16.12.2016 | Czytano: 2567

Ukraina rozbita

– Nie mogę zagwarantować, że wygramy, ale na pewno zrobimy wszystko by tak się stało – zapowiadał reprezentacyjny obrońca Mateusz Rompkowski.

Dzisiejszy rywal polskich hokeistów na początku XXI wieku regularnie występował w elicie. W 2002 roku Ukraińcy zagrali nawet na igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City. Teraz, po rocznej przerwie wrócili na zaplecze światowej elity. Turniej w Gdańsku to zarówno dla polskich, jak i ukraińskich hokeistów bardzo ważna próba sił przed kwietniowym czempionatem 1A w Kijowie.

– To niewygodny przeciwnik. Ukraińcy niby wyraźnie przegrali z Kazachstanem, ale to wcale nie znaczy, że czeka nas łatwy mecz. Musimy pokazać walkę i zagrać na sto procent – mówił 20-letni napastnik Łukasz Krzemień, który podobnie jak Bartosz Fraszko zadebiutował wczoraj w polskiej reprezentacji.

Ukraińcy rozpoczęli w imponującym tempie. Zepchnęli Polaków do defensywy, którzy strzelali z każdej pozycji. Długimi fragmentami byli zespołem lepszym. Tymczasem to biało –czerwoni po jednej z nielicznych akcji objęliśmy prowadzenie. Kapitalne podanie Kapicy i cudne uderzenie Urbanowicza pod poprzeczkę. W końcówce tercji krążek po strzale Bryka odbił się od bandy, wyszedł przed bramkę i skorzystał z tego Guzik kierując go do pustej bramki.

- Do rywala należała pierwsza cześć meczu. Przewaga wsadziła nas na konia i w drugiej części odsłony przejęliśmy kontrolę nad tym co dzieje się na tafli. Nie mieliśmy dużo sytuacji, ale wykorzystaliśmy to co los nam dał. Musimy uważać, bo przeciwnik jest bardzo groźny i każdy nasz błąd może wykorzystać. W kolejnych tercjach będziemy starali się utrzymać prowadzenie i coś dorzucić – powiedział bohater wczorajszej potyczki z Koreą, Marcin Kolusz.

I coś dorzucili. Bardzo szybko, bo w pierwszych czterech minutach. Dwa gole biało –czerwoni zdobyli w odstępie 95 sekund. Najpierw Chmielewski przechwycił krążek w tercji neutralnej, wjechał do strefy ataku, idealnie wyłożył gumę Komorskiemu, a ten wykorzystał, ze golkiper leżał na lodzie i obok niego wpakował krążek do siatki. Polacy poszli za ciosem. Dziubiński wyjechał zza bramki i oszukał bramkarza obok niego pakując „gumę” do siatki. Potem Polacy dwukrotnie grali w osłabieniu. Pierwszą przewagę wybronili, ale podczas drugiej Taran huknął spod niebieskiej, Kicza zmienił lot krążka i Odrobny był bez szans.

- Musimy być czujni i nie dać im się rozjechać, bo nasi rywale tanio skóry nie sprzedadzą – powiedział kierownik polskiej reprezentacji, Andrzej Zabawa.

W trzeciej tercji Polacy zbyt często wędrowali na ławkę kar. Dwukrotnie też graliśmy osłabieni o dwóch graczy. Na szczęście Ukraińcy nie mieli pomysłu na skuteczne rozegranie krążka nawet wtedy, gdy grali pięciu na trzech. Gdy siły się wyrównały, Polacy rozegrali kapitalną akcję. Obrona gości została rozklepana. Bepierszcz w tempo zagrał do Wajda tuż przed bramką, a ten pewnie pokonał Zacharczenkę. Pół minuty przed końcem krążek po raz szósty wpadł do ukraińskiej bramki po strzale Kapicy, ale sędzia nie uznał gola, bo Dziubiński zmienił lot krążka ręką. Dziubiński wybrany został najlepszym graczem meczu.

- Start nie był udany. Rywale zaskoczyli nas, ale potem zagraliśmy agresywnie we własnej tercji i wykorzystaliśmy swoje szanse. Musimy jednak wyeliminować kary – powiedział Jacek Płachta.

Polska – Ukraina 5:1 (2:0, 2:1, 1:0)
1:0 Urbanowicz – Kapica – Dziubiński (10:35)
2:0 Guzik – Bryk (17:29)
3:0 Komorski – Chmielewski (22:10)
4:0 Dziubiński – Kapica - Urbanowicz (23:45)
4:1 Kicza – Taran (30:31 w przewadze)
5:1 Wajda – Bepierszcz – Strzyżowski (48:17)
Polska: Odrobny – Bryk, Pociecha, Kolusz, Zapała, Guzik – Rompkowski, Ciura, Urbanowicz, Dziubiński, Kapica – Kotlorz, Wajda, Chmielewski, Galant, Bepierszcz – Pastryk, Jaśkiewicz, Strzyżowski, Komorski, Fraszko oraz Krzemień. Trener Jacek Płachta.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama