01.12.2009 | Czytano: 1181

Zmienili oblicze „Szarotek”

„Szarotki”, już z Františkiem Bakrlikiem i Rafałem Dutką, którzy odkupili swoje winy ( pauzowali dwa mecze za pięściarskie bójki), podejmować będą Naprzód Janów. Nie wiadomo czy zespół poprowadzi trener Milan Jančuška, który pilnie musiał wyjechać do Košic, do chorej żony, która w niedzielę wieczór była hospitalizowana.

Poniedziałkowy trening poprowadził Marek Ziętara, który tak mówi o rywalu: - Naprzód to nieobliczalna drużyna. Nie można jej lekceważyć, bo gdy jest w dobrej dyspozycji, to potrafi z każdym wygrać. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze.

Pod znakiem zapytania stoi występ Sebastiana Łabuza, który nie dokończył meczu z Zagłębiem z powodu bólu pleców. - Po wtorkowym rozjeździe zdecydujemy o jego występie – powiedział Marek Ziętara.

Z Naprzodem właśnie ( 10 listopada br.), po półrocznej przerwie, na ligowe tafle powrócili – Marcin Kolusz i Krystian Dziubiński, zdyskwalifikowani za zakrapiane wybryki po toruńskich mistrzostwach świata.

- Nareszcie! Czujemy potworny głód gry – mówił po decyzji WGiD, Marcin Kolusz. – Cieszę się, że będę mógł pomóc kolegom w walce o „szóstkę” – dodawał Krystian Dziubiński. 

- Oczekuję od nich dobrego występu, że będą wzmocnieniem swoich formacji – wierzył szkoleniowiec „Szarotek”.

Szkoleniowców nie zawiedli. W inauguracyjnym występie nie było widać po nich tak długiej przerwy. Zdobyli po golu, a potem z każdym meczem zmieniali oblicze zespołu. Podhale, które wcześniej grało w kratkę, wygrało siedem z ośmiu spotkań. Miało tylko jedną wpadkę w Tychach. Obaj niemal w każdym meczu punktowali.

- Nie ukrywamy, że ich powrót miał spory wpływ na drużynę – twierdzi Marek Ziętara. – Po pierwsze ustabilizowały nam się poszczególne formacje. Mamy też możliwość korygowania nimi. Są w niezłej dyspozycji, ale stać ich na więcej.

Trener kadry, Wiktor Pysz obserwuje ich nie tylko w trakcie meczów, ale również na treningach. - Potrzebują większej ilości spotkań, by wejść w rytm meczowy – tłumaczy.

- W pierwszych dwóch meczach brakowało mi ogrania. Trening to nie to samo co mecz. Czułem się nieswojo. Niemniej z każdą zmianą było coraz lepiej. Rozkręcałem się i szybko wskoczyłem na właściwe tory. Zapomnieliśmy już o zimnym prysznicu w Tychach. Potyczka z Zagłębiem pokazała, że mamy spore rezerwy i z każdym jesteśmy w stanie wygrać – mówi Krystian Dziubiński, który ma na koncie trzy zdobyte gole i dwie asysty.

/uploads/galleries/l/99313d080d37b503b2cb4b5a125ed6be.jpg

Marcin Kolusz specjalizuje się w bramkach godnych lodowisk świata. Z pięciu trafień ( przy siedmiu „maczał palce”), trzy były przecudnej urody. Za każdym razem backhandem zrywał „pajęczynę” z bramek przeciwnika.

– Akurat ładnie wpadło – śmieje się. – Każda taka bramka cieszy, ale to także zasługa partnerów z ataku, którzy wypracowują mi świetne sytuacje. Nie spodziewałem się takiego wejścia w sezon, po tak długiej przerwie. Uważam, że moja forma nie jest jeszcze optymalna. Zawsze można grać lepiej. Półroczna przerwa wybiła mnie z rytmu meczowego. W pierwszym meczu nie wiedziałem co się dzieje. Czasem jeszcze przytrafiają mi się proste błędy, wynikłe z braku ogrania.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama