29.12.2017 | Czytano: 4860

Ubrani na „czarno”

Po raz pierwszy jednoosobowe jury Sportowego Podhala – wzorem twórcy „czarnej listy” redaktora Ryszarda Niemca (zapoczątkował ją w 1974 roku) - „wyróżniło” osoby i zjawiska negatywne w minionych 12 miesiącach.

 1. Główna nagroda trafia do rąk Tomasza Handzla. Nie tylko dlatego, że był najkrócej panującym prezesem MMKS Podhale w niedługiej historii tego młodzieżowego klubu, ale dlatego, że kandydował na to stanowisko, wiedząc, że paragrafy go nie puszczały. Gdyby tylko zapoznał się ze statutem, wiedziałby, że stawia klub w nienajlepszym, by łagodnie to ująć, świetle.

2. Zarząd (były) MMKS. Odszedł prezes, do dymisji podał się też zarząd. Już podczas wyborów było wiele kontrowersji, na co zwracał uwagę, świetnie przegotowany do obrad red. Maciej Zubek. Po jego uwagach Komisja Skrutacyjna zakwestionowała prawo głosu sześciu obecnym na sali uczestnikom. Nie można powiedzieć członkom, bo nimi nie byli. W gronie tym był późniejszy prezes i wybrani przez niego ludzie do zarządu.

3. Na podium wdrapało się hokejowe Podhale za rozstanie się z trenerem Witalim Semenczenko. Brak wyników miał wpływ na rozwiązanie umowy o pracę, ale nie dopełniono wszystkich formalności, głównie związanych z wynagrodzeniem szkoleniowca. Do ugody doszło dopiero na sali sądowej. KH Podhale zobowiązało się wpłacić na konto Semenczenki kwotę 30 tysięcy złotych, z kolei były już trener „Szarotek” zrzekł się wszelkich roszczeń wobec klubu.
– Nie do końca jestem usatysfakcjonowany warunkami ugody, ale chciałem już po prostu zamknąć tę sprawę – podkreślił po rozprawie Semenczenko.

4. miejsce na „czarnej liście” zajęli ludzie, którzy sprawili, iż łyżwiarstwo szybkie pod Giewontem niedługo będzie li tylko historią. Efekt? Jeden z najzdolniejszych łyżwiarzy młodego pokolenia Dawid Burzykowski, nie widząc zainteresowania wsparciem jego kariery ze strony miasta, postanowił zmienić barwy klubowe z SN PTT 1907 na Stoczniowca Gdańsk. Sprawa Dawida Burzykowskiego to niestety nie odosobniony przypadek. Większość świetnych zakopiańskich panczenistów nie widząc szans na profesjonalne uprawianie sportu w mieście pod Tatrami przeniosło się do innych klubów.

5. Wydział Gier Polskiego Związku Unihokeja, który wymyślił system rozgrywek w męskiej ekstraklasie z jakiejś galaktyki. Wszystkie zespoły jakie istniały w kraju wrzucono do jednego koszyka. Mecze, w których padało ponad dwadzieścia bramek nic nie wnosiły. Na pewno nie podniosły poziomu polskiego unihokeja, a były jedynie autopromocją dyscypliny. Faza play off pokazała, że nie tylko między drużynami, ale także między grupami była ogromna dysproporcja. Nie można wszystkiego tłumaczyć oszczędnościami, bo to był jedyny argument władz PZUnihokeja przy wprowadzaniu zmian w systemie rozgrywek. Dbałość o finanse – Ok, ale nie kosztem upadku dyscypliny.

6. Argumentem „taniej”, bo bliżej - kierowali się także włodarze MMKS-u, którzy uczennice z podstawówki wysłali na Uniwersytet (czytaj: ligi słowackiej). Hokeistki w każdym meczu odbierały surową lekcję hokeja od wymagających uniwersyteckich wykładowczyń. Wyniki 40:0 czy ciut mniejsze były na porządku dziennym.

7. Działacze i piłkarze Spisza Krempachy. Nie dlatego, że sportowo byli słabsi i nie potrafili utrzymać się w lidze, ale za postawę nie mającą nic wspólnego z zasadą fair play. Nieogarnięty klub organizacyjnie. Schodził z boiska przy niekorzystnym wyniku, nie stawiał się na zawody. Ba, nawet u siebie rzucał ręcznik na murawę przed zakończeniem regulaminowego czasu gry. Jeśli u siebie gospodarze nie potrafili zebrać jedenastu ludzi, to po co zgłaszali się do rozgrywek?

8. Działacze PPPN znaleźli się na liście za to, że schowali głowę w piasek i nie podjęli męskiej decyzji. Wiosną nie było kolejki, by nie doszło do zdekompletowania drużyn bądź któraś nie dojechała do rywala. Ta liga była ligą kabaretową. Choć nie wszystkim było do śmiechu. Reforma tej klasy rozgrywkowej jest potrzebą czasu. Na alarm dzwoniono już w poprzednich sezonach, ale został zignorowany przez organizatorów ligi. Dzięki takim drużynom jak Spisz, która wszystkim grała na nosie, stała się pośmiewiskiem. „To kabareton, nie liga. Kiedy władze PPPN pójdą po rozum do głowy” – napisał w mailu jeden z kibiców.

9. NKP Podhale za nieprzemyślane decyzje w zatrudnianiu szkoleniowców, a szczególnie Dariusza Sieklińskiego i Tomasza Kulawika. W wyniku takich decyzji przez zespół seniorski przewinęło się pięciu szkoleniowców. Zapomniano, że stabilizacja to słowo klucz w sporcie, które najczęściej wiąże się z sukcesami. Szybko przekonali się, że wyżej wymienieni szkoleniowcy nic nie dali drużynie i podziękowali im za pracę. Pod ich wodzą zespół nie miał „twarzy”. Trudno było doszukać się jakiejś taktyki. Męczarnie przeżywali piłkarze i kibice.

10. Odpowiedzialni za hokejową młodzież w Podhalu. Do niedawna Nowy Targ słynął z doskonałej pracy z najmłodszymi. „Kuźnią hokejowych talentów” określano stolicę Podhala. Tymczasem w minionym roku kompletnie zawiodła hokejowa młodzież MMKS. Tak źle jeszcze nie było w historii nie tylko MMKS, ale nowotarskiego młodzieżowego hokeja. Do grona juniorów młodszych i starszych, którzy nie zdołali zakwalifikować się do walki o medale, dołączyli młodzicy i żacy. Naprawdę trzeba bić na alarm, bo skoro nie będzie młodzieży, to nie będzie seniorów. Sporo pracy czeka nowy zarząd, którym kierować będzie Zdzisław Zaręba, a pomagać mu będą koledzy z oldbojów – Paweł Zych i Bartek Piotrowski. Oldboje rządzą młodzieżowym hokejem i miejmy nadzieję, że wyprowadzą go na prostą.

Na koniec przemyśleń – życzenia. Ubranym na „czarno” życzę mądrych refleksji i naprawy błędów. Czytelnikom „Sportowego Podhala” zaś – dużo radości w nowym roku z dokonań naszych sportowców.

Stefan Leśniowski; grafika Andrzej Pabian 
 

Komentarze









reklama