04.09.2017 | Czytano: 3878

Piotr Pagacz: Promować dyscypliny, które przyciągają widzów

- Widzowie są siłą napędową każdej dyscypliny sportowej. Jeśli ich nie ma, to traci sens ich organizacja. Jeśli są, to znajdą się sponsorzy – mówi Piotr Pagacz.

Trener, który przed ćwierć wieku w Gorcach odnosił z kobietami sukcesy, wychował reprezentantki kraju, przed trzema laty reaktywował sekcję męskiej siatkówki w nowotarskim klubie. Zadbał też o sponsoring. Zapytaliśmy go skąd tak wielki boom na siatkówkę w naszym kraju? Przecież ostatnio nasza reprezentacja nie gra jak w 2014 roku, gdy sięgała po mistrzostwo świata, a hale, podczas polskich mistrzostw Europy, wypełnione były po brzegi. Zagraniczni dziennikarze i działacze CEV byli zaskoczeni, że mecze bez udziału Polaków oglądała taka rzesza ludzi. Było ogromne zainteresowanie nie tylko polskich fanów, ale także z innych krajów – Estonii, Finlandii, Włoch, Serbii… W 2014 roku w Nowym Targu strefa kibica była pełna widzów. W stolicy Podhala na mecze siatkarzy Gorców przychodziły tłumy widzów. Dzisiaj tej bardzo popularnej dyscypliny nie ma w Nowym Targu.

- Organizowanie tak wielkich imprez jest możliwe z dwóch powodów. Po pierwsze widzowie, którzy zapełniają hale. Po drugie piękne obiekty – wymienia. – Ludzie też kochają siatkówkę, bo mogą z całą rodziną, bez obaw, wybrać się na zawody i mile spędzić czas, pełen emocji i spotkań na wysokim poziomie. Siatkówka jest świetnym produktem. Widzowie są siłą napędową każdej dyscypliny sportowej. Jeśli ich nie ma, to traci sens ich organizacja. Jeśli są, to znajdują się sponsorzy. Cała reszta jest konsekwencją wyżej wspominanych powodów. W 2014 roku po wielu latach powróciła do Nowego Targu siatkówka w ligowym wydaniu. Głównie za sprawą pasjonatów. To oni swoją pasją zachęcili mnie do powrotu do siatkówki. Nie tylko w wymiarze trenerskim, ale głównie menadżerskim. Udało się wystartować w trzeciej lidze. Na naszym małym podwórku zadziałały te same mechanizmy gdzie wszędzie. Największym impulsem był mecz rozegrany 11 listopada w hali Gorce, z udziałem drużyny z Czarnego Dunajca. Wszyscy byli zaskoczeni pełną halą widzów! To był zapalnik, by przenieść drużynę do stolicy Podhala. Byli widzowie, a więc zapotrzebowanie na tego typu imprezy. Był też odpowiedni obiekt, który idealnie nadawał się do spotkań siatkarskich na poziomie trzeciej, a nawet drugiej ligi.

- Przypomnę, że od 2014 roku hala Gorce stała się własnością Miasta. Czyli utrzymuje ją podatnik, a nie jest własnością KS Gorce. Jako ciekawostkę podam, że klub wynajmuje biuro od MCSiR. To władze miasta (radni) powinni czynić starania, by hala służyła mieszkańcom i była miejscem organizowania zawodów przyciągających widzów. Taki warunek gwarantowała siatkówka. Jest tylko jedno „ale”. Tenisowy zarząd Gorców, z prezes na czele, nie może myśleć, że tenis stołowy jest wiodący i najważniejszy na obiekcie, bo ma drużyny I i II – ligowe. Tylko jaka jest oglądalność tych zawodów? Równa zeru!

- Po co więc drużyny seniorskie jeśli nikt na ich występy nie przychodzi? Dlatego koniecznym warunkiem rozwoju siatkówki w Gorcach była i jest sekcja autonomiczna i przychylność Miasta dla tej dyscypliny. Drużyna seniorska przestała istnieć, a uruchomienie szkolenia dzieci z trudem ciągną trenerzy – Karol Majewski i Kasia Krasińska. Władze Gorców uruchomiły szkolenie rozpoczynając je od gimnazjum. O zgrozo, to jest klub sportowy, a nie organizacja rekreacyjna. Minęły już trzy lata, a nic się nie zmieniło. Na tak zorganizowane szkoleni szkoda czasu, bo niewiele z tego będzie.

- To Miasto jako właścicielem obiektu i mogło spowodować, by wizytówką hali Gorce była siatkówka, która gromadziła tłumy widzów. Tak jak hokej na lodzie gromadzi kibiców na lodowisku. Gdyby zabrakło hokeja, a za te pieniądze powstały niszowe sekcje związanie z lodową taflą, to trybuny świeciłyby pustkami. Oczywiście nikt nie zabrania istnienia niepopularnych dyscyplin, ale ważny jest rachunek ekonomiczny. Refleksja jest taka: mając obiekty z widownią należy promować te dyscypliny sportowe, które gromadzą widzów! - zakończył Piotr Pagacz.

Wysłuchał Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama