22.12.2008 | Czytano: 2751

Dreszczowiec

To była udoskonala promocja hokeja w stolicy Polski. Hokeiści Podhala i Legii uraczyli sympatyków kauczukowego krążka nie lada dreszczowcami. Kibice mieli wszystko co prawdziwy entuzjasta hokeja lubi...

Szybkie tempo akcji, sporo strzałów i interwencji bramkarzy, ekscytujące końcówki spotkań, dogrywki i karne. Oba pojedynki wyłoniły triumfatora dopiero po serii rzutów karnych. W sobotę w tym elemencie lepsi byli górale, nazajutrz hokeiści ze stolicy.

- W sobotę spotkanie było wyrównane – komentuje trener Podhala, Jacek Szopinski. – Gospodarze zagrali lepiej niż w Nowym Targu. Posiadali optyczną przewagę, więcej strzelali, ale wybornie bronił Rajski. My mamy kłopoty personalne, ale mimo to pokazujemy góralski charakter. W końcówce meczu trzy razy graliśmy w osłabieniu i nie pozwoliliśmy sobie wbić gola. Więcej, Kapica był sam na sam i mógł rozstrzygnąć losy spotkania. Kiwnął już bramkarza, ale krążek został wybity z linii bramkowej. Dwa razy byliśmy zespołem goniącym, a raz uciekającym. Legia objęła prowadzenie, a myśmy wyrównali za sprawą Kmiecika, który trafił pod poprzeczkę. W drugiej tercji objęliśmy prowadzenie po podaniu Wróbla, Kapica trafił w róg warszawskiej bramki. W 39. minucie warszawianie doprowadzili do wyrównania, w trzeciej tercji ponownie wyszli na prowadzenie. W połowie tercji rozegraliśmy kapitalny zamek podczas gry w przewadze. Krążek jak po sznureczku wędrował od kija Hajnosa do Wróbla i Szumala. Ten ostatni nie dał szans bramkarzowi. Dogrywka nie wyłoniła zwycięzcy, chociaż byliśmy bliżsi zdobycia „złotego gola”. Tylko jeden karny został zamieniony na bramkę Kmiecik zwiódł bramkarza i dał nam zwycięstwo.

Nazajutrz prze dwie tercje byliśmy lepszą drużyną, prowadziliśmy 5:2 i chyba nikt sobie nie zdawał sprawy, że można - na własne życzenie – tak zdramatyzować spotkanie. Chłopcy przekonali się jak można przegrać wygrany mecz, gdy gra się nieodpowiedzialnie. Już w drugiej tercji były objawy takiej gry. Wędrowaliśmy bez przerwy na ławkę kar, grając w pojedynczym czy podwójnym osłabieniu. Traciliśmy sporo sił, ale dopiero w trzeciej 20-minutowce pozwoliliśmy legionistom dosiąść konia. Niesieni na fali dopingu, wykorzystali gry w przewadze, dwa gole zdobyli, gdy graliśmy w trójkę, i wyszli na prowadzenie. Kiedy ruszyliśmy do odrabiania strat dokonaliśmy złej zmiany. Posłałem na ławkę kar Kapicę, licząc, że po opuszczeniu jej dostanie podanie na desant. Szczęście było przy nas, bo tak się też stało. Otrzymał długi podanie od W. Bryniczki, zakręcił obrońcami i strzałem z nadgarstka 3 sekundy przed syreną wyrównał. 6 sekund przed końcem dogrywki wygraliśmy wznowienie we własnej tercji. Małkow wcześniej wycofał bramkarza i trafiliśmy do pustej bramki. Arbiter najpierw uznał gola, a potem…odwołał swoją decyzję. Nie wiem czego się dopatrzył.

Legia Warszawa – MMKS Podhale Nowy Targ 3:4 (1:1,1:1,1:1,0:0) 1:0 w karnych i 7:6 (1:3, 1:2, 4:1, 0:0) 1:0 w karnych.
Bramki dla Podhala: Kmiecik 2, Kapica, Szumal (I mecz); Kapica 3, Kmiecik, Leśniowski, Kos (II mecz).

MMKS Podhale: Rajski; Wróbel – W. Bryniczka, Cecuła – Marek; Kmiecik – Leśniowski – Hajnos, Kapica – K. Sulka – Szumal, Zwinczak – Woźniak – Kos. Trener Jacek Szopinski. W drugim meczu do 54 min. bronił Niesłuchowski.

W pozostałych spotkaniach:
Zagłębie II Sosnowiec – Orlik Opole 3:4 i 2:5,
Unia Oświęcim – KTH Krynica 4:5 po karnych i 6:0,
Cracovia – Katowice 1:4 i 2:8.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama