17.07.2017 | Czytano: 7597

„Szarotki” nie są pod ochroną!

Nie tylko Podhale, ale kilka innych klubów sportowych przeżyło swoją epokę. Opiekujące się nimi zakłady przemysłowe już nie istnieją, przekształcenia ustrojowe w innych dziedzinach życia się już zakończyły, a w sporcie pozostały złudzenia.

Mieli ich zastąpić sponsorzy, finansowanie klubów miało być przejrzyste, starych działaczy z kontaktami w kręgach partyjnych, przemysłowych i w… bezpiece mieli zastąpić młodzi, wykształceni menadżerowie, skutecznie zarządzający spółkami. Mieli…

Podhale jako pierwsze, za czasów Wieńczysława Kowalskiego, przekształciło się w sportową spółkę akcyjną. Potem było już tylko gorzej. Spółka SA Podhale zbankrutowała, Kowalski wycofał się z hokejowego interesu, ale namaścił następcę. Wiesław Wojas najpierw został sponsorem nowego tworu jakim był MMKS. Po roku powstała spółka SSA Wojas Podhale. Zdobyła dwa tytuły mistrza Polski, ale też musiała polec w biurokratycznej i bezdusznej strukturze partyjnej. Ich następców stać było tylko na odgruzowanie zgliszcz i gaszenie pożarów. Pierwszą drużynę hokejową uratował MMKS. Ten jednak nie miał pomysłu na zbudowanie trwałych struktur i to co jeszcze zostało po Wojasie, zostało doszczętnie zniszczone.

Nie ma na Podhalu wielkiego biznesu, nie ma przemysłu, nawet hipermarkety mają swoje centrale w innych miastach, a nikogo na horyzoncie nie widać. Nie dziwmy się, że aktualnie „szarotki” co roku są „zrywane”. Nikt już nawet nie zważa na fakt, że jest to kwiat pod ochroną. A tych kwiatów jest coraz mniej.

Biadolenie po raz kolejny nad stanem nowotarskiego hokeja staje się już nudne i bezowocne. Dyskusja co zrobić, żeby było lepiej (czytaj: bogaciej) do niczego nie prowadzi, bo prawda jest banalna i nieskomplikowana. Dopóki Podhale nie zainwestuje w koncern z listy najbogatszych firm (jak choćby ostatnio GKS Katowice), dopóki będzie skazane na wegetacje, łatanie dziur, włącznie z jałmużną miejskich władz, a także utartą najlepszych grajków, to możemy tylko żyć wspomnieniami.

Czy Podhale znajdzie człowieka, który będzie zdolny odpędzić demony nękające klub przy Parkowej? Popularna żydowska anegdota przedstawia rozmowę Mosze z Bogiem w sprawie niesprawiedliwości losu. Mosz pyta stwórcę: - Boże dlaczego jestem taki biedny, dlaczego w życiu nic jeszcze nie wygrałem na żadnej loterii? Na to Pan Bóg odpowiada: - Mosze, ty daj mi szansę, ty kup w końcu los!

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama