25.09.2017 | Czytano: 13404

Grzechy główne NKP

„Źle się dzieje w państwie duńskim” – powiedział w tragedii „Hamlet” oficer Marcellus w chwili, gdy królewicz Hamlet podąża duchem swego ojca, widzianym tylko przez niego. W tej chwili zapewne tak powie każdy kibic Podhala, oglądając popisy swojej drużyny w rozgrywkach ligowych.

Obecny sezon znów nie układa się po myśli sympatyków klubu. Siedem spotkań z rzędu bez wygranej – trzy remisy i cztery kolejne porażki. Po raz kolejny NKP miało bić się o szczyt tabeli, a jak na razie częściej zmuszone jest spoglądać w dół tabeli. Kto jest winny takiego stanu rzeczy? Sztab szkoleniowy? Dyrektor sportowy? Piłkarze? Działacze? Wymieniony sztab musi wziąć odpowiedzialność za grę i wyniki. Jak ulał pasuje tu cytat z Biblii „kto jest bez winny niech pierwszy rzuci kamień”.

Postanowiliśmy wypunktować najważniejsze obecnie mankamenty. Kolejność jest przypadkowa, bo każdy z tych elementów ma wpływ na obecną sytuację.

1. Zbyt dużo zmian

Stabilizacja to słowo klucz w sporcie, które najczęściej wiąże się z sukcesami. Gdy klub jest stabilny to oznaka profesjonalizmu. Ostatnio w Nowym Targu mieliśmy aż cztery zmiany trenerów w ciągu roku (Marek Żołądź, Dariusz Siekliński, Grzegorz Hajnos – trener strażak i Tomasz Kulawik). To na pewno nie za dobrze wpływa na zaplanowanie i realizację długotrwałej polityki. Stabilizacja w składzie drużyny też jest bardzo ważna. Tymczasem przed każdą rundą dochodzi do ogromnych zmian. Drużyna zmieniała się personalnie w 70- 80 %. U Sieklińskiego często zmieniała się nawet podstawowa „jedenastka” z meczu na mecz. Nie dość, że szwankują automatyzmy, to i zawodnikom trudno dojść do najwyższej formy. Gdzie zgranie, gdzie chemia? Trudno mówić o zgraniu, kiedy zespół z „nowymi” twarzami rozegrał zaledwie cztery mecze sparingowe przed ligą. Rozgrywki ligowe to nie poligon doświadczalny. Choć z drugiej strony zawodowy, dobry piłkarz powinien szybko wkomponować się w nowe otoczenie i dawać dodaną wartość zespołowi.

2. Dekoncentracja i słaba psychika

Fatalne początki meczów czy fatalne ostatnie minuty. Załamanie planu i gry po stracie pierwszego gola. Wszystko rozpada się jak „domek z kart”. To wszystko w tym sezonie widzieli kibice Podhala. Często ewidentnie zespołowi brakuje wiary w korzystny wynik, we własne umiejętności. Atmosfera nie jest dobra w zespole, co mogliśmy zauważyć po sobotnim meczu, gdy piłkarze schodzili do szatni. Trener zapewniał, że tak nie jest, ale obrazek schodzących do szatni piłkarzy był wymowny.

3. Brak lidera

Drużyna nie ma piłkarza, przynajmniej tak widać z wysokości trybun, który w trudnych momentach zmobilizowałby kolegów „uderzył pięścią w stół” i który na murawie czasem by „przyostrzył” dając jasny sygnał kolegom i przeciwnikom. W Podhale jest wielu dobrych i sympatycznych piłkarzy, potrzeba jednak w trudnych momentach wojowników i „zakapiorów”… Taki jest Daniel Mikołajczyk, który jednak zbyt często dyskutuje z arbitrami, łapie kartki, bo widać, że mu zależy, ale ostatnio został odstawiony na boczny tor. Trener po jednym z meczów, zapytany dlaczego nie gra, odpowiedział: „poprosił w pierwszym meczu o zmianę i nie ma miejsca w drużynie. Jest drugą opcją”. Zdumiała mnie taka wypowiedź, tym bardziej, iż wspominany piłkarz po tym jak zszedł z murawy wymiotował.

4. Strzał w stopę

Nietrudno się domyślić, że takie słowa, nawet wypowiedziane pod wpływem emocji, znacząco pogorszą atmosferę. Dla trenera zazwyczaj taka wypowiedź jest strzałem w stopę i kończy się źle. A przecież jest wielu piłkarzy, którzy nie dostają szansy gry, wystawiani są w rezerwach, a więc są niezadowoleni. Tym bardziej, iż do ostatniego spotkania nic nie zmieniał w liniach defensywnych, która straciła mnóstwo bramek. Trener bez rekcji – słychać z trybun. Opieka i trenowanie drużyny to bardzo specyficzny zawód. Z jednej strony trzeba zapanować nad ego i charakterami 24 dorosłych facetów. Z drugiej strony trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie, niemal jak z dziećmi. Szkoleniowiec nie może być wielkim tyranem, ale nie może też dać sobie „wyjść na głowę”.

5. Brak własnego stylu

Jak gra dziś Podhale? To niemalże filozoficzne pytanie. Trudno odnaleźć coś charakterystycznego. Jeśli już, to przypomina mocowanie się z przeciwnikiem w stylu MMA. Teraz słyszymy, że zespół ma szybko odbierać piłkę, przejmować inicjatywę i grać piłką. Gra jednak jest rwana, sytuacji bramkowych brakuje, a gra obronna woła o pomstę do nieba. W końcówce poprzedniego sezonu za Grzegorza Hajnosa drużyna była bardziej wyrazista.

6. Stałe fragmenty gry

W ubiegłym sezonie wszyscy wiedzieli, że bardzo mocną stroną są stałe fragmenty gry. Przeciwnicy wiedzieli, że trzeba uważać na dośrodkowania Tarasa Jaworskiego. To był też najlepszy strzelec w drużynie. Nie wiadomo kto podsunął wspaniały pomysł, żeby się go pozbyć. Wróble na dachu ćwierkają, że dyrektor sportowy, który jakoś nie dba nawet o swoją Akademię. Prosząc go o informacje przytakuje głową, że już wyśle i tak mijają dni, tygodnie, i jakoś nie może znaleźć czasu. To też dowód na to jak bardzo zainteresowany jest problemami klubu, jego promocją. A wracając do Tarasa. Prezes tłumaczył jego zwolnienie tym, że zatrudniony został, by być liderem i gwiazdą zespołu. Według niego nią nie był. No to zatrudniono piłkarzy, którzy jak na razie nie wykreowały się na gwiazdy. Ba, nawet temu „przeciętniakowi” z Ukrainy nie dorównują. Niepokojące jest to, że coraz bardziej klub staje się zabrzańską filią, przychodzą zawodnicy, którzy kiedyś byli w „rękach” dyrektora sportowego. Druga opcja zatrudniania graczy, to ci, którzy idą za trenerem. „Swoi” muszą grać, a inni poszli w odstawkę. Pozbycie się Basty też nie było najlepszym ruchem. Bardzo ofensywny obrońca, po jego oskrzydlających akcjach NKP zdobywało bramki.

7. Brak napastnika

Oczywiście z prawdziwego zadarzenia, snajpera, takiego sępa pola karnego. Są w drużynie, ale nie odpalili. Czy odpalą? Po odejściu Fabiana Fałowskiego nie ma klasycznej dziewiątki. Napastników od dwóch sezonów zawstydzają pomocnicy – Sebastian Świerzbiński w jednym roku, czy wspomniany już Taras Jaworski – w drugim sezonie.


8. Brak długofalowej wizji

Ze sporymi nadziejami przystąpiono do rozgrywek. Ale lepiej nie jest, z każdym meczem gorzej. Jeśli z Wisłą Sandomierz nie udało się wygrać na własnym boisku, to z kim? Nie wiadomo czemu „nie wypaliło”. Fani poirytowani, piszą maile, domagają się głów, a na trybunach wznoszone są okrzyki: „ku…mać, Podhale grać!” Kibice wściekli na trenera i piłkarzy, trener zły na piłkarzy, piłkarze na trenera. Zamiast długofalowej wizji i jej realizacji, władze klubu znów postawione zostały w stan gotowości. Muszą podjąć ważną decyzję, czy zatrudnić nowego, fartownego szkoleniowca, czy czekać aż wszystko się zawali. Jedno konklawe już się odbyło w zeszłym tygodniu, ale białego dymu z komina nie dostrzegliśmy. Działacze zapewniają, że Tomasz Kulawik ma ich pełne poparcie. Czas na drugie konklawe i oby szybko się odbyło i zapadły wiążące decyzje, bo liga pędzi w zawrotnym tempie i żeby nie obudzić się z ręką w nocniku. Bo wtedy może być już za późno. Pora na dogłębną analizę, bez zbędnych doradców, bo ci już drugi sezon się nie sprawdzają. Dotychczas miałem wrażenie, jako dziennikarz, że siedzę przy swoim biurku, a wokół mnie kręci się ruletka, na kogo wypadnie, na tego bęc. Mam wrażenie, że to już było, że to się już widziało. Nowotarski świat piłkarski wiruje. Chyba za szybko…

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama