03.11.2013 | Czytano: 2868

Z trudem zdobywają, łatwo tracą

- Nie udało się urwać punktu, chociaż z przebiegu meczu na niego zasłużyliśmy. W trzeciej tercji posiadaliśmy przewagę. Na bramkę musimy sporo się napracować, a przeciwnikowi wpadają łatwo – powiedział trener Podhala, Marek Ziętara.

Fani „szarotek” liczyli, iż ich zespół zostanie wzmocniony. W sobotę miała rozstrzygnąć się sprawa nowotarżan w barwach KTH. Zanosiło się na to, że sześciu graczy wróci na stare śmieci, w tym Grzegorz Pasiut, który ma nowotarskie zameldowanie. „Wołodia” (tajemniczy sponsor) odbył jednak wideokonferencję z zawodnikami i kolejny raz obiecał im… złote góry. Na obiecywane Eldorado czekają już od lipca. Czterech graczy nie wytrzymało i zdecydowało opuścić „Dream Team”. Lepszy wróbel w garści niż skowronek na dachu – powiedział pierwszy opuszczający Michał Kotlorz. Za nim podążył Krzysztof Zapała i Mikołaj Łopuski, a w sobotę Dariusz Gruszka, która podpisał kontrakt z Podhalem. 

- Kontrakt podpisaliśmy z możliwością przedłużenia go po zakończeniu sezonu – informuje prezes Podhala, Agata Michalska. - Nie zagrał jeszcze z Katowicami, żeby nie było niespodzianek. Musimy przesłać do związku kartę transferową. Nie było to możliwe, bo mamy długi weekend.

Pani prezes nie ukrywa, iż prowadziła rozmowy z pozostałymi wychowankami Podhala ( oprócz Tomka Malasińskiego), ale mimo spełniania ich życzeń postanowili… - Nadal grać w Krynicy – mówi. – Czekają do połowy listopada, bo wtedy sponsor obiecał im wynagrodzenie. Dopiero po tym okresie podejmą decyzję co do dalszej przynależności klubowej.

Nie jest też tajemnicą, iż głównym mediatorem i zwolennikiem pozostania w Perle Wód był Leszek Laszkiewicz. Zawodnicy posłuchali go. Gruszce i Krystianowi Dziubińskiemu zakończyło się wypożyczenie, ale ten drugi nie wraca do Nowego Targu. Jeśli kryniczanie nie znajdą na niego pieniędzy, to nigdzie nie będzie grał. Pani prezes nie zamierza rozdawać prezentów „bogatym”.

Bez „Gruchy” Podhale powalczyło w stolicy Górnego Śląska, ale kolejny raz ładnie przegrało. Górale harują na całej długości i szerokości lodowiska, z wielkim trudem zdobywają gole, ale niestety tracą je z taką łatwością, że aż żal serce ściska.

Gospodarze od pierwszego gwizdka arbitra ruszyli do natarcia. Zepchnęli górali do defensywy i efektem był gol w 86 sekundzie. Padł z dobitki przy lewym słupku Niesłuchowskiego, mimo asysty obrońcy. Goście szybko otrząsnęli się z przewagi rywala i sami zaczęli groźnie kontratakować. W 11 minucie Olchawski wygrał pojedynek sam na sam z Rašką. To pierwsze trafienie nowotarżanina w ekstraklasie. Podhale nie cieszyło się długo prowadzeniem, gdyż kolejny błąd w kryciu po przegranym buliku we własnej tercji kosztował ich utratę bramki. Na przerwę jednak schodzili przy remisie, bo P. Michalski z korytarza międzybulikowego przestrzelił golkipera gospodarzy. W tej części gry „szarotki” nie pozwoliły zrobić sobie krzywdę podczas dwóch gier w osłabieniu.

Przysłowie „do trzech razy sztuka” sprawdziło się w drugiej tercji. Katowiczanie wykorzystali karę techniczną nałożoną na górali za nadmierną ilość graczy. Po strzale Zukala spod niebieskiej linii Mikeš zmienił lot krążka i Niesłuchowski skapitulował. Po raz drugi wyciągał krążek z siatki po zaskakującym strzale Danko z niebieskiej linii. Wcześniej kapitalną sytuację na wyrównanie zmarnował Ziętara. To się zemściło. W tej tercji Podhale oddało więcej strzałów niż gospodarze (11:13).

Świetnie dla górali rozpoczęła się trzecia tercja. Mimo, iż zaczęli w osłabieniu, zdołali ten okres przetrzymać i wyprowadzili zabójczą kontrę. Bryniczka w tercji katowiczan wypatrzył M. Michalskiego i ten w sytuacji sam na sam znalazł lukę między parkanami Raški. Dla starszego Michalskiego było to pierwsze trafienie w sezonie. Niestety musimy się naharować, by zdobyć gola, a tracimy bramki w dziecinny sposób. Zbyt łatwy. 72 sekundy później obrońca i bramkarza zagapili się i Słodczyk mógł żonie zadedykować bramkę. Odpowiedź Podhala była bardzo szybka (Ziętara) i pozostawało w grze. Bramka ta dodała skrzydeł przyjezdnym, którzy cały czas dążyli do wyrównania. Upór został nagrodzony w 53 minucie. Niestety 3 minuty później gospodarze zdobyli bramkę. 2 minuty i 20 sekund przed zakończeniem tercji, gdy Bepierszcz powędrował na ławkę kar, trenerzy Podhala zagrali va banque. Wycofali bramkarza, lecz manewr ten nie przyniósł oczekiwanego efektu.

- Rozegraliśmy lepsze spotkanie niż w Nowym Targu z tym zespołem (0:8 - przyp. aut.) – twierdzi Marek Ziętara. – Szkoda, bo z przebiegu meczu zasłużyliśmy na co najmniej punkt. Cały mecz goniliśmy wynik i udało nam się dostać do remisu. W końcówce prosty błąd zdecydował o utracie gola. Potem przez ponad 2 minuty graliśmy w sześciu na czterech i mieliśmy sporo sytuacji na wyrównanie, ale bramkarz rywala nie dał się pokonać.

GKS Katowice – MMKS Podhale Nowy Targ 6:5 (2:2, 2:0, 2:3)
1:0 – Szewczyk – Bigos - Słodczyk ( 1:26)
1:1 – Olchawski – Zarotyński (10:06)
2:1 – Mikeš – Frączek (13:09)
2:2 – P. Michalski – Jaśkiewicz (14:52)
3:2 – Mikeš – Zukal (25:59 w przewadze)
4:2 – Danko – Słodczyk (35:31)
4:3 - M. Michalski – Bryniczka (43:13)
5:3 – Słodczyk – Przygodzki (44:25)
5:4 – Ziętara – P. Kmiecik – Wronka (45:21)
5:5 – P. Kmiecik – P. Michalski (52:08)
6:5 – Bepierszcz – Frączek – Mikeš (55:54)

Sędziowali: Marczuk – Moszczyński i Szachniewicz (wszyscy Toruń).
Kary: 6- 8 (w tym 2 tech.) min.
Widzów 600.

GKS: Raška; Bigos - Zukal, Danko - Krokosz, Podsiadło – Kostromitin; Mikeš – Frączek (2) - Bepierszcz, Musiał - Słodczyk - Szewczyk, Jaskólski - Szymański - Przygodzki oraz Różycki. Trener Mariusz Kieca.
MMKS Podhale: Niesłuchowski; Łabuz – Mrugała, K. Kapica – Landowski, Gaczoł – Wojdyła, Tomasik (2) – Jaśkiewicz (2); Wielkiewicz – Bryniczka – M. Michalski, Ziętara – Wronka – P. Kmiecik, Zarotyński – Daniel Kapica – Olchawski, M. Kmiecik – P. Michalski (2) - Stypuła. Trener Marek Ziętara.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama