15.12.2015 | Czytano: 2428

Michał Pyzowski: Marzenia się spełniają(+zdjęcia)

- Sezon jak marzenie. Wprost niesamowity. Wielkie marzenie mogłem spełnić dzięki sponsorom i trenerom. Doceniono moje osiągnięcia w Polskim Związku Motorowym i zaproszono mnie na Galę Mistrzów, gdzie byli najlepsi szoferzy z Polski – mówi Michał Pyzowski.

Mistrz Polski w superenduro w klasie open. Motocyklista, który dotąd bardziej kojarzony był z trialem. Pierwszego swojego sportu nie porzucił, nadal skacze na stalowym rumaku z głazu na głaz. Wyskakuje na motocyklu na wysokie kamienne półki lub skonstruowane z opon, świetnie radzi sobie z korzeniami i śliskimi kamieniami w potokach, z powalonymi drzewami. Dowodem tego jest trzecie miejsce w mistrzostwach Polski w trialu w grupie C.

Podjął się też karkołomnego wyzwania, pokonania najbardziej ekstremalnego wyścigu w Europie – Erzberg Rodeo. Od 1995 roku maniacy enduro pielgrzymują na Stalowego Giganta, aby świętować najbardziej fascynującą offroadową imprezę na świecie. Michał próbował pokonać hardkorową kopalnię w Austrii.

– Ta impreza potrafi „zamordować” motocyklistę. Najlepsi mieli ogromne problemy z dotarciem do mety. Ukończyłem przeprawę na 94 miejscu, dojechałem do trzynastego checkpoints – mówi.

Niezły rezultat wykręcił na KTM 250XC. Tym bardziej, iż tylko czterech pokonało 22 checkpointy. Razem minęli metę po tym jak stracili blisko półtorej godziny przeprawiając się przez sekcję Downtown. Downtown nie tylko pokonało najlepszych specjalistów od extreme enduro, ale także wpłynęło na przedziwny finisz. Ten stromy, leśny podjazd okazał się trudniejszy niż przypuszczano. Jarvis szybko utknął i został dogoniony przez zespołowego kolegę Gomeza, który zaproponował, że wyciągnie Jarvisa na szczyt. Nie przypuszczał, że ciężko będzie to zrobić samemu. Na tą dość nietuzinkową sytuację wpadł Walker, który musiał przyłączyć się do wspólnego wyciągania. Zawodnicy z Lettenbichlerem i Youngiem spędzili tam blisko 1,5 godziny! Tylko pięciu śmiałków dotarło do mety, czterech zostało zwycięzcami, co nie zdarzyło się w historii wyścigu!

To nie wszystkie wyczyny Michała. Kolejny ekstremalny wyścig zaliczył w Rumunii ( rajd Panorama) oraz Six Days Slovakia.

Mistrzostwo Polski zdobył na torze z licznymi praleczkami, skoczniami, belkami i innymi przeszkodami. Taki endurowo – motocrossowy tor, na którym rozgrywa się superenduro. Marsz po mistrzowską koronę rozpoczął od trzeciego miejsca w Dąbrowie Górniczej.

- Byłem zadowolony ze startu, bo był pierwszy po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją kolana – mówił.

Zaznaczał wtedy, że musi popracować nad kondycją i spędzić więcej godzin na motocyklu. Praca przyniosła wymierne efekty. Michał doszedł do mistrzowskiej formy. W kolejnym starcie w Obornikach, podczas ulewnego deszczu, zajął drugie miejsce. Wygrał pierwszy bieg, a w drugim przyjechał za Karolem Paśko. W trzecim biegu Michał po raz kolejny dołożył swoim rywalom. Jego KTM spisywał się rewelacyjnie i w klasyfikacji generalnej tracił „oczko” do prowadzącego Paśko. W ostatni weekend czerwca objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw.

- Trudny był to wyścig, bo po piasku. Nigdy nie ścigałem się na takim podłożu. U nas nie ma tego typu terenu i nie miałem możliwości potrenować. Podczas zapoznawania się z torem, w biegach kwalifikacyjnych zaliczyłem dwie poważne wywrotki. Dwa razy nie doleciałem na skoczni. Przed startem nie byłem więc w dobrym nastroju, ale… jestem góralem, zacisnąłem zęby i ze stłuczonym barkiem zdołałem wygrać rajd. W biegach finałowych już gleby nie zaliczyłem, starałem się jechać rozważnie i myśleć – opowiada.

Kolejna runda mistrzostw Polski w superenduro rozegrana została w Wałbrzychu. Michał przystąpił do niej z pozycji lidera. Jego najgroźniejszy rywal Karol Paśko nie zrezygnował z korony mistrza kraju i mocno go atakował. Wygrał pierwszy i trzeci wyścig, w drugim był drugi za nowotarżaninem.

- Nie poszło mi. Tor nie był przygotowany na superenduro, bardziej na motocross. Dwie belki to wszystko. Protestowaliśmy, ale zdecydowaliśmy się wystartować – powiedział lider klasyfikacji generalnej open. - Popełniłem trochę błędów. W trzecim biegu długo prowadziłem, ale na ostatnim okrążeniu się wywróciłem, co skrzętnie wykorzystał rywal.

Niedziela była już jego dniem. - Siadły mi trzy wyścigi. Organizatorzy zmienili trasę, mniej było prób motocrossowych, było jeszcze szybciej niż dzień wcześniej – wspomina Michał Pyzowski.

Pyzowski w klasie open umocnił się na prowadzeniu klasyfikacji generalnej. Miał wtedy 15 punktów przewagi nad ścigającym go Karolem Paśko. To efekt świetnej jazdy i wygrania trzech biegów. W każdym nowotarżanin był szybszy, lepszy technicznie i nikt nie potrafił go dogonić.

- Fajnie mi się jechało, bez przygód. W pierwszym i drugim biegu pierwszy byłem w zakręcie, w trzecim trochę zaspałem na starcie i musiałem gonić. Dałem sobie radę na trasie i wyprzedziłem konkurencję.

9 sierpnia był najszczęśliwszym dniem w jego życiu. Odparł atak Paśko i stanął na najwyższym stopniu podium. Ostatnie dwie rundy rozegrane zostały w Buczku, na piaszczystym torze. Odbyły się tylko dwa finały, trzeci został odwołany z powodu ogromnego upału. Jeden z zawodników zemdlał i organizatorzy obawiali się o zdrowie jeźdźców. W tych dwóch wyścigach nowotarżanin pokazał klasę. Pierwszy wygrał bezapelacyjnie, prowadząc od startu do mety. W drugim miał przygodę.

- Rywal skoczył mi na motocykl i wywróciłem się. Byłem ostatni, ale zdołałem jeszcze wyprzedzić konkurencję i pierwszy pokonać linię mety. Cieszę się bardzo z mistrzostwa, tym bardziej, iż ostatnie dwie rundy rozgrywane były na piaszczystym torze, za którym nie przepadam. Lubię ścigać się na twardym podłożu. Było trudno, ale dałem radę. Dziękuję sponsorom i trenerom. Maćkowi Rajskimu (Rajskiracing), który jest moim przyjacielem i wspiera mnie od siedmiu lat. Bez niego trudno byłoby osiągnąć sukces. Do sukcesu przyczynili się także - DomBud centrum budowlane skład opału, Symptom pracownia reklamowa, TRS Polska trial Gabryś Marcinów, Konrad Kamiński HDK, Szymon Pyzowski, Paweł Gąsior, Paula Pieprzyca i Zbyszek Galica – mówi mistrz Polski.

Tekst Stefan Leśniowski

 

Komentarze









reklama