14.12.2009 | Czytano: 1283

Uszkodzone zęby, rozbity kask

Hokej to twarda gra. Tutaj żaden mięczak nie ma szans przeżycia. Trzeba być odpornym na ból i często lizać rany. No pain, no game. Przekonali się o tym nowotarżanie – Łukasz Batkiewicz i Przemysław Leśnicki oraz w ostatnim meczu Milan Baranyk i Piotr Ziętara.

Łukaszowi Batkiewiczowi po jednym z ostrych starć złamano szczękę. Było to we wrześniu podczas potyczki z GKS Tychy. Do dzisiaj nie wrócił na lód. Przeszedł operację zdrutowania szczęki w katowickim szpitalu. - Uszkodzone miejsca, gdzie zamontowano mi cztery śruby ( z prawej i lewej strony – przyp.. SL), są spuchnięte. Mam bóle głowy. Dostałem mocny antybiotyk. Nie wiem kiedy wrócę na lodową taflę. Na razie nawet nie trenuję – tak mówił w październiku.

Obecnie do 23 grudnia, razem z Łukaszem Wilczkiem, przebywa na rehabilitacji w Bielsku. – Nie odpoczywamy. „Wilu” leczy kręgosłup. Musimy leżeć. Mamy dwa zabiegi dziennie. Kiedy wrócę na lód? Nie mam pojęcia – mówi. – Bóle głowy były pochodną uszkodzenia kręgosłupa. Zobaczymy jak będę się czuł po 23 grudnia. W styczniu mam kolejną konsultację. W marcu lub kwietniu przejdę zabieg usunięcia śrub.

Jego młodszy kolega z MMKS Podhale, Przemysław Leśnicki (obecnie Ciarko Sanok) w listopadzie stracił zęby w meczu z Legią Warszawa. Zostawił je z korzeniami na lodzie. Ponadto dwa zostały uszkodzone i przebiły mu górną wargę, a trzy jeszcze się ruszały. Zabieg ułożenia zębów w szynie trwał blisko trzy godziny. - Jeśli korzenie nie będą uszkodzone, a tak wykazało prześwietlenie, to mam nadzieję, że zęby się przyjmą – mówił zaraz po zabiegu.

Chyba nawet nie przypuszczał, że po miesiącu znowu będzie miał problemy z uzębieniem. W meczu z oświęcimską Unią cieszył się ze zdobycia pierwszego gola w ekstraklasie, lecz radość nie trwała długo, bo czekała go kolejna wizyta u dentysty. – Na początku trzeciej tercji dostałem w twarz krążkiem. Jedynka i dwójka, które wcześniej „paradowały” po lodzie cofnęły się - opowiada Przemek Leśnicki. – Wrzuciłem je na właściwe „tory” i dograłem mecz do końca. Po rannym treningu czekał mnie zabieg dentystyczny.

Ten „gość” może mówić o dużym pechu. Po ciężkiej kontuzji wrócił na lodowe tafle. W Stanach Zjednoczonych „wyleciało” mu kolano. Rehabilitacja trwała aż cztery lata. Sporo klinik i lekarzy odwiedził. Inny dawno rzuciłby hokejką, a on... – Kontuzje nie zrażają mnie do hokeja. Dla mnie świat byłby pusty bez hokeja – mówi.

Podczas ostatniej potyczki Podhala z Naprzodem Janów zmniejszyło się uzębienie Milana Baranyka. W drugiej tercji stracił zęba, a dwa uszkodził. – To było w ferworze walki w narożniku lodowiska. Dostałem kijem przez przypadek i stało się. Teraz będzie proteza. Taki jest hokej. Nie wiesz kiedy możesz oberwać. Bez bólu nie ma zwycięzców – mówi Milan Baranyk.

- Milan przeszedł zabieg kosmetyczny – twierdzi największy żartowniś w drużynie, Martin Voznik. – Śmieją się ze mnie, bo straciłem krzywego zęba – wyjaśnia najlepszy snajper Podhala przytyczki kolegów.

Nie tylko Milan ucierpiał w janowskiej potyczce. Podczas kontaktu z bandą roztrzaskał się kask Piotra Ziętary. Na szczęście nic mu się nie stało, chociaż.... – Uderzenie było bardzo mocne. Mam teraz bóle w karku – mówi. To nie był koniec przygód najmłodszego z rodu Ziętarów. – Później dostałem „gumę” na minę i nadziałem się na Pawlaka – opowiada Ziętara.

Czy po takich przygodach ktoś nieodporny na ból wyszedłby jeszcze na lód i stanął do kolejnej konfrontacji? Chyba nie.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama