20.11.2009 | Czytano: 1220

Zagrypieni zwycięzcy

- Wczoraj wydawało się, że wreszcie zagramy w optymalnym zestawieniu. Tymczasem dzisiaj rano okazało się, że dalej musimy improwizować ze składem – mówił niepocieszony przed meczem trener „Szarotek”, Milan Jančuška.

Na przedmeczowym rozjeździe zabrakło Milana Baranyka, u którego w domu jest szpital. Gorączkował Krzysztof Zapała, Artur Kret i Mateusz Iskrzycki. Ci hokeiści nie wsiedli do autokaru, który w południe wyruszył do Janowa. To nie wszystkie jednak zmartwienia. Trening z bólem głowy kończył Bartek Neupaer. – Jestem zaziębiony, głowa mnie boli, ale chyba pojadę – mówił. Z kolei Kasper Bryniczka po zderzeniu z kolegą narzekał na ból w boku.

Kiedy skończą się nasze problemy? Jak nie kontuzja, to choroby. Jeszcze w tym sezonie nie wystąpiliśmy w optymalnym składzie – wzruszał ramionami szkoleniowiec Podhala, który razem z asystentem Markiem Ziętarą również „łamani” są przez grypę. – Wirus wszystkich atakuje. Jakoś trzymamy się na nogach, ale łykamy „prochy” – mówi Marek Ziętara i pokazuje saszetkę pełną lekarstw.

Absencje wymusiły na trenerach zmiany w ustawieniach. W pierwszej formacji zagrał Kapica, w drugiej Kmiecik, który również uzupełniał niekompletną czwartą formację ofensywną.

W obozie przeciwnika również kłopoty kadrowe. - Nie będę narzekać, bo przeciwnik też ma problemy – mówił trener janowian, Jaroslav Lehocky, który najwięcej problemów miał w liniach defensywnych. Łukasz Wilczek narzeka na ból pleców, a Artur Gwiżdż gorączkował. Z kolei Miroslav Zatko nie mógł zagrać, gdyż otrzymał karę meczu. W ataku Dawid Słowakiewicz ma kłopoty z kolanem.

Pierwsza tercja dla górali, których ataki były składniejsze, bardziej dynamiczne i nosiły w sobie zarodek bramki. Na początku 8 minuty Neupauer zaatakował obrońcę gospodarzy w jego tercji obronnej, odebrał mu krążek i natychmiast odegrał go do Bryniczki. Bramkarz obronił jego strzał, ale przy poprawce Bartka Gaja był już bezradny. To pierwsze trafienie „Gaika” w tym sezonie, a drugie w karierze w najwyższej lidze rozgrywkowej. Jak to w hokeju, Krzysztof Zborowski nie był bezrobotny. Gospodarze kilka razy zamieszali pod jego świątynią, próbowali też zaskoczyć go strzałami z dystansu, ale ostatnia nowotarska instancja wszystko wyłapywała. 51 sekund przed końcem akcję zainicjował Damian Kapica, który szybko posłał w bój Františka Bakrilka, a ten idealnie podał do nadjeżdżającego Martina Voznika i na tablicy świetlnej pod nazwą Podhale zapaliła się cyfra „dwa”.

- Już w tej części gry mogło być po meczu. Sebastian Łabuz dwa razy soczyście uderzył z niebieskiej, Piotr Kmiecik nie zdołał dobić krążka, sytuacje zmarnował też Krystian Dziubiński – komentuje Michał Kubinek.

W drugiej tercji nowotarżanie również dwa razy zmusili do kapitulacji Michał Elżbieciaka, chociaż mogli znacznie więcej. Najlepszą okazję zmarnował Bakrlik, który w sytuacji sam na sam próbował założyć „siatę” bramkarzowi, ale ten nie dał się nabrać. Pokonał go za to Martin Ivičič, który huknął z niebieskiej linii aż siatą zatrzęsło. W 32 minucie Dariusz Gruszka próbował pokonać M. Elżbieciaka, ale ten z trudem zdołał sparować „gumę”, niemniej nadjeżdżający ze skrzydła Piotr Ziętara wpakował ją w krótki róg bramki. Gospodarze dwa razy zamknęli górali w ich tercji, wykonali kilka rollingów, a jeśli już zdecydowali się na strzał, to „Zbora” z wielką łatwością wszystko likwidował.

- Przez dwie tercje było to jednostronne widowisko – twierdzi drugi trener Podhala, Marek Ziętara. – Naszym mankamentem była słaba skuteczność. Gdybyśmy w tej części meczu wykorzystali przynajmniej 10 % wszystkich znakomitych sytuacji, to mogło być po meczu. Wynik powinien być dużo wyższy. Łatwość gry uśpiła chłopaków, którzy na ostatnią odsłonę wyszli zdekoncentrowani, w przeświadczeniu, że im się nic nie stanie. Mimo, iż gospodarze zdobyli trzy gole, to o zwrocie wyniku nie było mowy. Byliśmy zdecydowanie lepszym i dojrzalszym zespołem. Podkreślić należy niewielką ilość kar.

Gospodarzom w trzeciej tercji należy odnotować stuprocentową skuteczność w przewadze. Dwa razy nowotarżanie siedzieli na ławce kar i nie spędzili nałożonych na nich kar mniejszych. Dimitrij Suur przebywał zaledwie 11 sekund! Tyle potrzebował marian Kačiř, by sfinalizować podanie Pohla. Krążek wypadł z „raka” Zborowskiemu i były hokeista Podhala nie miał problemów z ulokowaniem go w bramce. Potem janowianie przetrzymali osłabienie i wyprowadzili zabójczą kontrę, po której Martin Bouz utonął w objęciach kolegów. Gospodarze wyraźnie złapali wiatr w żagle. Uspokoiła ich wspaniała trójkowa kontra gości, którą zakończył Marcin Kolusz, strzałem z nadgarstka sprzed obrońcy. Krążek po łapaczce wpadł do siatki. Zaś trafienie Łukasza Kulika, ustalające wynik meczu, było z niebieskiej linii, po lodzie.

Liczby meczu
1 – pierwszy gol w sezonie Bartka Gaja.
2 – tyle bramek zdobyli janowianie w przewadze, czyli mieli stuprocentową skuteczność.
3 – tyle razy „Szarotki” grały w przewadze i bez bramowego efektu.
11 – po tylu sekundach na ławce kar przebywał Suur.
30 – tyle strzałów oddali janowiania na bramkę gości.
32 – tyle razy strzelali górale na bramkę M. Elżbieciaka.
51 – tyle sekund było do zakończenia drugiej tercji, gdy Voznik zdobył drugiego gola dla Podhala.

Naprzód Janów – Podhale Nowy Targ 3:5 (0:2, 0:2, 3:1)
0:1 – Gaj – Bryniczka (7:02),
0:2 – Voznik - Bakrlik – Kapica (19:09),
0:3 – Ivičič – Kmiecik (25:58),
0:4 – Ziętara – Gruszka – Dziubiński (31:54),
1:4 – Kačiř – Pohl ( 43:53 w przewadze),
2:4 – Bouz – Kubenko (50:44),
2:5 – Kolusz – Kmiecik – Malasiński (52:15),
3:5 – Kulik – Kubenko – Bouz (58:25 w przewadze),

Sędziowali: Wolas (Oświęcim) – Hyliński (Oświęcim), Bernacki (Sosnowiec).
Kary: 6 – 4 min.
Widzów 1000

Naprzód: M. Elżbieciak; Działo – Kulik, Bernacki – Pawlak, Gretka – Kurz; Bouz – Najdek (4) – Kubenko, Ł. Elżbieciak – Gryc- Jóźwik, Kačiř– Słodczyk – Pohl (2), Salamon. Trener Jaroslav Lehocky.
Podhale: Zborowski; Dutka – Suur (2), Ivičič – Łabuz, Sroka (2) – Sulka, Gaj – D. Galant; Kapica – Voznik – Bakrlik, Malasiński – Kolusz – Kmiecik, Ziętara – Dziubiński – Gruszka, Neupauer, Bryniczka. Trener Milan Jančuška.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama