22.04.2016 | Czytano: 2165

Jacek Szopiński: Bez pracy nic się nie osiągnie

- W latach 80 i 90 –tych Centralna Liga Juniorów miała program i poziom zbliżony do ekstraklasy. Co sezon pięciu, a niejednokrotnie więcej, zawodników było gotowych do gry na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Teraz trudno znaleźć jednego – mówi Jacek Szopiński, baczny obserwator mistrzostw Polski juniorów, który po raz ostatni doprowadził juniorów Podhala do mistrzostwa kraju (2009 r.).

- Kiedyś bezpośrednie zaplecze było dużo lepsze – twierdzi. - Samym wyjściem na mecz, bez pracy, zaangażowania i chęci zawodnicy nic nie osiągną. Aktualnie jest dużo zasiedzenia. Mało jest młodych, którzy wypieraliby starszych ze składów. Paru zawodników w tym turnieju jest nieźle wyszkolonych technicznie, potrafiących walczyć, ale brakuje im szlifu. Nad oszlifowaniem muszą usilnie i ciężko pracować, jeśli myślą o karierze.

- Trener Marek Ziętara ma ból głowy po obejrzeniu Podhala w turnieju?

- Nie wiem czy ma ból głowy, czy ktoś znalazł się w jego notesie. Czy wypatrzył gracza, którego mógłby wciągnąć do pierwszej drużyny i dać mu szansę w niej zaistnieć. Trzeba jego pytać. Kiedy jednak drużyna nie wchodzi do czwórki, to znak, że jest mało zawodników, których nazwiska znalazły się w orbicie jego zainteresowań. W Podhalu było kilku młodszych graczy i trzeba się im dokładnie przyjrzeć i dać trochę czasu. Z drugiej strony można zapytać: czy mają na tyle determinacji, żeby poświecić się ciężkiej pracy, by podnosić swoje umiejętności? Czy są na tyle ambitni, by uparcie dążyć do celu i wierzyć w to, co robią i przede wszystkim temu zajęciu się poświęcić? Jeśli tylko chcą się bawić w hokej, to nic z tego nie będzie.

Jacek Szopiński w 2009 roku został wybrany najlepszym trenerem, wychowawcą młodzieży w Małopolsce w plebiscycie dziennika Polska Gazeta Krakowska. „ Iść do przodu i nie oglądać się za siebie. Pojęcie „minimalizm” u mnie nie istnieje. Wpajam chłopakom, by byli najlepsi, nie tylko na swoim podwórku czy w klubie – to jego credo”.

- W ostatnich dniach zapaliło się zielone światełko dla polskiego hokeja. Dawno władze państwowe głośno nie podkreślały, że wspierają hokej. Czy 4 mln złotych obiecane przez Ministerstwo są wystarczającą kwotą, żeby wróciły czasy kiedy z hokeja byliśmy dumni?

- Cztery miliony wszystkiego nie załatwią, ale jest to jakiś zaczyn. Jest to dwukrotnie większa dotacja niż była. Można już pomyśleć, żeby szkolenie młodzieżowe lepiej wyglądało. Niemniej docelowo kwota powinna być znacznie większa. Środowisko musi zewrzeć szeregi i skupić się na produkcji zawodników, bo jest ich mało, aczkolwiek w tej małej grupce jest potencjał. Mamy kilku chłopaków nie gorszych niż np. na Słowacji. Nasi zawodnicy do pewnego momentu potrafią z nimi nawiązywać wyrównaną walkę, a nawet wygrywać. Później przychodzi okres, kiedy nam odjeżdżają. Spowodowane to jest finansami. Po pierwsze rodzic przestaje łożyć na swoją latorośl, po drugie nie ma programu szkolenia. Jest to „takie sobie” trenowanie i granie. Musi być stworzony spójny program i strategia dla hokeja, żeby jak najwięcej młodych ludzi garnęło się do tej dyscypliny, żeby wyławiać zdolne jednostki. Jestem przekonany, że są nie tylko w ośrodkach z tradycjami hokejowymi, ale także w tych miejscach, gdzie hokeja jeszcze nie ma. Pod tym względem jest dużo do zrobienia. Nie można dać umrzeć tym ośrodkom, które są, należy wskrzesić te, które upadły i powołać do życia nowe.

- Czy polska reprezentacja awansuje do Elity?

- Chciałbym. Byłoby super dla polskiego hokeja. Niestety nie jest to łatwa sprawa. Stawka drużyn jest bardzo mocna. Drużyny Austrii i Słowenii są wyżej notowane, mają większy potencjał i są faworytami katowickiego czempionatu globu. Nasi jednak niejednokrotnie udowadniali, że potrafią walczyć. Po ostatnich dobrych wynikach uwierzyli w siebie. Muszą postawić wszystko na jedną kartę. I bić się w każdym meczu o zwycięstwo. To jest sport i pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Równie dobrze można awansować jak i spaść. Zawodnicy mają świadomość o co grają i muszą zostawić serce i zdrowie na lodzie. Wtedy jest szansa, że uda się zrealizować cel.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama