09.12.2009 | Czytano: 1202

Gdzie ci górale?

Hokejowy Nowy Targ jest w szoku. Takiej klęski „Szarotek” z Cracovią nawet najstarsi górale nie pamiętają. Od czegóż są jednak statystycy.
Dzień 8 grudnia 2009 roku to jeden z najczarniejszych dni w historii Podhala. Hokeiści tego klubu doznali najwyższej porażki z Cracovią w historii wzajemnych kontaktów o ligowe punkty...

Najwyżej też przegrali pierwszą tercję, która rozstrzygnęła o losach spotkania. Skasowana więc została najwyższa porażka z 10 marca 2006 w półfinale play off (1:8), poniesiona na własnym lodowisku. To dopiero 35 zwycięstwo „Pasów” nad Podhalem w 121 konfrontacji ligowej.

Historia wzajemnych potyczek o ligowe punkty sięga 1959 roku. 9 grudnia tegoż roku na nowotarskim lodowisku, jeszcze naturalnym ( dwa lata później dopiero było sztuczne), „Szarotki” pokonały Cracovię 5:1. Krakowianie w kolejnych latach regularnie zbierali baty od górali. Wyniki dwucyfrowe były na porządku dziennym. Najwyższe zwycięstwo (16:1) nad „Pasami” nowotarżanie odnieśli pod Wawelem 30 października 1965 roku. O tym wydarzeniu dużo i długo się mówiło w Nowym Targu.

– Mecz rozegrany został dwa dni po imieninach Tadeusza, a w naszej drużynie grało trzech solenizantów – mówi uczestnik tego spotkania, Andrzej Szal. - Przed meczem przeciwnicy wręczyli nam bukiet z 16 kwiatów. Każdy otrzymał po jednym, a ich szkoleniowiec „Papa” Stefan Csorich zacierał ręce. Pracował z nami tyle lat i wiedział jak obchodzone były wszelakie uroczystości w naszym obozie. „Pasy” miały wtedy mocny zespół, grali w nim Kopczyński, Migacz i chyba Kanadyjczyk Wodzicki. Cwana kalkulacja „Papy” wzięła w łeb. Zawsze mieliśmy jakąś motywację do zdobywania goli. Szybko zebraliśmy się i ustaliliśmy, że strzelimy im tyle goli, ile dali nam goździków. Tak też się stało. Ja wręczyłem Bogdanowi Migaczowi jeden kwiatek i...pozwoliliśmy im strzelić jednego gola. „Papa” był niepocieszony. Pytał: Zapomnieliśmy o Tadeuszach?

Po co wspominam tak odlegle czasy? Otóż w tamtych latach Podhale nie pozwoliłoby sobie wbić jedenastu goli. - Góralski honor nie pozwalał – wspomina Franciszek Klocek. – Jeśli nie szło, to prowokowaliśmy bójki, by w kolejnym meczu nie próbowali podnieść na nas ręki. Nikt z nas nie lubił przegrywać. Zawsze z tego powodu były w szatni kłótnie.

W latach świetności Podhalu, nie raz, nie dwa zdarzały się sytuacje, kiedy trzeba było gonić wynik. Wtedy jednak trener nie miał prawa wejść do szatni. Sami zawodnicy czyścili sobie mózgi. Nieraz blisko było rękoczynów.

Hokeiści z tamtych lat twierdzą, że straty bramkowe były podobne do tych po 20 minutach wtorkowej potyczki pod Wawelem. Mobilizacja na kolejne odsłony była ogromna. - Po prostu gryźliśmy lód. Nikt nie spuszczał głowy, tylko zaciskał zęby i z wielką złością wychodził na taflę. Udawało się odrobić straty i wygrać. Trzeba tylko wierzyć i mieć charakter. Wszyscy wtedy nas szanowali – wspomina w jubileuszowej książce Józef Słowakiewicz. – Nie było minimalizmu. Prowadziliśmy czterema bramkami, to nie zadawalaliśmy się takim dorobkiem i nie robiliśmy sobie ślizgawki do końcowej syreny. Wprost przeciwnie. Dążyliśmy do tego, by wygrać w dwucyfrowych rozmiarach. By dobić przeciwnika, by nie nosił głowy w chmurach. Następnym razem jak rywale jechali do Nowego Targu to już na Obidowej drżały im łydki.

Gdzie się podział góralski charakter? – można zatem zapytać. Naoczni obserwatorzy krakowskiej klęski twierdzą, że górale po 20 minutach podwawelskiej potyczki pogodzili się z losem, zwiesili głowę, nie wierzyli, że mogą się jeszcze przeciwstawić przeciwnikowi. Odnosiło się wrażenie, że chcieli, by ten koszmar jak najszybciej się skończył.

- Jeśli nie wierzysz w siebie, zaczynasz się bać, możesz od razu zjechać z lodu. Nie można spuszczać głowy. Musisz grać tak jakby się nic nie stało. W przeciwnym wypadku rywal będzie atakował śmielej i w konsekwencji przestaniesz grać, będziesz statystą na lodowej tafli – tak mówi jeden z najlepszych polskich hokeistów, Walenty Ziętara w książce poświęconej 75 letniej historii Podhala.

Stefan Leśniowski

* Wszystkie wypowiedzi byłych hokeistów Podhala oraz dane statystyczne, zostały zaczerpnięte z książki Andrzeja Godnego i Stefana Leśniowskiego „75 lat „Szarotek”” 1932 -2007 Fakty, ludzie...

Komentarze







reklama