23.08.2014 | Czytano: 1309

MMKS w finale Pucharu Europy!

Unihokeistki MMKS Podhale awansowały do finału Klubowego Pucharu Europy, który w pierwszej dekadzie października rozpocznie się w Norwegii. W decydującym meczu góralki pokonały mistrza Węgier, choć trenera i kibiców kosztował wiele nerwów. Nowotarżanki zafundowały nam huśtawkę nastrojów.


Pierwsza tercja ze wskazaniem na Polki. Zdobyły dwa gole, a mogły ich więcej. Wynik otwarła w 8 minucie Timek, która sama wywalczyła piłeczkę w obrębie bramki węgierskiej, „zawinęła” i wpadło. Na 2:0 podwyższyła Sopiarz, strzałem spod bandy, zaskakując źle ustawioną bramkarkę. Były też chwile niepokoju. Góralki zdecydowanie lepiej radziły sobie w ofensywie, w ataku pozycyjnym, niż w defensywie. Kilka razy cierpła skóra, gdy wyprowadzały piłeczkę z własnej strefy i gubiły ją. – Komu? - to najczęstsze pytanie jakie wydobywało się z ust szkoleniowca MMKS Podhale. Na szczęście błędy naprawiała Młynarczyk. Postawiona sama z rywalkami popisała się kilkoma kapitalnymi interwencjami.

Druga odsłona to nadal przewaga wicemistrzyń Polski. Przez większą cześć odsłony przesiadywały w strefie Węgierek, ale nic z tego nie wynikało. Solidna obrona rywalek, które każdy sygnalizowany strzał blokowały. Piłeczka opuszczała boisko, bądź rywalki wyprowadzały zabójcze kontrataki.

– Strzelaj z pierwszego – cały czas wręcz błagał swoje zawodniczki Jacek Michalski. Jego głos nie trafiał do zawodniczek. Podobnie jak prośba, by nie kiwały, gdy jest się ostatnią zawodniczką. Nowotarżanki jednak nie wyciągały wniosków, choćby z poprzedniej konfrontacji z Gdańskiem. Nie zrozumiały, że kiwanie przynosi więcej strat, niż korzyści. Tak straciły drugą bramkę. Pozostałe z kontry, chociaż przy czwartej lepiej powinna się zachować Młynarczyk, bowiem piłeczka odbiła się od bandy za jej bramką.

Początek trzeciej tercji zabójczy w wykonaniu Podhalanek, które wreszcie zaczęły strzelać na bramkę przeciwniczek, a nie rozgrywać piłeczkę w nieskończoność. Skończyły się „pieszczoty” i przyniosło to wymierne rezultaty. W odstępie niespełna 3 minut zdobyły trzy gole i objęły prowadzenie. A potem już poszło, prawem serii i awans do finału PE stał się faktem. W zespole All Stars turnieju znalazły się dwie nowotarżanki – Florek i Timek.

- Od początku gra nam się nie układała – twierdzi trener MMKS, Jacek Michalski. – Cudem było, że prowadziliśmy 2:0. Pachniało dla nich bramką. Wpadła w najmniej spodziewanym momencie, kiedy nikt się nie spodziewał. O dwóch tercjach trzeba szybko zapomnieć. Zagrały dziewczęta fatalnie. Wydawało im się, że rywalki się położą, że jak najmniejszym nakładem sił wygrają, bo teoretycznie były lepszą drużyną. Tak w sporcie nie jest. Trzeba grać swoje, konsekwentnie realizować założenia taktyczne. Tymczasem mieliśmy indywidulane popisy, które kończyły się stratą piłeczki i groźnymi kontratakami przeciwniczek. Na szczęście w trzeciej tercji nastąpiła mobilizacja i zagrały tak jak potrafią.

MMKS Podhale Nowy Targ – SZPK Nokia Komarom (Węgry) 7:4 (2:0, 0:4,5:0)
1: 0 Timek (7:38)
2:0 Sopiarz – Florczak (16:29)
2:1 Varadi (28:39)
2:2 Gyugos – Vertesi (31:19)
2:3 Huszar – Gyugos (33:49)
2:4 Huszar – Gyugos (38:53)
3:4 Florczak – Grynia (41:11)
4:4 Mamak – Podlipni (41:58)
5:4 Siuta – Florczak (42:49)
6:4 Florczak – Timek (45:41)
7:4 Siuta – Florczak (49:56)
MMKS Podhale: Młynarczyk – Grynia, Krzystyniak, Fryźlewicz, Mamak, Podlipni – Florczak, Florek, Sopiarz, Siuta, Timek. Trener Jacek Michalski.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama