05.01.2010 | Czytano: 1171

Rozpalił ogień

Na pokonanie Cracovii fani „Szarotek” czekali z niecierpliwieniem od początku sezonu. Ta sztuka nie udała im się w czterech potyczkach, ale w tej piątej wreszcie przyszło przełamanie złej passy. Nowotarżanie wygrali 8:4, ale po 20 minutach gry nietęgie miny mieli fani Podhala.

Zanosiło się bowiem na kolejną porażkę. „Pasy” prowadziły już 3:0 i dopiero gol Milana Baranyka w końcówce odsłony wlał iskierkę nadziei w serca hokeistów i Podhala. Ta rozpaliła w nich  ogień w drugiej tercji. Dodajmy koncertowej w wykonaniu górali. Zdobyli pięć goli, nie tracąc żadnego i odwracając losy spotkania. – To było nasze najlepsze 20 minut w sezonie – przyznał trener Podhala, Milan Jančuška.

Bohaterem spotkania był czeski napastnik „Szarotek”, Milan Baranyk. Zaliczył pierwszy hat trick w regulaminowym czasie. Wcześniej trzy gole zdobył wliczając w to decydującego karnego w meczu z janowskim Naprzodem.

- Gol ten pozwolił nam wrócić do gry. Uwierzyliśmy, że można jeszcze zmienić przebieg tego spotkania – wyjawia szkoleniowiec Podhala. - Przy 0:3 byłoby bardzo nieciekawie – dodaje Milan Baranyk.

Pierwsze jego trafienie było przedniej urody, w dodatku w osłabieniu. Marian Csorich nie zdołał go zatrzymać. Milan wystrzelił sprzed jego nóg i „guma” zatrzepotała w okienku bramki strzeżonej przez Rafała Radziszewskiego.

- Gol był ładny i bardzo ważny, ale z hokejowego punktu widzenia, drugi był po fantastycznej zespołowej akcji – twierdzi bohater potyczki. – Podanie przeszło praktycznie przez całe lodowisko. Martin Ivičič podawał spod naszej bramki, a Martin Voznik kapitalnie zablokował zawodnika „Pasów”, który próbował przechwycić „gumę”. Ta jednak trafiła na moją łopatkę kija i zdobyłem kontaktową bramkę.

/uploads/galleries/l/94ee507e6c390221c3082b5e34795c5a.jpg

Ona dodała skrzydeł Podhalanom, którzy niesieni na fali dopingu grali jak w transie, a mistrzowie Polski byli bezradni, jak ryba w sieci.

- W poprzednich spotkaniach z Cracovią nam nie szło, ale sami byliśmy sobie winni – przekonuje Milan Baranyk. – W pierwszym meczu prowadziliśmy 2:0 i przegraliśmy na własne życzenie. O krakowskiej klęsce chciałbym jak najszybciej zapomnieć. Wreszcie udało nam się wygrać, chociaż tradycyjnie źle rozpoczęliśmy. Oni stworzyli 3-4 sytuacje i wykorzystali trzy. Nasza gra nie była w tym fragmencie taka zła, ale nie potrafiliśmy ulokować krążka w bramce rywala. Na początku meczu mieliśmy dwie okazje. Gdyby wtedy wpadło, to być może inaczej potoczyłyby się losy tej konfrontacji. Nie padlismy przed nimi na kolana. Walczyliśmy do końca. W porównaniu z poprzednim meczem świetne było sędziowanie.

„Baran” miał jeszcze okazję do zdobycia czwartego gola, jednak w sytuacji sam na sam arbitrzy odgwizdali spalonego, który wyburzył widownię. – Nie dziwiłbym się, gdy spalonego odgwizdał arbiter stojący na linii, a nie ten, który stał na drugiej niebieskiej. Na szczęście ta akcja nie była decydująca – powiedział Milan Baranyk.

Do zakończenia sezonu zasadniczego pozostało jeszcze 15 spotkań i szansa, by zająć wyższe niż trzecie miejsce przed play off. – Nie patrzymy na tabelę. Koncentrujemy się na danym meczu, bo ważne są bonusy. Bardzo ważny z tego powodu jest dzisiejszy mecz z Zagłębiem. Wygramy, to będziemy prowadzili z nimi 4:1.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama