Potwierdza te słowa szkoleniowiec drużyny, Bartłomiej Walczak. – Rozegraliśmy kolejne świetne spotkanie. Graliśmy „swoje”, realizując nakreślony plan. Drużyna włożyła w ten pojedynek dużo zdrowia i serca. Po przerwie zagrała koncertowo. Ani przez moment nasze zwycięstwo było niezagrożone.
Pierwsza połowa był w miarę wyrównana, ze wskazaniem na miejscową jedenastkę. Zarówno goście, jak i miejscowi mieli sytuacje do zdobycia gola, ale najlepszą Pietrzak. Niestety w 15 minucie zamiast podawać do lepiej ustawionego kolegi, zdecydował się na strzał, z którego... wyszły przysłowiowe nici.
Drugą cześć spotkania rozpoczęli górale od wysokiego „C”. W ciągu 7 minut znokautowali rywala, zadali mu trzy potężne ciosy, po których, jak Gołota dzień wcześniej, już się nie podnieśli. Mimo, iż arbiter w 62 minucie sprezentował im karnego, którego najlepszy strzelec Karpat zamienił na gola. Strzelec „jedenastki” po meczu sam się przyznał, iż karny był z „kapelusza”, a wcześniej piłka została wygarnięta z rąk Gawrona.
„Dobijanie” gości rozpoczął w 49 minucie Kurnyta. Akcję zapoczątkował Sral, który wymanewrował czterech przeciwników, podał do Pietrzaka, a ten z końcowej linii dośrodkował do Kurnyty. Tenże piłkarz 5 minut później znowu przyjmował gratulacje od kolegów. Tym razem Waksmundzki popisał się sztuczkami, które wyprowadziły w „pole” defensywę gości. Kurnyta dopełnił tylko formalności trafiając w długi róg bramki. 2 minuty później kolejny „sierpowy” maniowian. Znowu indywidualną akcję przeprowadził Waksmundzki, podał piłkę między obrońców do Pietrzaka, a ten skopiował wyczyn Kurnyty.
Wolski Lubań Maniowy – Karpaty Siepraw 3:1 (0:0)
Bramki: Kurnyta 49, 54, Pietrzak 56 – Zając 62 karny.
Wolski Lubań: Gawron – Anioł, Gąsiorek, Babik, Potoczak, Sral (80 Kowalczyk), Kurnyta, Krzystyniak (60 Ciesielka), Waksmundzki (85 Firek), Górecki, Pietrzak.
Karpaty: Matysiak – Galas, M. Suder (60 Guzik), Turcza, Nowak (66 Matoga), Kubera, Szczytynski (58 D. Suder), Zając, Kaczor, Szymaniak, Waś.
Stefan Leśniowski