20.11.2018 | Czytano: 4294

PHL: Szalony mecz

Od 3:0 do 6:7 to niejako mikroskala przeobrażeń szeregów Podhala i Torunia. To był naprawdę szalony mecz.

Dla obu zespołów była to ważna konfrontacja. Między tymi zespołami trwa walka o prawo gry w grudniowym Pucharze Polski. W walce liczli się jeszcze jastrzębianie, ale ci już zakończyli drugą rundę, po które cztery pierwsze zespoły kwalifikują się do PP. W  pucharze nie ma torunian, ale w czwartek będą mieli szansę się zrewanżować w dogrywanym spotkaniu, które we wrześniu w stolicy Podhala zostało przerwane po 20 minutach z powodu na mgłę.

Sympatycy Podhala po 20 minutach nie mieli tęgich min, po wieściach jakie do nich docierały z miasta słynącego m.in. z pierników. Ich ulubieńcy słabo grali w defensywie, popełniali proste błędy pod bramką Odrobnego, a torunianie wykorzystywali je zimną krwią. W 15 minucie podopieczni Tomka Valtonena przegrywali już 3:0. Do tego momentu nie stworzyli sobie sytuacji, po której Speszny mógłby się wykazać swoimi umiejętnościami. Jak to w hokeju – jakieś strzały górale oddawali, ale były niecelne lub nie robiły wrażenia na miejscowym golkiperze. W końcówce odsłony sprawy w swoje ręce wziął Różański i to po jego golu trochę nadziei wlało się w serca nowotarskich kibiców.

Okazało się, że gol ten odmienił Podhale, które drugą odsłonę rozpoczęło z dużym animuszem. Zepchnęło gospodarzy do głębokiej defensywy, a efektem tego był kontaktowy gol. Akcję zainicjował Tolvanen, który za bramką przekazał krążek Koluszowi, a sam wycofał się do korytarza międzybulikowego. Kolusz oddał mu „gumę”, a ten strzałem z pierwszego ulokował ją pod poprzeczką. Gdy wydawało się, że wyrównująca bramka padnie lada chwilę, bo gra toczyła się głównie w tercji torunian, wystarczył moment dekoncentracji, odpuszczenie w tercji Oriechina i Odrobny musiał ratować sytuację. Nowotarżanie jakoś dziwnie zachowali się po obronie strzału, nie przejęli „gumy”, co więcej, pozostawili nieobstawionego Trachanowa na dalszym słupku, a ten przywrócił torunianom dwubramkowe prowadzenie.

W 49 minucie „Szarotki” przeprowadzili zabójczą kontrę. Jaśkiewicz uruchomił Guzika, który ograł obrońcę i idealnie w tempo zagrał do Neupauera i Speszny skapitulował. Chwilę później Oriechin stracił „gumę” w swojej tercji i nowotarżanie wyprowadzili kontrę. Torunianie nie nadążyli za akcją Podhala i Różański strzałem pod poprzeczkę dorowadził do wyrównania. Goście złapali wiatr w żagle, a miejscowym jakby z każdą minutą ubywało sił. Nie nadążali za atakami przeciwnika. Efektem kolejna starta bramki. Zapała backhandem ulokował krążek pod poprzeczką. Oriechin chwilę później strzelił gola z niczego, odebrał krążek obrońcy pod bramką Odrobnego i z prezentu zrobił właściwy użytek. Torunianie odzyskali wigor i za moment wykorzystali kolejny błąd defensywy Podhala obejmując prowadzenie. Nie było to jednak ostatnie słowo hokeistów w meczu. Na minutę i 38 sekund przed końcem trzeciej tercji Michalski doprowadził do dogrywki. A w niej w 58 sekundzie Koski, po kapitalnym podaniu Odrobnego, zdobył zwycięskiego gola w tym szalonym meczu.

KH Energa Toruń - TatrySki Podhale Nowy Targ 6:7 D (3:1, 1:1, 2:4; 0:1)
1:0 Minge – Demjaniuk – Wiśniewski (10:27)
2:0 Mencjuk – Dołęga – Parzizek (13:17)
3:0 Demjaniuk - Minge (14:27)
3:1 Różański – Kolusz – Dziubiński (18:27)
3:2 Tolvanen – Kolusz (24:36)
4:2 Trachanow – Oriechin – Karczocha (33:04)
4:3 Neupauer – Guzik – Jaśkiewicz (48:33)
4:4 Różański – Koski (50:49)
4:5 Zapała – Koski – Dutka (52:45)
5:5 Oriechin – Garszin – Karczucha (55:20)
6:5 Garszin – Karczocha ( 56:31)
6:6 Michalski (58:22)
6:7 Koski - Odrobny (60:58)
Energa: Speszny; Walter – Parzizek, Trachanow – Kamienkow, Jaworski – Zieliński, Skólimowski – Lidtke; Dołęga – Mencjuk – Kalinowski, Oriechin – Karczocha – Garszin, Minge – Wiśniewski – Demjaniuk, Naparło – Olszewski – Biały. Trener Jurij CZUCH.
Podhale: Odrobny; Jaśkiewicz – Tolvanen, Wojda – Moksunen, Dutka – Mrugała, Różański; Koski – Zapała - Sammalmaa, Michalski – Dziubiński - Kolusz, Guzik – Neupauer – Wielkiewicz, Worwa – D. Kapica – Siuty. Trener Tomek VALTONEN.

Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama