11.12.2009 | Czytano: 1167

Magiczny kij Kolusza?

Po klęsce w Krakowie wszyscy zastanawiali się, czy Podhale odbuduje się psychicznie. Odbudowało się! Odniosło czwarte zwycięstwo nad Zagłębiem w tym sezonie. Czy miały na to wpływ rozmowy Wiesława Wojasa i Andrzeja Podgórskiego z zawodnikami?

Oba zespoły przystąpiły do meczu mocno osłabione. Podhale nie mogło skorzystać w 20 – latków, którzy po spotkaniu z Cracovią udali się do Gdańska na mistrzostwa świata. Trenerzy z kolei rozbili standartową formację „stranieri”. Baranyk przesunięty został do ataku z Zapałą i Koluszem, a Malasiński cofnięty do ataku dowodzonego przez Voznika.

- Coś trzeba było zrobić. Po przemyśleniach zdecydowaliśmy się rozbić atak obcokrajowców. Decyzje podjęliśmy dzisiaj. Mylę, że nowe ustawienie spełniło nasze oczekiwania – powiedział drugi trener Podhala, Marek Ziętara.

Malasiński otwarł wynik spotkania. Otrzymał idealne prostopadle podanie w tempo, wszedł jak w masło między dwóch obrońców i strzałem z nadgarstka posłał krążek pod „łatę”. – Mimo, iż gram obecnie w innej formacji, ale takie zagrania ćwiczymy wszyscy na treningach. Nie było więc problemów z wyjściem do krezka. Akcja była podręcznikowa – powiedział strzelec gola.

Nowotarżanie grali zdecydowanie lepiej niż pod Wawelem. Odnosiło się wrażenie, że wszystko co robią, to z wielką łatwością. Wjeżdżali w tercję, ogrywali bardzo wolnych i mało zwrotnych defensorów gospodarzy. Mieli jeszcze dwie wyśmienite sytuacje, by podwyższyć rezultat. Gdzieś tak od 15 minuty sosnowiczanie troszkę postraszyli górali, ale gdy grali w osłabieniu stracili kolejnego gola. Grający nowym kijem Kolusz (dostał go dzisiaj) dostrzegł Ivičiča, a ten zwodem zmusił Rajskiego do przemieszczenia się i wtedy – łapiąc go na wykroku – posłał gumę do siatki między jego nogami.

- Dobrze, że odskoczyliśmy na dwa gole. Będzie trochę spokoju. Teraz naszym zadaniem jest zagrać w tyłu na zero – powiedział Tomek Malasiński.

Gdy Podhale, zaraz po wyjściu na lód, ruszyło z kopyta, a Zapała zmarnował wyśmienitą sytuację, nikt chyba nie przypuszczał, że sosnowiczanie mogą coś złego zrobić góralom. Chyba przyjezdni byli tego samego zdania, bo za dużo swobody pozostawili gospodarzom, szczególnie we własnej tercji. Wykorzystali to zagłębiacy, którzy w odstępie 4 minut i 8 sekund zdobyli trzy gole. Najpierw M. Kozłowski, przez nikogo atakowany, wyjechał z narożnika lodowiska i próbował zaskoczyć Zborowskiego. Przy okazji go staranował wspólnie z ...D. Galantem i Ślusarczyk dopełnił tylko formalności wpychając krążek do pustej bramki. Za moment Sarnik jechał jak na treningu między stojakami i wystrzelił z korytarza międzybulikowego. Krążek znalazł lukę między parkanami Zborowskiego. Sosnowiczanie złapali wiatr w żagle i 2 minuty później Różański z niebieskiej linii pokonał „Zborę”. Chwile później „Ślusar” ostemplował poprzeczkę.

- Powtórzyła się sytuacja z poprzednich spotkań – twierdzi Marek Ziętara. - Przestoje to nasza największa bolączka. Tracimy bramkę, a wraz z nią głowy. Wkrada się nerwowa atmosfera, nie potrafimy uporządkować gry, grać „swój” hokej. Pozwalamy rywalowi iść za ciosem. Musimy pogadać z zawodnikami, zwrócić im na to uwagę, by w każdym momencie byli maksymalnie skoncentrowani.

Animusz gospodarzy słabł jednak z każdą minutą. Mieli sporo strat w środkowej strefie i po jednej z nich goście doprowadzili do wyrównania. Krążek przejął Bakrlik podał na skrzydło do Malasińskiego, a ten w tempo przed bramkę do strzelca gola Dziubińskiego.

W trzeciej odsłonie „Szarotki” nie pozwoliły już sobie na okresy dekoncentracji. Zagrały tak jak w pierwszych 20 minutach. Prowadzenie to wielka zasługa Kolusza, który przeprowadził indywidualną dynamiczną akcję z własnej tercji. Po wtargnięciu do tercji nad kijem obrońcy rzucił „gumę” Zapale, a ten backhandem pokonał Rajskiego. Za chwilę Baranyk otrzymał podanie na druga niebieską i w sytuacji sam na są między parkanami Rajskiego posłał krążek do siatki. Wynik spotkania ustalił Malasiński, wybrany MVP spotkania.

- Oprócz tych nieszczęsnych 5 minut byliśmy zespołem lepszym – twierdzi Marek Ziętara. – Na trzecią tercję wyszliśmy mocno skoncentrowani, z emanująca wolą zwycięstwa, zmazania plamy za wpadkę pod Wawelem. Nieporównywalnie lepiej zagraliśmy niż z Cracovią. Wypracowaliśmy sobie mnóstwo sytuacji, ale w bramce świetnie spisywał się Rajski. Nasze roszady w składzie spełniły zadanie.

Liczby meczu
23 – tyle wznowień wygrali gospodarze.
35 – tyle razy strzelały oba zespoły.
36 – tyle sekund potrzebowali nowotarżanie, by rozstrzygnąć losy spotkania (czytaj: strzelając czwartą i piątą bramkę).
40 – tyle bulików wygrali Podhalanie.
75 – po tylu sekundach Podhale wykorzystało podwójną 105 – sekundową przewagę.
248 – tyle sekund potrzebowali sosnowiczanie, by zdobyć trzy gole.

Zagłębie Sosnowiec – Podhale Nowy Targ 3:6 (0:2, 3:1, 0:3)
0:1 – Malasiński – Voznik (4:35),
0:2 – Ivičič – Kolusz (19:00 w przewadze),
1:2 – Ślusarczyk – M. Kozłowski (22:13),
2:2 – Sarnik (24:19),
3:2 – Różański – Banaszczak (26:21),
3:3 – Dziubiński – Malasiński – Bakrlik (34:09),
3:4 – Zapała – Kolusz (50:46),
3:5 – Baranyk – Ivičič (51:22),
3:6 – Malasiński – Dutka – Bakrlik (54:45 w podwójnej przewadze).

Sędziowali: Meszyński (Warszawa) – Smura (Katowice), Polak (Bytom).
Kary:14 – 6 min.
Widzów 700.

Zagłębie: Rajski; Galvas (2) – Banaszczak, Gabryś – Koszarek, Dronia (2) – Duszak; Jaros (2) – T. Kozłowski – Opatovsky (2), Różański – G. DaCosta (4) – Kisiel, Ślusarczyk – Sarnik (2) – M. Kozłowski. Trener Milan Skokan.
Podhale: Zborowski; Ivičič (4) – Sulka, Dutka – Suur, D. Galant – Łabuz; Baranyk – Zapala – Kolusz, Malasiński (2) –Voznik – Bakrilk, Ziętara – Dziubiński – Gruszka. Trener Milan Jančuška.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama