. Okazało się, że sosnowiczanie ani myśleli zwracać uwagę na to, iż szarotka to kwiat pod ochroną. Nieszczęście zaczęło się, gdy „Szarotki” straciły wyrównującą bramkę. Zaczęły się denerwować. Wiadomo, że nerwy nie są dobrym doradcą. Krążek nie bardzo był im posłuszny. Mnożyły się niecelne podania, które były przechwytywane przez sosnowiczan i od razu robiło się gorąco pod bramką S. Mrugały. Ten też nie miał najlepszego dnia. Razem z defensorami, którzy prokurowali niebezpieczne sytuacje. Skończyło na stracie trzech goli z...niczego.

Niemniej liczono na metamorfozę Podhalan po przerwie. Zaprezentowali się lepiej niż w pierwszych 20 minutach, ale to nie wystarczyło, by odrobić straty. Zdobyli tylko jednego gola, ale sosnowiczanie również mogli się poszczyć jedną zdobyczą bramkową.

Nieliczna grupka kibiców z Nowego Targu nadal jednak wierzyła, iż w trzeciej tercji role się odwrócą. Nowotarżanie nie raz w tym sezonie udowadniali, że wychodzili z gorszej opresji. Tym bardziej, iż do ich kameleonowej formy wszyscy zaczęli się pomału przyzwyczajać. Tylko czy gospodarze na to pozwolą? – powinno brzmieć pytanie. Liga to coś innego, niż walka o medale. Nikt łatwo skóry nie sprzeda. Sosnowiczanie ją sprzedali. Wypracowaną mozolnie przewagę szybko stracili. Nie mogli sobie poradzić z pressingiem górali. Ci atakowali przeciwnika już w jego tercji. Nie potrafili zawiązać składnej akcji, gubili krążki. Z tego zrodziły się sytuacje golowe i wreszcie zaczęło wpadać. Po takim meczu nieżyjący komentator telewizyjny Jan Ciszewski powiedziałby: „Wrócili z dalekiej podróży”.

MMKS Podhale Nowy Targ – Sielec Sosnowiec 6:4 (1:3, 1:1, 4:0)
Bramki dla MMKS: Bryniarski, Wcisło, Kolasa, Gaczoł, Michalski, Daniel Kapica.
MMKS Podhale: S. Mrugała; Gacek – Plewa, Pawlikowski – Sokołowski, Gaczoł – Piorun; Kolasa – Wcisło – Michalski, Wielkiewicz – Daniel Kapica – Pacyga, Kaczorowski – Bryniarski – Zarotyński, Samolej – Mienkina – Mielniczak. Trener Łukasz Gil.

Drugim finalistą zostali hokeiści został Stoczniowiec Gdańsk, który 5:0 pokonał Sokoły Toruń

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama