31.03.2017 | Czytano: 4056

Mądry góral po szkodzie?

Ani zawodnicy, ani trenerzy i działacze, a tym bardziej kibice nie mogą być zadowoleni z zakończonego sezonu hokejowego. Dzisiaj, na konferencji prasowej, odkryto karty. Dowiedzieliśmy się jakie były powody, że Podhale nie obroniło trzeciej pozycji w kraju.

- Wykonaliśmy minimum tego, co zakładaliśmy. Weszliśmy do czwórki, czyli trzeci sezon jesteśmy wśród najlepszych drużyn w kraju. Niewątpliwie pozostał niedosyt – mówi prezes Agata Michalska. – Jednak patrząc przez pryzmat marketingowy jest to lepszy sezon niż poprzedni. Obrót z biletów utrzymał się na takim samym poziomie, a wartością dodaną była oglądalność w telewizji i Internecie.

Dla Marka Rączki był to trudny okres. Po raz pierwszy samodzielnie prowadził drużynę. Do tego, o czym dowiedzieliśmy się dopiero na konferencji prasowej, wszyscy obcokrajowcy w play off grali z urazami. Trzymane to było w tajemnicy. Do tego doszedł Dariusz Gruszka.

– Urazy i absencje zaważyły na najważniejszej części sezonu. Dlatego pozostał niedosyt. Walczyliśmy o najwyższe cele, ale ławka drużyny się kurczyła. Kluczowych zawodników nie było kim zastąpić – podsumował Marek Raczka.

Odniósł się też do ekspertów, którzy twierdzą, że w pojedynkę trudno było mu prowadzić zespół. – Im więcej ludzi, tym łatwiej – mówi Marek Rączka. - Szybciej można wychwycić błędy i na nie reagować. Łatwiej analizować sytuacje. Wielkim trenerem nie staje się z dnia na dzień. Potrzebny jest bagaż doświadczenia. W tym kierunku zrobiłem milowy krok. Samodzielne prowadzenie zespołu dało mi więcej wiary i odwagi. Każdy popełnia błędy i trzeba tylko z nich wyciągać wnioski. Błędy zdarzają się także wybitnym trenerom i zawodnikom. Ze starszymi zawodnikami nie było problemu. Jeśli popełnił błąd 20 – czy 40 –latek to z szacunkiem i zrozumieniem przyjmował krytykę. To są profesjonaliści. Czy chciałbym nadal prowadzić drużynę? Potrzebuję czasu. Zobaczymy jak potoczą się losy. Każdy dąży do sukcesu, ale długa droga, by go osiągnąć. Potrzebuję doświadczenia i wiedzy, by zaatakować.

Rączkę chwali dyrektor sportowy. – Jego atutem było, że był moim asystentem – zabrał głos Marek Ziętara. - Mógł więc kontynuować dzieło, które zapoczątkowaliśmy. Nie będzie tajemnicą, że w wolnych chwilach starałem się podpowiadać „Rączesowi”, starałem mu się pomagać, ale nie ingerować w skład i jego plany. To, że nie miał asystenta, to nie problem, bo wiodąca postacią w trakcie meczu jest pierwszy trener. Razem mogą się kontaktować między tercjami. Eksperci mówią o nietrafieniu z formą. Forma jest wtedy, gdy lokomotywa ciągnie wagoniki. U nas lokomotywą były dwie pierwsze formacje i obie zostały rozbite przez kontuzje. Czterech naszych najlepszych snajperów (Jokila, Iossafov, Hattunen i Gruszka), a także Haverinen borykało się z kontuzjami. Chwała, że z takimi urazami jeszcze grali. Trener zmuszony był do zmian w ustawieniach formacji. Dlatego brakowało zgrania, co najbardziej odbiło się podczas gier w przewagach. Pociąg więc zwolnił tempo. Zawiódł aspekt zdrowotny. Mieliśmy najlepszych obcokrajowców w lidze. Dawali gwarancje skuteczności.

Marek Ziętara odniósł się do stwierdzenia o „kroku wstecz”. – Środowisko zapomniało już w jakich trudach powstawała drużyna. Zburzyć było łatwo, odbudowa trwa dłużej. To już piąty sezon, gdy najbardziej utalentowanych zawodników włączyłem do pierwszej drużyny, po tym jak nasi najlepsi rozpierzchli się po innych klubach. Zdobyliśmy dwa razy brązowy medal. Każdy chciałby świętować mistrzostwo Polski, ale to nie takie proste. Na sukces składa się wiele składników, a jednym z najważniejszych są finanse. Są kluby, które nas w pod tym względem zdecydowani przewyższają. W Polsce jest 15 wartościowych hokeistów i kto im zapłaci najwięcej, temu świadczą pracę. Ciężko pracujemy, żeby przekonać naszych wychowanków do gry u nas. Takie są realia.
Z naszych informacji wynika, że po tym sezonie kontrakt kończy się Marcinowi Koluszowi. W Podhalu wszystkim graczom wygasły kontrakty. To jest niebezpieczne, bo np. GKS Katowice rośnie w siłę. Mówi się, że ma mieć budżet na kolejny sezon w wysokości 10 mln złotych. Podhale w tym roku dysponowało budżetem 2,2 mln, porównywalnym z poprzednim sezonem. Polonia Bytom, która nas ograła w play off – 3,5 mln.

- Nie mogliśmy podpisywać dłuższych kontraktów, bo nie mamy dłuższych umów ze sponsorami – tłumaczy Agata Michalska. – Chcieliśmy 3-letnich kontraktów, żeby mieć gwarancję stabilności, ale się nie udało. Tylko z TatrySki mamy podpisaną trzyletnią umowę. Zostaje z nami Blachotrapez, z pozostałymi będziemy rozmawiać. Nie mamy generalnego sponsora. TatrySki są sponsorem tytularnym. Mamy pięciu głównych sponsorów, jedenastu mniejszych i czwarta, najliczniejsza grupa, to partnerzy, lokalni przedsiębiorcy. Gdybyśmy skompletowali budżet wysokości 3 mln złotych, to można byłoby złapać oddech i mówić o rywalizacji na najwyższym poziomie.

Marek Rączka ocenił też łotewskiego bramkarza. – Był lepiej wyszkolony technicznie niż Raszka. Przepis nie pozwolił, by występował w całym sezonie. Być może miał wahania formy, bo mało grał. Jednak w wielu meczach nam pomógł. Pracował na treningach, na obciążeniach podobnych do meczowego. Na pewno nie było mu przyjemnie grzać ławkę, ale akceptował nasze zasady.

- Przepis z bramkarzem się nie sprawdza – twierdzi Marek Ziętara. – Miałyby sens, gdybyśmy mieli kilkunastu 18 i 19- letnich utalentowanych golkiperów, a takich nie mamy. W kadrze mamy graczy mający ponad 30 lat. Nie widzę, żeby jakoś młody się pojawił. Dlatego kluby będą się starali załatwiać polskie papiery zagranicznym bramkarzom. W przyszłym roku zapewne takich przypadków będzie więcej. Więc po co ten przepis?

Jest dobre powiedzenie: mądry Polak po szkodzie. Zmieńmy „ Polak” na „góral” i uczmy się na przykładzie tego sezonu i to szybko.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama