08.12.2017 | Czytano: 6580

Pierwszy gol Polaka zakrzywionym kijem (cz. I + zdjęcia)

AKTUALIZACJA (zdjęcia) Polscy hokeiści po raz czwarty wyjechali do kolebki hokeja – nie licząc turniejów olimpijskich- by potykać się z drużynami klubowymi „Klonowego Liścia”. W nocy z piątku na sobotę czeka ich pierwsza konfrontacja. Polacy pierwszy raz wybrali się do Kanady w grudniu 1966 roku.

1 grudnia 1966 roku samolot LOT zabrał w pierwszą podróż do Kanady następujących hokeistów: Walerego Kosyla, Piotra Antoniewicza i Włodzimierza Komorskiego (Legia Warszawa), Józefa Wiśniewskiego, Józefa Stefaniaka i Andrzeja Żurawskiego (Pomorzanin Toruń), Stanisława Fryźlewicza, Jerzego Frątczaka, Krzysztofa Białynickiego i Leszka Lejczyka (ŁKS Łódź), Henryka Regułę, Huberta Sitko, Sylwestra Wilczka, Andrzeja Fonfarę i Karola Fonfarę ( GKS Katowice), Tadeusza Kilanowicza i Franciszka Klocka (Podhale Nowy Targ), Piotra Szlapę i Ryszarda Gałęzewskiego (Polonia Bydgoszcz). Trenerami byli wówczas: Marian Jeżak i Zdzisław Masełko, kierownikiem drużyny woceprezes Stefan Czachala, a kierownikiem wyprawy sekretarz generalny PZHL, dziennikarz Przeglądu Sportowego, Witold Domański.

Już na lotnisku w Toronto opiekun polskiej drużyny Stephan McDonald zapoznał Polaków z listą przeciwników z jakimi przyjdzie im się zmierzyć. Kanadyjczyk nie ukrywał, że wygranie 2-3 spotkań z zespołami CAHA będzie wielkim sukcesem.

Pierwszym przeciwnikiem Polaków była czołowa drużyna Nowej Funlandii - Gander Flayers. Mecz zakończył się remisem 3:3. Gdyby nie różnica czasu ( wynosiła 4,5 godziny) i przystąpienia do meczu bez okresu aklimatyzacji, po 6,5 godzinach lotu, Polacy wygraliby bez wątpienia ten mecz.

Leszek Lejczyk

Następnego dnia w stolicy prowincji St. Johan Polacy zmierzyli się z zespołem Caps i odnieśli wysokie zwycięstwo 7:3. Wysoka wygrana zaskoczyła tamtejszą opinię. Z tym samym zespołem grali poprzednio Finowie wygrywając minimalnie 5:4, natomiast zespół RFN przegrał 3:4. Rozesłano więc „wici”, aby mobilizować do dalszych gier możliwie silne drużyny, wzmacniając je w miarę możliwości posiłkami z całej prowincji.

We Fredricton prowincji New Brunswick czekał naszą drużynę narodową mistrz ligi juniorów. Dziwny był to mecz. Najpierw przeciwnicy rzucili się na Polaków jak zgłodniałe wilki i po kilku udanych wypadach prowadzili 3:1. W przerwie trenerzy wytłumaczyli, że nie wolno pozwolić sobie narzucić stylu przeciwników. No i sytuacja błyskawicznie się zmieniła. Pięć strzelonych bramek i po 40 minutach Polacy prowadzili 6:3. W trzeciej tercji dały o sobie znać trudy aklimatyzacji i spotkanie zakończyło się remisem 7:7. Następnego dnia w miejscowej gazecie ukazał się artykuł pod tytułem „Łamigłówkowe podania Polaków zdezorientowały juniorów”.

Walery Kosyl

W odległym 1500 km Chicoutimi czekała na Polaków reprezentacyja „All Stars” złożona z najlepszych seniorów całej prowincji. Hokeiści wyszli na lód cztery godziny po lądowaniu. Wspaniała postawa bramkarza Hardy’ego zadecydowała o porażce 2:4. Na 30 celnych strzałów tylko dwa A. Fonfary i Frątczaka znalazły drogę do siatki.

Andrzej Fonfara z lewej

Następne zwycięskie pojedynki biało-czerwoni stoczyli w Sault Saint Marie z silnym zespołem Greyhounds i w Sadbury z drużyną Wolves. Z pierwszym przeciwnikiem wygraliśmy 6:3, a gazety napisały: „Wspaniale podania Polaków dały lekcję hokeistom Soo”. Z kolei organizator meczu Polak Leon Wycichowski radował się, ze puchar, który ufundował zwycięskiej drużynie pojechał do Polski. Odbierając polską flagę ucałował ją, mając łzy w oczach zaintonował hymn Polski.

Krzysztof Białynicki

Sadbury Wolves, kolejny rywal, w 1937 roku zdobył Puchar Allana, a rok później w Pradze wygrał dla kanady mistrzostwo świata. Pierwsza tercja zakończyła się remisem 1:1, w drugiej Kilanowicz, Frątczak, Sitko (pierwszy polski gol z zakrzywionego kija!) zmusili bramkarza gospodarzy do kapitulacji. Miejscowa drużyna jednak nie poddawała się. Przerzuciła się na styl „kanadyjski” i rozpoczęła bijatykę. Nie pomogła im w dogonieniu biało –czerwonych, którzy wygrali 5:3. Gdy hokeiści zjawili się w hotelu czekała na nich depesze z Nowego Jorku z pozdrowieniami i gratulacjami od Ralfa Adamowskiego.

Hubert Sitko (pierwszy polski gol zakrzywioną padką) i Henryk Reguła  (zdjecie zrobione podczas  meczu z okazji  40 rocznicy zdobycie MP przez  Podhale

Stąd Polacy udali się do Winnipeg na spotkanie z reprezentacją Kanady. Winnipeg był wtedy stolicą amatorskiego hokeja Kanady. Tu mieszkał słynny pastor Bauer, który był konsultantem drużyny „Klonowego Liścia”. Narodowy team Kanady miał tam zgrupowanie. Losy spotkania rozstrzygnęły się pomiędzy 11 a 20 minutą. Do wspomnianej minuty Kosyl bronił jak w transie i nie skapitulował ani razu. Potem przyszła wspaniała passa gospodarzy, którzy trzy razy lokowali krążek w naszej bramce. Grali jednak wówczas w ataku tak wspaniali zawodnicy jak: Huck, McMillan, Bourbonnais, O’Myley, a w obronie rudy olbrzym Bownas. Wszyscy oni wpisali się na listę strzelców. Kiedy po 20 minutach przegrywaliśmy 0:4 wydawało się, że zostaniemy zdruzgotani. Tymczasem, przy ogromnym dopingu po przerwie Polacy otrząsnęli się i dwie tercje zakończyły się remisem 1:1 i 2:2. Strzelcami bramek byli: A. Fonfara, po wspaniałej akcji z bratem Karolem i Wilczkiem, Frątczak i Kilanowicz, obaj po solowych rajdach. Frątczak został wybrany przez trenerów i sędziów do trójki meczu. Spotkanie zakończyło się honorową porażką 3:7.

Tadeusz "Elek" Kilanowicz 

Potem doznaliśmy jeszcze jednej porażki z zespołem Drumheller Miners 1:2. Był to jednak najlepszy występ Polaków na kanadyjskiej ziemi. Szybkie pomysłowe akcje Polaków siały spustoszenie pod bramką gospodarzy, ale brakowało przysłowiowej kropki nad „i”. Nie dasz, dostaniesz - ta hokejowa prawda sprawdziła się co do joty. Kanadyjczycy wygrali dzięki skutecznym wypadom.

Zakończyliśmy pierwszą wyprawę za wielką wodę dwoma zwycięstwami - Border Kings („Królowie Granicy”) i „Rycerzami Westminsteru, którzy nie przegrali 74 spotkań i chcieli koniecznie dorzucić jubileuszowe – 75. Po 20 minutach Polska prowadziła 2:1, po kolejnych 20 minutach był remis 3:3. Do końca meczu brakowało 30 sekund, gdy Komorski oswobodził się spod opieki obrońców rywala i pięknym uderzeniem z nadgarstka trafił w górny róg bramki.

Ostatecznie bilans pierwszego tournee był niezwykle korzystny. Na zakończenie gospodarze gratulowali Polakom tak wspaniałej postawy, której - jak przyznali - nikt nie oczekiwał.

WYNIKI TOURNEE - 1966
Grander Flayers 3:3
Caps St. Johns 7:3
Fredricton 7:7
Chicoutimi All Stars 2:4
Greyhounds 6:3
Sudbury Wolves 5:3
Team Canada 3:7
Moose Jaw 2:2
Saskatchewan Swift Curent 8:4
Drumheller Miners 1:2
Border Kings 4:1
Westminster Royals 4:3

Bilans: Polacy wygrali 6 spotkań, 3 zremisowali i tyle samo porażek. Równie dodatni był bilans bramkowy 52:42.
Bramki dla Polski zdobyli: A. Fonfara 9, Frątczak 7, Kilanowicz 6, Stefaniak 6, K. Fonfara 5,  Żurawski 4, Wilczek 3, Białynicki 3, Sitko 2, Fryźlewicz 2, Gałęzewski 2, Komorski,  Szlapa, Reguła.

Stefan Leśniowski

Zdjęcia archiwum autora

Komentarze







reklama