06.10.2017 | Czytano: 3970

Za szybko uwierzyli w zwycięstwo (+zdjęcia)

Media zapowiadały konfrontację dwóch nowotarskich szkoleniowców – Marka Ziętary i Jacka Szopińskiego. W boksie Podhala zabrakło tego pierwszego. Jego syn miał wypadek. Drużynę prowadził jego imiennik Rączka. Jego podopieczni szybko objęli prowadzenie i …

- Chyba za szybko uwierzyliśmy, że jest po meczu. W nasze szeregi wkradło się rozluźnienie, rywal to wykorzystał, zdobył gola i dostał wiatr w żagle. Zaczęliśmy łapać kary, przeciwnik zwęszył szansę i zaczęły się problemy. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy. Czasem lepiej wygrać po ciężkim meczu niż lekko, łatwo i przyjemnie – przyznał Jarosław Różański.

Tylko pierwsza odsłona mogła się podobać w wykonaniu „szarotek”. Już pierwsza interwencja bramkarza gości – w 16 sekundzie – polegała na wyciągnięciu krążka z siatki po strzale Tomasika. Popularny „Suchorz” – jak podpowiedział siedzący obok mnie Sebastian Łabuz - natychmiast oddał strzał po wygraniu wznowienia przez Zapałę w tercji rywala i krążek wylądował w okienku. Ładny gol. Gospodarze w tej części meczu lepiej się prezentowali, ich ataki były płynne i groźne. Goście - jak to w hokeju- też mieli sytuacje po kontrach i błędach górali, ale ich nie wykorzystali. Za to w 11 min. rosyjski golkiper strzegący bramki Orlika ponownie został pokonany. Krążek dobił do pustej bramki Pichnarczik.

W drugiej tercji opolanie złapali kontrakt. Wykorzystali grę w przewadze i gapiostwo nowotarskich defensorów po zagraniu krążka zza bramki. Niepilnowany Kisielewski bez problemów wpakował „gumę” do bramki. W poczynaniach „szarotek” brakowało dokładnego ostatniego podanie. Podanie albo były zza plecy, bądź na łyżwę, więc trudno było skutecznie zakończyć akcję. Im dalej w las, tym było gorzej.

– Od drugiej tercji daliśmy się zdominować – przyznał Marek Rączka. - Dwutygodniowa przerwa wybiła nas z rytmu. Spodziewaliśmy się, że Orlik wysoko zawiesi nam poprzeczkę. Zaczęliśmy dobrze. Potem jednak zupełnie niepotrzebnie daliśmy się zdominować przeciwnikowi, na co wpływ miały kary. W trzeciej tercji próbowaliśmy się odgryź rywalom. W końcówce było gorąco pod naszą bramką, ale koniec końców wygraliśmy i to się liczy.

O dużym szczęściu mogą mówić górale, bo w końcówce gorąco było pod ich bramka. Trzy razy od utraty gola, kapitalnymi interwencjami, uratował nowotarżan Raitmus. Nic wiec dziwnego, że Jacek Szopiński był po meczu wkurzony.

– Przyjechaliśmy z jasnym celem, wygrać – powiedział. - Niewiele zabrakło. Po raz kolejny byliśmy jednak nieskuteczni i to w kluczowych momentach. Po słabej pierwszej tercji, potem mieliśmy sytuacje, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Od drugiej tercji dominowaliśmy. Porażka, która boli, ale trudno wygrać, gdy zdobywa się jedną bramkę. Brakuje nam mistrzostwa strzeleckiego i szczęścia, które omija nas jak na razie szerokim łukiem .

TatrySki Podhale Nowy Targ - Orlik Opole 2:1 (2:0, 0:1,0:0)
1:0 Tomasik – Zapała (0:16)
2:0 Pichnarczik – Ogorodnikow (10:31)
2:1 Kisielewski - Djemianiuk (28:47 w przewadze)
Podhale: Raitmus; Jaśkiewicz- Tomasik, Wołdyła – Samarin (2), Sulka (2) – Pichnarczik (2), K. Kapica - Mrugała; Kolusz – Zapała – Dalidowicz, M. Michalski (2) – Ogorodnikow - Biezais, Podlipni – Neupauer (2)– Różański, P. Michalski (2) – Siuty – Svitac. Trener Marek Rączka.
Orlik: Trianiczew; Bychawski – Sordon, Kostek (2) – Zatko (2), Sznotala – Gawlik, Wąsiński – Latal; Przygodzki – Szydło – Lorek, R. Meidl – Stopiński – Baranyk, Gorzycki – V. Meidl – Kisielewski, Sikora, Djemianiuk. Trener Jacek Szopiński.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Michał Adamowski
 

Komentarze







reklama