20.07.2017 | Czytano: 8308

Na szczyt wchodzą pracowici

Wiele razy słyszymy z ust komentatorów sportowych, trenerów: „to bardzo utalentowany zawodnik”. Talent – słowo klucz w sporcie. Czym jest i jak go zdobyć? To rzecz wrodzona czy wypracowana?

O nowotarskim hokeju mówiło się: kuźnia talentów. Fundament pod wylęgarnię talentów postawił Frantisek Vorisek. Ba, wybudował nawet dom. Wyszkolił nie tylko wielu świetnych hokeistów, ale przede wszystkim trenerów, którzy potem pracowali z młodzieżą, a ta co roku zdobywała medale we wszystkich kategoriach wiekowych. Ale czy któryś z tych hokeistów wybił się, grał w topowych klubach?

Trzeba jednak uczciwie stwierdzić, że w latach świetności „szarotek” zachodnie granice były zamknięte dla plejady świetnych graczy. Nie mogli grać np. NHL takie nazwiska jak Walenty Ziętara, Józef i Andrzej Słowakiewicze, Tadeusz Kacik, bracia Tokarzowie, Mieczysław Jaskierski, Stefan Chowaniec… a mieli ku temu talent i predyspozycje. Interesowały się nimi kluby za oceanu. Na zachód mogli wyjechać dopiero w wieku „emerytalnym”, a nie wtedy kiedy byli w apogeum formy. Taki był system.

Dzisiaj po kuźni zostały wsspomnienia. Nie ma też hokeistów, którzy mogliby zaistnieć w najlepszych ligach świata – NHL czy KHL. A przecież w tych ligach grają egzotyczni wręcz hokeiści, z krajów, które nie tak dawno ogrywaliśmy na jednej nodze.

Przeczytałem ostatnio świetną książkę Rasmusa Ankerdsena – autora, mówcy i doradcy finansowego - „Kopalnia talentów”. Autor tłumaczy w niej, dlaczego na szczyt wchodzą najczęściej nie ci, którzy dominowali w wieku dziecięcym. Teorii ma kilka. Wspomina badania naukowe, w którym dwóm grupom studentów dano do wykonania to samo zadanie. Po nim pierwszych chwalono za talent, a drugą – za ciężką pracę. Efekt? Ci pierwsi zaczęli się przechwalać, że poradzili sobie lepiej niż w rzeczywistości i szybko osiedli na laurach. W tym samym czasie druga grupa dalej konsekwentnie zmierzała do celu i osiągnęła pożądany efekt. Według Ankerdsena to doświadczenie można przenieść na sport i ono w dużym stopniu wyjaśni co trzeba zrobić, by znaleźć się na szczycie. Musisz w swoim życiu zaliczyć 10 tysięcy godzin treningu – przekonuje. A oto jest najłatwiej w trudnych warunkach, gdzie sport jest jedyną metodą wyrwania się z biedy. To nie przepadek, że wielkie biegowe talenty rodzą się kenijskim Iten i etiopskim Bekoji, podczas, gdy w supernowoczesnych metropoliach, gdzie młodzież ma wszystek pod dostatkiem nie potrafi się wyprodukować gwiazdy. Nie tylko w biegach, ale także w innych dyscyplinach wielkimi sporowcami są zazwyczaj ci, którzy wywodzą się z ubogich rodzin. Ci, którzy mają wszystko nie wybiorą ciężkiej pracy – mocno akcentuje autor książki.

Takich przykładów nie trzeba szukać daleko. Przecież wielkie Podhale w latach 60 i 70 – tych składało się w większości z takich chłopaków. Dla nich sport był oknem na świat i robili wszystko, by w nim zaistnieć. To były naprawdę charakterne chłopaki. Prawdziwi twardziele, którzy nawet podczas 30-stopniowego mrozu ganiali za krążkiem, a ciężarówką z plandeką jechali do Katowic na mecz. Stwierdzenie, że pokazali góralski charakter miało potwierdzenie nie tylko na lodzie.

Dzisiaj to wyświechtany slogan, zbyt często nieadekwatny do tego co prezentowane jest na lodzie. Obecnie szczytem osiągnięć dla wielu młodych ludzi jest intratny kontrakt, ale…tylko w kraju. Zawodnik nie stara się, by pójść jeszcze. Lepiej w kraju kasować prezesów i sponsorów, niż zawiesić sobie wyżej poprzeczkę i zagrać w ekskluzywnej lidze. Tam jednak nikt nie daje pieniędzy za darmo, tam trzeba sobie wywalczyć, wyszarpać miejsce w drużynie.

Mamy przykłady z piłki. Na zachodzie niewielu się przebiło, a w kraju okrzyknięto ich niemal geniuszami futbolu. Mało jest takich, którzy już w młodym wieku wiedzą czego chcą od sportu i szukają miejsca, gdzie mogą podnosić swoje umiejętności. Przykładem jest m.in. Alan Łyszczarczyk, który wybrał trudniejszą drogę niż wielu jego rówieśników.

- Jeśli słyszę pytanie, czy ważniejszy jest talent, czy ciężką praca, odpowiadam, że najważniejsze jest to, żeby człowiek odkrył, że ma w sobie to coś, czego nie mają inni. Nauczyć się można zawodu lekarza, adwokata, kierowcy, listonosza… A w sporcie bez ciężkiej pracy niczego się nie osiągnie – opinia Zbigniewa Bońka, prezesa PZPN, genialnego piłkarza.

- Jeśli ktoś ma zielone oczy, to znaczy, że jest bardziej inteligentny od tego który ma piwne, bo ktoś tak powiedział? – zastanawia się Raul Lozano, były selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Polski. - Talent nie tkwi w genach czy fizyczności, ale w ciężkiej pracy. To projekt na przyszłość, który przyniesie efekty dzięki sukcesywnemu realizowaniu założeń treningowych, które mają służyć rozwojowi. Nikogo nie powinno się za wcześnie nazywać wielkimi gwizdami. Gwiazdy są w zespołach rockowych, w sporcie nie ma gwiazd. Czy Usain Bolt, który całe życie rywalizuje z czasem, wstaje rano, idzie na taras się opalać i mówi: „Jestem gwiazdą, dziś nie trenuję” ? Nie, bo po kilku takich odpuszczonych zajęciach, jego rywale przeskoczą go poziomem i już ich nie dogoni. Musi zawsze pracować.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama