05.10.2018 | Czytano: 5664

PHL: Gdzie ci strzelcy?

Hokeiści Podhala ostatnio zawodzą pod bramką przeciwnika. Mało zdobywają goli, a z bramkarza rywali robią bohatera.

Podhale rozpoczęło od szalonego ataku, a dokładnie pierwsza formacja. Wydawało się, że koledzy pójdą za ciosem, tymczasem posiadali inicjatywę, ale ostatnia instancja miejscowych niewiele miała roboty, bo krążki fruwały obok jego bramki. Za sprawą opolan w połowie pierwszej tercji ciut się ożywiło spotkanie. Miejscowi objęli prowadzenie, wykorzystując liczebną przewagę. Stiepanow, po zagraniu Gołowina zza bramki, przymierzył spod niebieskiej linii i krążek znalazł się w bramce Odrobnego. 2 minuty później goście odpowiedzieli, również w przewadze. Grając w zamku obstrzeliwali bramkę Tolonena, ale tylko jeden strzał (Zapała) by celny. Gdy krążek wyszedł z tercji, sprawy w swoje ręce wziął Tolvanen. Jak tylko wtargnął do tercji obronnej gospodarzy, huknął aż siatą zatrząsało. Gdy Bychawski przebywał na ławce kar, to gospodarze mieli dwie wyśmienite okazje na objęcie prowadzenia. Po stracie krążka przez górali Przygodzki nie wykorzystał sytuacji sam na sam. „Wiedźmin” idealnie się ustawił, a chwilę potem zlikwidował dwójkową kontrę miejscowych. 3 minuty i 36 sekund przed regulaminowym czasem zakończenia pierwszej części, sędziowie odesłali zawodników do szatni, bowiem nastąpiła awaria plesky. Po przerwie dokończono pierwszą tercję.

Po drugiej tercji oklaski żegnały hokeistów Orlika, którzy zdobyli gola grając w … osłabieniu. Strata krążka na niebieskiej własnej tercji i dwóch opolan stanęło oko w oko z Odrobnym. Siła złego na jednego… Górale trzykrotnie grali w liczebnej przewadze i nie potrafili zaskoczyć Tolonena w bramce Orlika. Zamek rozgrywali statycznie, przejrzyście i takim sposobem nie mogli zaskoczyć zdeterminowaną obronę gospodarzy i dobrze dysponowanego Tolonena, który miał czas na dobre ustawienie się miedzy słupkami. Więcej, dawali się wypychać z tercji, a potem w środkowej lub we własnej sterfie popełniali katastrofalne błędy. Oprócz wspominanej golowej akcji Odrobny wcale nie marzł w hali, dbali o to obrońcy, którzy zbyt często gubili „gumę”. Szansę na udaną kontrę dostali – Jekałow, Wołkow, Svitac. „Szarotki” atakowały, choć precyzyjniej byłoby napisać „próbowały” atakować, obstrzeliwały bramkę opolan, ale „czarna guma” ani rusz nie chciała wpadać do siatki. Przyczyny były dwie: nowotarżanie strzelali mało precyzyjnie, strzały były sygnalizowane, a ponadto – jak się rzekło - Tolonen zademonstrował wysoką formę.

Kto liczył na metamorfozę „Szarotek” w trzeciej tercji, ten srodze się zawiódł. Chociaż wydawało się, że po wyrównującym trafieniu Różańskiego goście pójdą za ciosem. Nie poszli. Więcej, to Orlik otrzepał piórka i groźniej atakował. Ba, długimi minutami przesiadywał w tercji górali i niekoniecznie grając w przewadze. Odrobny zwijał się jak w ukropie. Gospodarze mieli nawet krążek meczowy. Jekałow po indywidualnej akcji położył na lodzie Odrobnego, ale golkiper Podhala to spryciarz i zdołał zastawać bramkę parkanem. 18 sekund przed końcem trzeciej tercji Trandin powędrował na ławkę kar, ale zostało zbyt mało czasu, by rozstrzygać spotkanie w regulaminowym czasie. Górale dopięli swego w dogrywce. Dziubiński ze skrzydła trafił w przeciwległy róg bramki. Akcję zapoczątkował podaniem…Odrobny.

Orlik Opole - TatrySki Podhale Nowy Targ 2:3 D (1:1, 1:0, 0:1; 1:0)
1:0 Stiepanow – Gołowin – Jełakow (10:27 w przewadze)
1:1 Tolvanen – Neupauer – Dziubiński (12:27 w przewadze)
2:1 Przygodzki – Trandin (37:49 w osłabieniu)
2:2 Różański- Michalski – Worwa (44:07)
2:3 Dziubiński – Tolvanen – Odrobny (61:02)
Orlik: Tolonen; Wojdyła – Kostek, Bychawski – Gawlik, Stiepanow – Sznotala; Przygodzki – Szydło – Trandin, Wołkow – Jelakow – Gołowin, Gorzycki – Svitac – Rzekanowski oraz Obrał, Skrudzik. Trener Jacek SZOPIŃSKI.
Podhale: Odrobny; Wajda – Tolvanen, Jaśkiewicz – Moksunen, Dutka –K. Kapica; Michalski – Dziubiński – Guzik, Sammalmaa – Zapała –Koski, Worwa – Neupauer – Wielkiewicz, Siuty – Różański – Liikanen oraz Słowakiewicz. Trener Tomek VALTONEN.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze









reklama